Polscy przedsiębiorcy przymykają oczy na korupcję. Boją się, że bez łapówki wypadną z gry — twierdzi Julia Pitera, prezes Transparency International Polska, organizacji badającej zjawisko korupcji i walczącej z łapownictwem.
„Puls Biznesu”: Czy korupcja w obrocie gospodarczym jest wielkim problemem?
Julia Pitera: Ogromnym. Występuje powszechnie, ale jest bardzo trudna do wykrycia, bo solidarność dającego i biorącego jest zbyt silna. Ponadto przedsiębiorcy ją tolerują i godzą się na nią. Często nie mają innego wyjścia, jak zapłacić np. procent od wysokości zamówienia, bo tylko wtedy mogą liczyć na zrobienie interesu. No i kółko się zamyka. Kto się nie dostosuje, wypada z gry.
W których sektorach gospodarki najczęściej daje się i bierze w łapę?
— Aż 75 proc. wyższej kadry kierowniczej zdaje sobie sprawę z tego, że bez „posmarowania” komu trzeba firma nie odniesie sukcesu i nie otrzyma np. zamówienia. Korupcja występuje szeroko we wszystkich branżach i sektorach. Największe bagno panuje w budownictwie, zamówieniach publicznych, sektorze bankowym, handlu i usługach.
Jak firma może się zorientować, że jakiś jej pracownik jest korumpowany?
— Mogą na to wskazywać np. częste i powtarzające się zakupy małych ilości produktu od tego samego dostawcy, płacenie gotówką lub wyjątkowo powolne lub przyspieszone płatności, częste raporty o stracie towarów lub skasowaniu partii towaru czy umarzaniu nieściągalnych należności, nadmierne zakupy po cenach rabatowych, nadmierne wykorzystywanie możliwości zaciągnięcia kredytu itp.
Czy powszechne w stosunkach między firmami dawanie prezentów podpada pod łapownictwo?
— Uważam, że dopuszczalne jest dawanie drobnych upominków czy zapraszanie na obiad. Należy jednak wystrzegać się drogich prezentów oraz gotówki wręczanej bezpośrednio czy przez pośredników.