Batalia o ustawę frankową

Eugeniusz TwarógEugeniusz TwarógKarolina WysotaKarolina Wysota
opublikowano: 2019-02-18 22:00

Zagraniczne banki skarżą się na Polskę — szukają pomocy w Brukseli i ambasadach. Piszą też do polskich polityków

Przeczytaj atykuł i dowiedz się:

  • kto i jak protestuje przeciwko projektowi ustawy
  • czy banki zatrzymają legisjację

Środa, 20 lutego, może zostać pamiętnym dniem w historii bankowości. O godz. 14 zbierze się sejmowa Komisja Finansów Publicznych, żeby zająć się prezydenckim projektem ustawy o jednym z najdłuższych w historii prawodawstwa tytułów, a nazywanym potocznie projektem frankowym. Wszystko wskazuje na to, że prace nad dokumentem, który przeleżał w sejmowej lodówce ponad rok, nabiorą tempa i wkrótce stanie się on obowiązującym prawem. Tak w każdym razie uważają niektórzy bankowcy, którzy są przekonani, że ustawa zostanie uchwalona jeszcze wiosną. Inni nie zamierzają składać broni i próbują odmienić bieg wypadków. Ponieważ nikt nie chce z nimi rozmawiać w kraju, sprawą próbują zainteresować Brukselę.

Bankowcy listy piszą

Zaraz po tym, jak podkomisja ds. franków rekomendowała do dalszych prac projekt prezydencki, w polskich bankach i w centralach zagranicznych rozbrzmiały dzwonki alarmowe. Nikt nie ma wątpliwości, że w roku wyborczym tak nośny temat, będący realizacją złożonych trzy lata temu przez Andrzeja Dudę obietnic, nie jest wyciągany po to, żeby drażnić suwerena.

Według naszych informacji 13 lutego sześć central zagranicznych banków: Santander, kontrolujący Santander Bank Polska, Commerzbank, główny akcjonariusz mBanku, Millennium BCP, inwestor w Millennium Banku, Deutsche Bank, właściciel Deutsche Bank Polska, GE Capital, posiadacz resztki, jaka została po BPH oraz Raiffeisen Bank International, któremu w Polsce został portfel frankowy wysłało wspólne pismo m.in. do Fransa Timmermansa z informacją o przygotowywanych w Polsce regulacjach niezgodnych z unijnym prawem, prawem lokalnym, łamiącym zasady swobody przepływu kapitału i naruszającym prawa własności. Na liście adresatów jest jeszcze dwoje komisarzy unijnych.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że wczoraj wszystkie wymienione banki — tym razem osobno — wysłały listy do najważniejszych instytucji rynku finansowego, pałacu prezydenckiego i głównych polityków z apelem o wstrzymanie prac nad ustawą szkodliwą dla sektora bankowego. Według naszych rozmówców, banki podejmują próby zaangażowania w sprawę swoich rządów. Służby dyplomatyczne od początku monitorują temat i próbują działać.

— Ambasador Niemiec próbował umówić spotkanie z Andrzejem Szlachtą, przewodniczącym komisji finansów, ale nie uzyskał odpowiedzi na wysłane zaproszenie — mówi jeden z naszych rozmówców.

Po niepowodzeniu nawiązania dwustronnych kontaktów, ambasada naszego zachodniego sąsiada, gdzie centralę ma Commerzbank (bank półpaństwowy, gdyż spory pakiet akcji należy do rządu) oraz Deutsche Bank, do którego należy bank o tej samej nazwie w Polsce, zaczęła rozglądać się za sojusznikami w innych ambasadach. Kontakty miały bardzo wstępny i nieoficjalny, sondażowy charakter. Z naszych informacji wynika, że sprawa również spaliła na panewce, gdyż zainteresowani koordynacją działań są Austriacy (pozostałości po Raiffeisenie) i Portugalczycy (Millennium), ale ich ambasador dopiero instaluje się w Warszawie. Paryż (BNP Paribas) zachowuje dystans, a Hiszpanie, kontrolujący Santander Bank Polska wyrazili swoje des interesment.

— Grupa Santander nie chce angażować się w sprawę lokalnie, ale chce podjąć działania na poziomie europejskim, gdzie ma dobre kontakty — mówi jeden z naszych rozmówców.

