Dywidendowa odmiana indeksu WIG20 rośnie o poniedziałek o 0,6 proc., do 3909 punktów. To oznacza, że – przy założeniu reinwestowania wypłacanych dywidend – inwestorzy odrobili już całość strat poniesionych od przełomu 2007 i 2008 r. Do wyrównania szczytu wszech czasów z października 2007 r. (4499 punktów) indeksowi brakuje jeszcze „zaledwie” 15,1 proc. zwyżki.
Tak WIG20 TR odrabiał straty z bessy lat 2007-2009. Źródło: Stooq.pl.
Polskie akcje z opóźnieniem dołączyły do parkietów z Nowego Jorku i Frankfurtu, których indeksy już w poprzednich dniach wyszły na historyczne szczyty, kładąc kres odreagowaniu fali zwyżek. Tym samym (przynajmniej na razie) idealnie sprawdziła się przepowiednia Davida Rosenberga z towarzystwa Gluskin Sheff, który mówił, że poważniejsza korekta (przekraczająca 10 proc ) może w ogóle nie nadejść, ponieważ większość inwestorów się spodziewa jej zajścia.
Z punktu widzenia naszego rynku warto zauważyć, że w ostatnich tygodniach doszło jednak do pewnej zmiany z zachowaniach inwestorów. Podczas gdy przed ostatnią realizacją zysków rynek od wielu tygodni w górę ciągnęły małe spółki (należące do sWIG80 i WIG Plus), to teraz znacznie lepiej od rynku zachowują się blue chipy. Można zatem zaryzykować tezę, że - jeśli rzeczywiście obserwujemy początek nowej fali hossy - to będzie ona napędzana przez największe spółki. Za takim obrotem spraw przemawia także techniczna sytuacja indeksu sWIG80, która wskazuje na zaledwie kilku - kilkunastoprocentowy potencjał indeksu sWIG80 w ciągu najbliższych 12 miesięcy.
