BGŻ BNP Paribas potęgą jest i basta

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2015-06-10 00:00

Moda na wieś u konkurentów pomaga bankowi. Kontroluje 30 proc. rynku agro, a za dwa lata chce mieć ponad jedną trzecią

Polskie banki ogarnęła prawdziwa agromania. Po latach walki o klienta miejskiego zaczął się szturm na wieś, gdzie wyrosła grupa klientów kwalifikująca się do kategorii co najmniej personal banking. Pierwszy z komercyjnych banków wyczuł miętę do rolnictwa Pekao, ogłaszając przed rokiem wejście w segment agro. Niedługo później jego główny konkurent, PKO BP, zapowiedział, że też będzie bliżej chłopa. Mniej więcej w tym samym czasie mBank, typowy mieszczuch, postanowił wyjrzeć za rogatki miast. O wsi przypomniał sobie też Raiffeisen, a wkrótce zacznie jej uroki odkrywać BZ WBK.

Ubankowiony rolnik

Nie oznacza to, że sektor rolny leżał odłogiem i nie był obsługiwany przez branżę finansową. Od wielu lat zajmują się nim banki spółdzielcze oraz Bank Gospodarki Żywnościowej, czyli obecnie BGŻ BNP Paribas. Bank przez ostatnie miesiące pochłonięty był fuzją z BNP Paribas i wydawało się, że konkurenci wykorzystają ten moment, żeby podkopać jego pozycję na wsi.

Wygląda na to, że nie tylko wyszedł obronną ręką z operacji, ale zwiększył stan posiadania. — Wydaje mi się, że szum medialny wokół planów bankowych związanych z sektorem rolno-spożywczym wręcz nam pomógł. Co roku rośniemy o 1-2 pproc. W 2014 r. dynamika wyniosła ponad 3 proc. i na koniec I kwartału mieliśmy ponad 30 proc. udziałów w rynku — mówi Bartosz Urbaniak, członek zarządu BGŻ BNP Paribas odpowiedzialny za biznes agro.

W liczbach jest to 8,6 mld zł, gdyż cała wartość rynku szacowana jest na około 29 mld zł. Trzeba zaznaczyć, że jest to kwota obejmująca tylko finansowanie dostarczane przez krajowe banki. Duże korporacje międzynarodowe z branży food & agri zazwyczaj zaopatrują się na rynku długu za granicą. W kraju 60 proc. obrotów przypada na gospodarstwa rolne, reszta na produkcję, przetwórstwo itp. Jest pewien problem z ustaleniem liczby rolników w Polsce, bo według GUS-u na roli pracuje 3 mln osób.

Z kolei KRUS ma 2 mln klientów, a dopłaty unijne bierze 1,3 mln gospodarzy. BGŻ BNP Paribas ma jeszcze inną klasyfikację: gospodarstwa towarowe, czyli takie, które dostarczają na rynek cokolwiek z własnej produkcji. Jest ich około 350 tys. Rolnik dla banków staje się coraz bardziej atrakcyjnym klientem. W ostatnich latach nastąpiła ogromna zmiana, jeśli chodzi o wykorzystanie produktów finansowych przez mieszkańców wsi. Według

Rolnik dla banków staje się coraz bardziej atrakcyjnym klientem. Według badań Agribusa, w 2014 r., aż 93 proc. gospodarzy dysponowało rachunkiem, a 75 proc. płaciło kartą. Są to wskaźniki, o jakich w całym przekroju społeczeństwa banki mogą tylko pomarzyć. Odsetek właścicieli kont osobistych wynosi 78 proc., a kartę ma niespełna 50 proc. obywateli.

Z punktu widzenia banków atrakcyjne jest też, że farmerzy zdecydowanie częściej sięgają po finansowanie w banku. Odsetek zadłużonychwzrósł z 6 proc. w 2010 r. do 46 proc. w ubiegłym roku.

— Gospodarstwa rolne silnie się zadłużają. Nie jest to ten sam poziom co we Francji i Niemczech, jednak trend jest bardzo wyraźny. Rolnicy biorą finansowanie na inwestycje w sprzęt oraz kupno ziemi — wyjaśnia Bartosz Urbaniak. Pół żartem, pół serio mówi, że dzisiaj najdroższym miejscem pracy w Polsce jest kabina ciągnika rolniczego. Kupno traktora to wydatek kilkuset tysięcy złotych. Do tego dochodzą zakup ziemi (30 tys. zł za hektar) i koszty pracownika.

