Kraje Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej (ang. Middle East and North Africa) to najszybciej rozwijający się region świata. Wzrost gospodarczy wspierany jest przez rozwój budownictwa, telekomunikacji, logistyki i transportu, a także bankowości. Tamtejsze rynki są bardzo nisko skorelowane z innymi rynkami, co w długoterminowej perspektywie może dać inwestorom korzyści z dywersyfikacji portfela.

W tym roku posiadacze jednostek uczestnictwa funduszy inwestujących w regionie MENA mają powody do zadowolenia. Franklin MENA Fund w przeliczeniu na złote zarobił od początku roku 23,5 proc. Nieco mniej, bo 18 proc., zyskał w tym czasie Schroder Middle East. Ponad 50 proc. ich portfeli stanowią spółki z sektora finansowego, notowane głównie w Arabii Saudyjskiej,
Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Katarze i Kuwejcie. Nie bez znaczenia pozostaje też koniunktura na rynku ropy naftowej. Na terytoriach tych państw znajduje się około 60 proc. światowych zasobów czarnego złota oraz 45 proc. zasobów gazu ziemnego.
— Notowania ropy naftowej w ostatnich miesiącach są dość stabilne. Zwyżki na giełdach MENA można wytłumaczyć i stabilnością notowań czarnego złota, i poprawiającą się kondycją tamtejszych gospodarek. Kraje te zasilane w petrodolary w ostatnim czasie zwiększyły nakłady na inwestycje infrastrukturalne, co z pewnością pozytywnie wpływa na wyniki tamtejszych firm — tłumaczy Marek Buczak, dyrektor ds. rynków zagranicznych w Querus TFI.
Specjalista uważa, że z uwagi na arabską wiosnę oraz obawy o jej wpływ na kraje Bliskiego Wschodu lata 2011-12 nie były zbyt udane dla tamtejszych giełd. Teraz nadrabiane są zaległości, a perspektywy uzależnione są od kształtowania się cen ropy naftowej.
— Może się okazać, że tamtejsze giełdy czeka okres podwyższonej zmienności, jeśli będzie się realizować kolejny etap rewolucji łupkowej w USA i Kanadzie. Jednak perspektywy rozwoju dla krajów Bliskiego Wschodu pozostają pozytywne. Należy mieć jednak świadomość, że stopy zwrotu funduszy zagranicznych są częściowo zawyżone deprecjacją złotego względem dolara — dodaje Marek Buczak.