Biogazownie i recykling zastąpią Poloczkowi Seata

Paweł Janas
opublikowano: 2011-11-09 00:00

Biznesmen liczy się z tym, że VW przejmie od niego kontrolę nad sprzedażą hiszpańskiej marki w Polsce. Dlatego ma awaryjny plan: energetykę

Transakcja między Volkswagenem (VW) a Janem Kulczykiem dotycząca przejęcia kontroli nad dystrybucją marek niemieckiej grupy w naszym kraju: VW, Skody, Audi, Porsche i Bentleya, nie kończy roszad na rynku. Poza niemiecką grupą pozostaje sprzedaż marki Seat, prowadzona przez Krystiana Poloczka. — Wypowiedzenia nikt mi nie wręczył, choć liczę się z takim scenariuszem. Myślę, że koncern z pewnością będzie chciał się ze mną dogadać. Mam jednak w umowie zagwarantowany trzyletni okres wypowiedzenia. Na razie walczymy o rynek — mówi Krystian Poloczek, właściciel i szef rady nadzorczej Iberia Motor Company (IMC). VW zrobił już pierwszy krok — latem tego roku przejął od jednej ze spółek Poloczka dystrybucję seatów w Rosji. — Scenariusz przejęcia wydaje się przesądzony. Nie ma możliwości, by Volkswagen, który przejął kontrolę nad pozostałymi markami, pozostawił prywatnemu importerowi wolną rękę — mówi jeden z ekspertów branży związany ze strukturami VW w Polsce.

Słaby rok

IMC to ukochane dziecko Krystiana Poloczka. Opiekował się nim od 20 lat, licząc na dynamiczny rozwój polskiego rynku motoryzacyjnego. Wzorem była oczywiście Hiszpania, gdzie w najlepszych latach sprzedawano nawet 1 mln nowych samochodów rocznie. Początkowo taki scenariusz mógł się ziścić także na Wisłą. Pod koniec lat 90. sprzedaż nowych aut przekraczała 600 tys., a seaty były w pierwszej dziesiątce. Potem rynek osłabł, znacznie gorzej wiedzie się także hiszpańskiej marce. Według danych Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, od stycznia do października firma sprzedała 2392 auta, czyli o 20,8 proc. mniej niż przed rokiem. Inna sprawa, że sprzedaż seatów to tylko część działalności Iberia Motor Capital Group (IMCG) kontrolowanej przez Krystiana Poloczka. Szef IMCG oblicza, że wyłączenie spółki sprzedającej seaty sprawiłoby, że udział motoryzacji w strukturze przychodów grupy spadłby z 80 do 50 proc. Nie oznacza to jednak rozbratu z branżą. — Pozostałaby nam działalność dilerska. Poza seatami sprzedajemy też fiaty, hyundaie czy kie. Mamy także udziały w spółceEurocar montującej w ukraińskim Użgorodzie skody — zastrzega szef IMCG. Iberia eksperymentuje także z chińskimi samochodami elektrycznymi firmy BYD. Na początku przyszłego roku chce je testować w Polsce. Spalinowe auta tej marki Iberia sprzedaje na Ukrainie. W Polsce ze względu na ostre unijne wymogi homologacyjne nie ma szans na ich sprzedaż.

Jak miliarder

Krystian Poloczek deklaruje, że IMCG będzie intensywnie rozwijać się w innych branżach, m.in. energetyce. — Będziemy inwestowali w biogazownie i pellety, czyli recykling wszelkiego rodzaju odpadów organicznych z branży rolno-spożywczej. Interesuje nas energia odnawialna — pozyskanie energii z surowców ubocznych produkcji rolnej, np. słomy. Chcę także zaangażować się w upowszechnienie wykorzystania w oświetleniu technologii ledowej, która już dziś z powodzeniem stosowana jest w motoryzacji — wylicza Krystian Poloczek. Nie ujawnia jednak szczegółów inwestycji. Biznesmen postawi też na rozwój deweloperki. Iberia ma spory bank nieruchomości. Najszybciej ruszy inwestycja w Piastowie na terenie liczącym 10 hektarów, przylegającym do siedziby firmy. — Mamy już wszystkie pozwolenia. Ruszamy z budową mieszkań, biur oraz obiektów handlowo-usługowych. Później przyjdzie czas np. na Katowice — mówi szef IMCG.

Sądowe problemy

W 2010 r. sąd skazał Krystiana Poloczka za oszustwo i pranie brudnych pieniędzy. Wyrok: dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć i grzywna 300 tys. zł. Po apelacji w marcu 2011 r. wyrok został uchylony i zwrócony do ponownego rozpoznania (nowy proces rusza w grudniu). Sprawa, którą „PB” opisał jako pierwszy, dotyczy wydarzeń z lat 2001-02. Krystian Poloczek jako prezes Iberia Motor Company podpisał wtedy umowy, dotyczące druku i dystrybucji aż 6,5 mln ulotek i cenników samochodów marki Seat, za co IMC zapłaciła prawie 11,5 mln zł. Według prokuratury, umowy te były fikcyjne i miały na celu wyprowadzenie pieniędzy ze spółki. Właściciel polskiego oddziału Seata i wiceszef Pracodawców RP konsekwentnie zapewniał, że to nieprawda i że jest niewinny.