— Koszty są duże, ale jest to też miejsce pracy nieulegające deprecjacji, ponieważ ziemia lepiej uprawiana lepiej rodzi. Poza tym jej ceny cały czas idą w górę — mówi Bartosz Urbaniak.

Pomnik dla Putina

BGŻ BNP Paribas szacuje, że rynek rolny urośnie w tym roku o około 9 proc. Do 2017 r. bank chciałby zwiększyć udziały w rynku do 34 proc. Dość skromnie, jeśli porównać te założenia z planami konkurentów, którzy w kilka lat zamierzają zdobyć 10 proc. rynku.

— Pracujemy w sektorze rolno-spożywczym od lat i mamy dużo pokory wobec wszelkich przewidywań. Jesteśmy optymistami, jeśli chodzi o przyszłość, jednak widzimy też zagrożenia, które nie muszą, ale mogą się spełnić — podkreśla szef agrobiznesu w BGŻ. Koniunktura w rolnictwie jest zmienna jak pogoda i nigdy nie wiadomo, skąd wiatr zawieje i jakie wywoła skutki. Kiedy Rosja wprowadziła embargo na produkty rolne, rolnicy byli załamani. Teraz okazuje się, że jego wpływ jest bardzo niejednoznaczny. Jedni wciąż nie mogą podnieść się po ciężkim ciosie, inni chcą stawiać pomnik Putinowi, bo „pomógł” im znaleźć nowe rynki zbytu.

— Załamanie eksportu warzyw i owoców w jednostkowych przypadkach było bardzo dotkliwe, ale jako całość branża poradziła sobie bardzo dobrze, wchodząc na rynki Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. Wzrosło też spożycie krajowe. BGŻ BNP Paribas z tytułu embarga nie odpisał ani złotego — mówi Bartosz Urbaniak. Zresztą rozwój polskiego rolnictwa można mierzyć kolejnymi rosyjskimi embargami, które Moskwa wprowadzała w przeszłości cztery razy, za każdym razem zmuszając rolników do modernizacji produkcji i szukania rynków zbytu.

— Z producenta płodów rolnych i dostawcy półproduktów wybijamy się na niezależność. Mamy jeden z najnowocześniejszych przemysłów przetwórczych w Europie. Dzisiaj wiele produktów na Zachodzie powstaje w Polsce, jest tylko przepakowywane za granicą i sprzedawane pod innym brandem. Doszliśmy do etapu, kiedy polski producent sam może sprzedawać pod własną marką — uważa Bartosz Urbaniak.

Pytanie tylko, jak zareaguje niemiecki konsument, kiedy dowie się, że jego ulubiony kotlet pochodzi z Polski? Na mniej zamożnych rynkach, jak kraje Maghrebu, polska żywność konkuruje z produktami made in USA, które są jeszcze tańsze, ale z naszymi wyrobami przegrywają jakością. O wygranej zadecyduje cena ropy naftowej, określająca zasobność budżetów naszych odbiorców, ale także konkretne zapisy wykuwanej obecnie umowy o wolnym handlu między USA i Europą.

Na razie polskiemu przemysłowi drobiarskiemu sprzyjają kłopoty amerykańskich farmerów związane z ptasią grypą, ale w ostatecznym rozrachunku epidemia stanowi dla nich takie samo zagrożenie jak dla konkurentów.

— Czasy są bardzo skomplikowane, a przyszłość ma charakter mozaikowy: jest mnóstwo przesłanek do optymizmu, ale też sporo zagrożeń. Moim zdaniem, jest to jeden z najbardziej skomplikowanych, nieprzewidywalnych sektorów gospodarki i trzeba wielu lat, żeby go poznać, nawiązać relacje z klientami — mówi Bartosz Urbaniak. Bankowcy powinni pamiętać przypadek ABN Amro w Polsce, którym kierował wybitny specjalista od agro, tyle że w Irlandii. Bank rósł bardzo dynamicznie, ale później na straty trzeba było spisać połowę portfela kredytowego.

