Bezpieczne przystanie sprawiają zawód

Marek WierciszewskiMarek Wierciszewski
opublikowano: 2020-10-05 22:00

Przecenie na rynkach akcji towarzyszy słabe zachowanie większości tzw. bezpiecznych przystani. Część z nich może jednak znów być dobrym zabezpieczeniem na czas dekoniunktury.

Z tego artykułu dowiesz się:

- jak sprawdzają się obecnie akcje defensywne,

- czy złoto to dobre zabezpieczenie na czas dekoniunktury na rynku akcji,

- czy w czasie spadków postawić na dolara, franka, czy obligacje, 

- jakie są prognozy JP Morgana dla rynku akcji.

Informacja, że Donald Trump zakaził się koronawirusem, znów popchnęła światowe rynki akcji w korektę. Skala ubiegłotygodniowego odbicia amerykańskiego indeksu S&P500 czy niemieckiego DAX-a skurczyła się do mniej niż 2 proc. Spadek indeksów to nic nadzwyczajnego, jednak obecnie może być on dla inwestorów o tyle większym problemem, że bardziej ograniczone są możliwości zabezpieczania się przed nim.

Aktywa tradycyjnie uważane za bezpieczne schronienie wywiązują się z tej roli znacznie gorzej niż w przeszłości, wynika z ostatniej noty do klientów strategów banku JPMorgan Chase. Skrajnie łagodna polityka banków centralnych zepchnęła rentowności obligacji w okolice zera, znacznie utrudniając inwestorom zabezpieczanie pozycji w aktywach wrażliwych na cykl koniunkturalny, tłumaczą specjaliści.

„Aktywa defensywne przynoszą słabsze stopy zwrotu niż w czasie jakiejkolwiek wyprzedaży na rynkach akcji w ciągu ostatnich 10 lat, a więc są słabszym zabezpieczeniem niż kiedykolwiek w tym okresie” — zauważają stratedzy JPMorgana pod kierunkiem Johna Normanda.

Nie wszystko złoto…

Choć od szczytu sprzed miesiąca indeks S&P500 spadł o około 7 proc., to w tym czasie większość inwestycji uważanych za bezpieczne przystanie zdołała przynieść co najwyżej skromne zyski. Rentowności będących punktem odniesienia dla globalnych rynków obligacji skarbowych 10-letnich papierów amerykańskich niemal się nie zmieniły, frank stabilizował się wobec euro, a złoto wręcz uległo przecenie. Wyraźne zyski przyniosła w tym czasie tylko gra pod umocnienie dolara i jena do euro i walut rynków wschodzących. Zdaniem strategów JPMorgana oznacza to, że zamiast lokować w bezpiecznych aktywach, inwestorzy zmniejszający zaangażowanie na rynkach akcji wolą trzymać gotówkę. Zdaniem Konrada Białasa, głównego ekonomisty TMS Brokers, warto zastanowić się, które aktywa tradycyjnie uważane za bezpieczne zachowały taką rolę, a które nie.

Na przykład obserwowane w ostatnich miesiącach umocnienie złota nie wynikało ze statusu bezpiecznej przystani, ale głównie z osłabienia dolara, w którym kruszec jest kwotowany, oraz spadku stóp procentowych.

— Złoto już od dłuższego czasu zachowywało się podobnie do rynków akcji i wrześniowa korekta na nich tylko przyniosła utrzymanie tego stanu rzeczy — komentuje specjalista.

Dodatkowo według niego tzw. bezpieczne schronienia nie zyskiwały we wrześniu na tej samej zasadzie, co w lipcu i sierpniu nie traciły. Panująca pandemia sprawia, że do obecnej sytuacji na rynkach trudno jest przykładać tradycyjne schematy, podkreśla Konrad Białas.

— To, co się działo w lipcu i sierpniu, nie było typowym rajdem aktywów ryzykownych, lecz raczej uwzględnianiem w cenach wszystkich aktywów dłuższego okresu wyjątkowo łagodnej polityki monetarnej na świecie — zauważa główny ekonomista TMS Brokers.