Nie wiadomo, jaka będzie skuteczność podejmowanych działań, gdyż Komisja Europejska odnosi się do faktów dokonanych, czyli do przepisów już uchwalonych. Nawet, jeśli prawdopodobieństwo uchwaleniaustawy jest bardzo duże. Zgodnie z życzeniem kancelarii prezydenta, ustawa powinna być gotowa już w marcu.

Nagłe przyspieszenie

16 stycznia, po miesiącach oczekiwania, sejmowa podkomisja tzw. frankowa, bo rozpatrująca cztery projekty ustaw dotyczące kredytów walutowych: PO, Kukiz’15 i dwa prezydenckie, zdecydowała, głosami PiS, skierować do dalszych prac w komisji finansów projekt firmowany przez Andrzeja Dudę. Zakłada poszerzenie zakresu działania istniejącego od trzech lat funduszu wsparcia dla posiadaczy hipotek znajdujących się w trudnej sytuacji i powołanie nowego funduszu do sfinansowania procesu przewalutowania kredytów walutowych na złotowe. Kwestia wyboru projektu, który będzie dalej procedowany, od początku miała charakter umowny, gdyż od początku wiadomo było, że do dalszych prac pójdzie tylko projekt belwederski. Został on złożony w Sejmie już latem 2017 r., ale długo nic się z nim nie działo. Ani w rządzie, ani w PiS, nie było chęci wspierania mocno kontrowersyjnego i niespójnego projektu o wątpliwej użyteczności politycznej (gdyż wszystkie badania wskazują, że frankowicze nie są wyborcami dobrej zmiany), a potencjalnie szkodliwym dla gospodarki. W marcu ubiegłego roku prace na projektem miały nabrać tempa, ponieważ przewodnictwo podkomisji frankowej po Jacku Sasinie, który poszedł do rządu, przejął Tadeusz Cymański, poseł PiS, polityk o umiarkowanych poglądach.

Tadeusz Cymański aż nadto dobrze pojął, z czym ma do czynienia, kiedy w marcu zwołał pierwsze posiedzenie podkomisji frankowej, zakończone karczemną awanturą między przedstawicielami organizacji frankowych i banków. Przewodniczący groził, że poda się do dymisji, ale wytrwał na stanowisku, z tym że kolejne posiedzenie podkomisji zwołał dopiero w tym roku. Wcześniej wielokrotnie odwoływał lub zmieniał terminy. Tłumaczył to tym, że nie ma nad czym radzić, bo prezydent wycofał swój projekt, żeby nanieść na niego poprawki. Po miesiącach okazało się, że mają one głównie charakter redakcyjny. Z wielu wypowiedzi Tadeusza Cymańskiego wynikało, że ustawowo nie da się rozwiązać problemu frankowego. Sugerował, że o ile zasadne jest zwiększenie kompetencji funduszu wsparcia, to tworzenie funduszu przewalutowań już nie. Tak mówił jeszcze w grudniu 2018 r. w rozmowie z „PB”. Dlaczego zmienił zdanie?

— Z kuluarowych rozmów wynika, że poseł Cymański chce jak najszybciej wyplątać się ze spraw frankowych, które nie przynoszą mu specjalnie punktów wyborczych i przenieść się do innej, medialnej komisji, np. w sprawie GetBacku — mówi nam anonimowo osoba zaangażowana w sprawę projektów frankowych.

Nie wiadomo wreszcie, dlaczego rząd zdecydował się poprzeć projekt, dlaczego premier Mateusz Morawiecki, bankowiec, mając świadomość ułomności nowej regulacji, ustami Piotra Nowaka, wiceministra finansów, dał swój placet dla prezydenckiej ustawy podczas posiedzenia podkomisji frankowej. Bankowcy spekulują, że ustawa frankowa stanowi element umowy między rządem a Belwederem: projekt prezydencki uzyska poparcie, a w zamian Andrzej Duda podpisze procedowany właśnie w Sejmie projekt ustawy abonamentowej.