Miliardowe inwestycje

Co o rolniku mówią statystyki? Rozporządzalny dochód gospodarstwa rolniczego co roku rośnie. W 2013 r. (ostatnie dane z rocznika rolnictwa opublikowane w tym roku) wyniósł 5044 zł wobec 4750 zł rok wcześniej i 2595 zł w 2005 r. Dla porównania — gospodarstwa pracowników miały do dyspozycji odpowiednio 4289 zł, 4254 zł i 2598 zł. Dziesięć lat temu rolnicy inwestowali w skali roku prawie 2,4 mld zł, a w 2013 r. już 4,9 mld zł, z czego prawie 2 mld zł pochłonęły inwestycje w budynki, 1,7 mld zł maszyny i urządzenia, a prawie 650 mln zł środki transportu.

3 PYTANIA DO MARCINA CHROBOTA, PREZESA MARTIN & JACOB, FIRMY BADAJĄCEJ RYNEK ROLNICZY

Polski rolnik jest młody i wykształcony

1Czym wyróżnia się i jak zmienia się polski rolnik?

Jest coraz lepiej wykształcony. Z badania Agribus, przeprowadzanego rokrocznie na grupie ponad 1000 rolników posiadających gospodarstwa o powierzchni wyższej niż 15 hektarów, wynika, że wykształcenie wyższe kierunkowe, czyli rolnicze lub ogrodnicze, miało w 2014 r. 5,6 proc. rolników wobec 2,7 proc. w 2003 r., a rolnicze policealne — 27 proc. rolników, podczas gdy w 2003 r. 17,8 proc. Nasi rolnicy są młodzi i ta cecha wyróżnia nas na tle UE. Coraz częściej wspierają się nowymi technologiami w zarządzaniu gospodarstwem — smartfony i aplikacje służą mu nie tylko do rozrywki. Internet stał się pierwszym źródłem informacji o prowadzeniu gospodarstwa, pozwala natychmiast sprawdzić opinie innych gospodarstw o maszynach i usługach i skonfrontować wiedzę o skuteczności i zastosowaniu konkretnych środków ochrony roślin.

2 Jak brak pieniędzy unijnych, wynikający z oczekiwania na uruchomienie konkursów nowej perspektywy budżetowej, zmienia sytuację zakupową rolników?

Inwestycje w sprzęt rolniczy nie ustały, ale widać rosnący popyt na coraz mocniejsze maszyny — rośnie popularność tych o mocy ponad 100 KM, podczas gdy wcześniej było to 70-99 KM. Widać więc, że dzisiaj kupują głównie większe gospodarstwa i wydają pieniądze bardziej racjonalnie.

3 Dlaczego rolnik coraz powszechniej zaczyna być postrzegany jako atrakcyjny konsument?

To pewny klient, który spłatę zobowiązań traktuje honorowo, a do tego ma twarde zabezpieczenia w postaci ziemi — dobra szybko zbywalnego i wciąż zyskującego na wartości. Do tego prowadzi dwa rodzaje gospodarstwa — rolne i domowe, więc potrzebuje dóbr i usług do obu, a także finansowania tych zakupów.

 

OKIEM ANALITYKA

Wieś w dobie internetu

DARIUSZ GÓRSKI

analityk DM BZ WBK

Banki zainteresowały się rynkiem rolnym, bo tkwi w nim spory potencjał wzrostu. Na razie Polska stoi nie eksportem nowoczesnych technologii, ale produktów rolnych. To jest duży, rosnący biznes, nie mamy w gospodarce tak dużych sektorów, a na dodatek penetracja usługami finansowymi gospodarstw wiejskich jest relatywnie niskia, co tłumaczy zainteresowanie banków tym rynkiem, który dodatkowo zasilany jest stałym dopływem pieniędzy z dopłat i różnych funduszy unijnych. Kiedyś była to domena banków spółdzielczych, BGŻ i częściowo PKO BP. Rosnąca konkurencja z pewnością odbije się na ich pozycji. Otwarte pozostaje pytanie, czy długie relacje z klientami, dostępność serwisu, bliskość oddziału nadal będą stanowić ważną przewagę konkurencyjną wobec rosnącej penetracji internetu na wsi i wykorzystania e-bankowości.