Dolar i obligacje

Mimo to jego zdaniem bezpieczne przystanie mają jeszcze pewien potencjał umocnienia w przypadku pogłębienia się przeceny na rynkach akcji. Niepewność związana z wyborami w USA może potrwać dłużej niż do 3 listopada, kiedy głosowanie się odbędzie, bo oczekiwanie na wyniki może zająć nawet kilka tygodni, przewiduje Konrad Białas. W tym czasie niepewność powinna wspierać ceny bezpiecznych aktywów. Jednak według specjalisty w dłuższej perspektywie liczyć się będą fundamenty — zalew płynności na rynkach i stymulacjafiskalna będą musiały przełożyć się na poprawę koniunktury na rynkach akcji. Również zdaniem Jarosława Leśniczaka, zarządzającego TFI PZU, bezpiecznych lokat nie należy skreślać przedwcześnie.

— Jeśli korekta się rozwinie, to spodziewam się, że zabezpieczenia, takie jak kupno dolara i jena za euro lub złotego czy obligacji skarbowych Niemiec lub USA, będą przynosić zyski — ocenia specjalista.

Znacznie bardziej pewnym zabezpieczeniem mogą być opcje sprzedaży indeksów giełdowych, np. te oparte na amerykańskim S&P500. Problem z nimi jest jednak taki, że są one słabo dostępne dla inwestorów indywidualnych. Dobrze w tej roli powinny wypadać także polskie obligacje skarbowe o stałym oprocentowaniu.

— W ostatnich miesiącach polskie obligacje skarbowe zachowują się w sposób zbliżony do tych z rynków dojrzałych — zauważa Jarosław Leśniczak.

— Spełnianie przez krajowe skarbówki roli bezpiecznej przystani wcale nie jest takie oczywiste, bo chociażby obligacje węgierskie ostatnio tracą w okresach wzrostu awersji do ryzyka. Polskim papierom taką rolę pomaga zachować fakt dużej nadpłynności w sektorze bankowym oraz, że emitowanych obligacji jest obecnie mniej niż zapadających.

Koniec korekty?

Zdaniem Konrada Białasa z TMS Brokers w najbliższym czasie rolę zabezpieczania przez pogłębianiem się przeceny na rynkach akcji najlepiej powinien spełniać dolar. Zakupy aktywów ryzykownych były finansowane kredytem w amerykańskiej walucie. Jeśli indeksy giełdowe oddadzą wypracowane od maja zyski, to spłacanie kredytów pomoże dolarowi odrobić poniesione od tego czasu straty, przewiduje Konrad Białas.

Obecnie rolę bezpiecznego schronienia najlepiej spełniają akcje stabilnych spółek dywidendowych z branż odpornych na spowolnienie, twierdzi jednak David Bailin z Citi Private Bank. Według głównego zarządzającego amerykańskiego banku ich stopy dywidendy wyglądają bardzo atrakcyjnie na tle obecnych rentowności obligacji skarbowych. Tymczasem stratedzy JPMorgana nie podważają z góry sensu lokowania w tradycyjnych bezpiecznych aktywach, przynajmniej na czas korekty na rynkach akcji.

Według nich warto trzymać portfel zabezpieczeń, takich jak pozycje na jenie wobec pozostałych walut, na dolarze wobec środków płatniczych z rynków wschodzących oraz na złocie kwotowanym w walucie amerykańskiej. Taki portfel przynosił zyski w 60-80 proc. przypadków poważniejszych przecen na rynkach akcji, obliczają. Tyle tylko że ich zdaniem inwestorzy powinni nastawić się na to, że korekta nie będzie długotrwała. Będzie potrzeba prawdopodobnie jeszcze dwóch miesięcy, żeby ustalić, jak głębokie jest cofnięcie ożywienia w gospodarkach oraz w którą stronę podąży polityka w USA, przyznają stratedzy.

„To jednak nie oznacza, że w październiku i listopadzie musi dojść do dalszej znaczącej przeceny na rynkach akcji. Rynki powinny być już w trzech czwartych głębokości korekty, jeśli założyć, że w czwartym kwartale globalny wzrost nie będzie utrzymywał się poniżej swojej tendencji długoterminowej” — piszą w nocie stratedzy JP Morgana.