Plan Orbana…

15 stycznia 2015 r. kurs franka szwajcarskiego względem innych walut silnie się umocnił, powodując wzrost rat kredytów o 20 proc. w krajach regionu CEE. Problem dotknął Polskę, Chorwację, Rumunię i Serbię. Ominął jednak Węgry, gdzie od dwóch tygodni obowiązywało nowe prawo niosące pomoc frankowiczom. Po trwającej kilka lat wojnie nerwów pomiędzy frankowiczami a bankami, rząd Viktora Orbána w listopadzie 2014 r. zdecydował o przymusowym przewalutowaniu kredytów walutowych, wartych wówczas 9 mld EUR, na forinty węgierskie. Ponad 0,5 mln gospodarstw domowych zobligowano do przeliczenia długu po kursie franka do forinta z 7 listopada 2014 r. Kredytów zaciągniętych we frankach nie było wówczas w stanie spłacać ponad 20 proc. Węgrów. Wcześniej politycy żonglowali mniej radykalnymi rozwiązaniami, jak np. tymczasowym zamrożeniem kursu spłaty, jednorazowym odpisem różnic kursowych, pobranych od dnia zaciągnięcia kredytu, czy preferencyjnymi warunkami spłaty zadłużenia dla kredytobiorców spóźniających się co najmniej trzy miesiące.

Frankowa zabawa w kotka i myszkę na Węgrzech przyniosła drastyczne skutki. Z raportu opracowanego przez Fundację Centrum Grabskiego wynika, że w latach 2009-13 r. węgierskie banki silnie ograniczyły akcję kredytową. Powodów było kilka. Pomoc, której udzieliły kredytobiorcom walutowym banki, kosztowałaje około 1,5 bln forintów. Tamtejszemu sektorowi mocno ciążył też podatek bankowy i od transakcji finansowych, wprowadzone odpowiednio przez rząd w 2010 r. i 2013 r. Splot tych wydarzeń spowodował, że węgierskie banki odnotowały najniższy w regionie wskaźnik rentowności kapitałów własnych — bowiem od 2010 r. notowały one straty. W konsekwencji zdrożały usługi bankowe, a klienci uciekali z kapitałem. Depozyty w segmencie detalicznym obniżyły się o 11,6 proc. w 2013 r. i o 6,3 proc. w 2014 r. Węgierski rząd ugiął się pod ciężarem problemu sektora bankowego i obniżył podatek bankowy. Dziś sytuacja tamtejszego sektora bankowego jest stabilna, a prognozowane na ten rok ROE powinno uplasować się na poziomie 10-12 proc.

…i doświadczenia Chorwacji

Za pomoc frankowiczom słono zapłaciły także banki w Chorwacji. Jesienią cztery lata temu, pomimo sprzeciwu i ostrzeżeń banku centralnego, na konwersję kredytów frankowych na euro po kursie z dnia jego zaciągnięcia, pozwolił ówczesny rząd. Do lipca 2016 r. z tej możliwości skorzystało aż 95 proc. frankowiczów, czyli około 55 tys. gospodarstw domowych. Operacja kosztowała chorwackie banki około miliard euro. Według danych Raiffeisen Bank International wskaźnik rentowności kapitałów własnych sektora bankowego obniżył się do 2,8 proc. z 8 proc. w 2015 r. Instytucje finansowe zapowiedziały pozwy przeciwko rządowi. Kroki prawne przed Międzynarodowym Centrum Rozstrzygania Sporów Inwestycyjnych w Waszyngtonie podjął UniCredit.

Polskie banki mogą się pochwalić stopą wzrostu na poziomie 10-12 proc. w wynikach finansowych za zeszły rok, który był wyjątkowo dobry. Jaki będzie dla nich 2019 r., zależy właśnie m.in. od ustawy frankowej. Zbyt mocne obciążanie banków dodatkowymi kosztami, takimi jak podatek bankowy, obowiązujący w kraju od 2016 r. i zbyt liberalna pomoc frankowiczom, która według prognoz ma kosztować banki 2,5- -3,2 mld zł rocznie, może odbić się na ich wynikach finansowych. Takie obawy ma m.in. Cezary Stypułkowski, prezes mBanku i Joao Bras Jorge, prezes Millennium, którym już w zeszłym roku nie udało się osiągnąć dwucyfrowego REO.

470 tys. Tyle frankowych kredytów mieszkaniowych miały banki w Polsce na koniec 2018 r. Od 2012 r. banki przestały udzielać kredytów walutowych mieszkaniowych.

107 mld zł Taka jest wartość udzielonych kredytów frankowych.

19,5 proc. Taki był udział kredytów mieszkaniowych w CHF w liczbie w liczbie wszystkich kredytów mieszkaniowych na koniec 2018 r.