Po raz pierwszy w tym roku bitcoin zaliczył spadkowy miesiąc. W maju, gdy jego wartość skurczyła się niemal o 10 proc., indeks Nasdaq 100, napędzany modą na spółki związane ze sztuczną inteligencją, zaliczył 8-procentową zwyżkę. Powodem tak dużej różnicy były nawarstwiające się problemy instytucji powiązanych z rynkiem kryptowalut. Szanse na to, że sytuacja znowu się odwróci są małe, bo regulacyjna pętla zaciska się na kolejnym przedstawicielu niszy.

Pech. jakich mało
W maju 2022 r., gdy indeks Nasdaq 100 leciał na łeb, na szyję, jego współczynnik korelacji z bitcoinem wynosił 0,8. W tym roku, przy zdecydowanej zwyżce kursów akcji, korelacja wyniosła tylko 0,2. Inwestorzy z rynku kryptowalut, którym udało się przynajmniej częściowo skorzystać ze zbliżonych notowań aktywów na początku tego roku, teraz zostali na lodzie. W pierwszych czterech miesiącach roku, gdy korelacja bitcoina ze spółkami technologicznymi nadal była stosunkowo duża, kryptowaluta zdrożała o ponad 70 proc., jednak obecnie rozmiar rocznej zwyżki stopniowo się kurczy.
Opinie inwestorów na temat tego, jak korzystne jest powiązanie bitcoina z takimi tradycyjnymi aktywami, zmieniają się wraz z nastrojami giełdowymi. Przez lata entuzjaści waluty opartej na sieci blockchain byli dumni z tego, że ta nie jest postrzegana jako tradycyjny instrument giełdowy, dzięki czemu nie mają na nią wpływu takie czynniki, jak koniunktura gospodarcza czy decyzje banku centralnego. W 2020 r., gdy pandemiczna hossa giełdowa przyciągnęła nowy kapitał na rynek kryptowalut, zwiększając jego powiązanie z akcjami, mało kto jednak narzekał.
Podejście zmieniło się w 2022 r., gdy głęboka bessa giełdowa dobiła ceny wirtualnych aktywów. Przecena bitcoina zaraz po agresji rosyjskiej na Ukrainę pozbawiła go miana “nowego złota” - bezpiecznej przystani na czas globalnych niepokojów. Stał się on w oczach inwestorów niczym innym, tylko ryzykowną wersją akcji. O tym jak bardzo, przekonaliśmy się stosunkowo niedawno.
Powracające bolączki
W pierwszej kolejności ryzyko inwestycji w dane aktywa kojarzy się wahaniami jego ceny. W przypadku bitcoina na pierwszy plan w drugiej połowie 2022 r. wysunęło się inne, bardziej poważne zagrożenie. Gdy kursy kryptowalut zaczęły spadać, wiele instytucji straciło płynność finansową i zbankrutowało, pozbawiając klientów wszystkich środków. Po upadku giełdy FTX, której nielegalny model biznesowy wyzerował konta ponad miliona użytkowników, regulatorzy przyjrzeli się branży.
Z każdym dniem na światło dzienne wychodzą coraz to nowe rewelacje związane z nielegalną działalnością, prowadzoną przez spółki powiązane z kryptowalutami. To tylko zwiększa pesymizm na zdołowanym już rynku. Kilka dni temu amerykański SEC, odpowiednik polskiego KNF, oskarżył Binance’a, największą na świecie platformę do handlu kryptowalutami, o niewłaściwą obsługę środków, wprowadzanie klientów i regulatora w błąd oraz łamanie zasad dotyczących instrumentów finansowych.
Warto zauważyć, że to Binance był instytucją, która odkryła i opublikowała nieprawidłowości modelu biznesowego FTX. Udało jej się w ten sposób przejąć wielu klientów konkurenta, tuż przed jego bankructwem. Changpeng Zhao, prezes Binance’a, nawoływał wtedy do utworzenia bardziej precyzyjnych ram prawnych. Teraz jego firma usłyszy zarzuty, które mogą diametralnie zmienić jej pozycję rynkową. W ciągu doby od pojawienia się informacji o potencjalnym procesie, klienci wypłacili z platformy Binance 702 mln USD. Zaufanie traci więc instytucja, która dotychczas uznawana była za najbardziej stabilną. Podobny los wkrótce może spotkać Coinbase, giełdę której również przygląda się SEC.