Obecna ekipa rządząca od samego początku miała pod górkę. Już w kampanii wyborczej złożyła warte dziesiątki miliardów złotych obietnice, więc po dojściu do władzy inwestorzy zaczęli do nas podchodzić nieufnie. Gdy wydawało się, że sytuacja zaczyna się normalizować, przyszedł niespodziewany cios ze strony agencji ratingowej Standard & Poor’s (S&P), która obcięła nam wiarygodność kredytową i postraszyła, że może to zrobić jeszcze raz. Ministerstwu Finansów to jednak snu z powiek nie spędza, bo kupujący obligacje się nie odwrócili.
— To dowodzi, że inwestorzy nie kierują się jedynie tytułami raportów agencji ratingowych, ale wczytują w ich treść. Za tą decyzją — i to nie tylko według nas — stała polityka, a nie racjonalne przesłanki. Miałem dużo telefonów od inwestorów zagranicznych, którzy po lekturze uzasadnienia do decyzji S&P nie rozumieli tej decyzji, szczególnie patrząc na prognozy, jakie agencja ma dla Polski — podkreśla Piotr Nowak, wiceminister finansów, i ma na to dowody w postaci wyników ostatnich aukcji długu.
— W czwartek przeprowadziliśmy aukcję obligacji, która spotkała się z bardzo dużym zainteresowaniem, a oferowaliśmy długoterminowe papiery. Rentowność sprzedawanego długu nawet nie drgnęła, więc nikt nie chce od nas większej premii za ryzyko. Raport S&P został praktycznie zignorowany przez inwestorów — mówi wiceminister. Resort uplasował papiery 2- i 10-letnie za 9 mld zł przy blisko 15 mld zł popytu. Dziś może się też pochwalić sfinansowaniem ponad 30 proc. tegorocznych potrzeb pożyczkowych w wysokości ponad 180 mld zł i z umiarkowanym optymizmem patrzeć w przyszłość.
— Jeśli chodzi o możliwość sfinansowania połowy naszych potrzeb do końca pierwszego kwartału, to jest to realne, pojawia się jednak pytanie, czy tego potrzebujemy. Obserwujemy solidny popyt na obligacje i nie ma ryzyka, które wymagałoby budowania zbyt dużych buforów — uważa Piotr Nowak, zapewniając, że cięcie ratingu nie zmusza resortu do zmiany strategii zarządzania długiem.
— Nie planujemy zwiększać emisji obligacji krótkoterminowychi bonów, nadal chcemy stopniowo wydłużać średnią zapadalność długu — informuje wiceminister. Jego zdaniem, niewiele się zmieniło w postrzeganiu na rynkach finansowych, a styczniowy odpływ kapitału zagranicznego to efekt głównie wykupu wartych 8 mld zł obligacji. — W regionie pozostajemy safe haven i to nie jest nasza opinia, ale inwestorów. Cały czas jest popyt na nasz dług i jesteśmy rynkiem o największej płynności w regionie. Inwestorzy to bardzo cenią — podkreśla Piotr Nowak.
Status safe haven mają zaś tylko rynki o stabilnej sytuacji politycznej i dużej płynności, która pozwala inwestorom bez problemu wchodzić na rynek i z niego wychodzić. Dlatego w ostatnich latach resortowi finansów udało się zbudować solidną bazę inwestorów zagranicznych opartą w dużej części na bankach centralnych i dużych instytucjach asset management.
— Z rozmów, które z nimi prowadzimy, płyną sygnały, że wciąż chcą kupować w Polsce dług i nie planują wycofywania kapitału. Tacy inwestorzy są dla nas fundamentem. Banki centralne są cały czas gotowe powiększać swoją ekspozycję na nasz rynek — zapewnia przedstawiciel resortu finansów. © Ⓟ
182,7mld zł Takie są tegoroczne potrzeby pożyczkowe brutto skarbu państwa.