Bój o skup zboża odbija się świńską czkawką

Materiał redakcyjny
opublikowano: 1999-02-04 00:00

Bój o skup zboża odbija się świńską czkawką

Niewidzialna ręka rynku kiepsko sobie radzi z regulowaniem gospodarki rolnej i to nie tylko w Polsce, lecz na całym świecie. W krajach Piętnastki i USA produkcja żywności regulowana jest przez rządy na poszczególnych jej etapach, począwszy od stosowania odpowiednich bodźców podatkowych i kredytowych (zanim jeszcze rolnik podejmie decyzję o rodzaju i wielkości produkcji), a skończywszy na etapie skupu i przetwórstwa.

TYMCZASEM W POLSCE wciąż brakuje skutecznych mechanizmów regulujących podaż poszczególnych produktów rolnych. Agencja Rynku Rolnego podejmuje działania interwencyjne dopiero wtedy, gdy na torach kolejowych wyrastają góry zboża lub gdy grupy zdesperowanych rolników paraliżują kraj blokadami dróg. Nie należy tu mieć jednak pretensji do agencji. Powtarzające się coraz częściej protesty producentów żywności dowodzą jedynie, że kolejne rządy, mimo iż wiele na ten temat mówią, nie zrobiły jeszcze prawie nic w celu restrukturyzacji wsi.

W POLSCE NADAL 25 proc. ludności utrzymuje się z pracy na roli. Tymczasem w krajach Unii odsetek ten wynosi średnio 5 proc. Efektywność produkcji w naszych rozdrobnionych i nie wyspecjalizowanych gospodarstwach jest bardzo niska. Polski rolnik nie zdecyduje się jednak na specjalizację dopóki nie będzie miał pewności, że skończą się wreszcie gwałtowne zmiany koniunktury. Obecnie bowiem, niemalże co sezon, opłaca się produkować co innego. Raz mleko, raz mięso cielęce, kiedy indziej wieprzowinę. Na domiar złego brakuje jednolitego i bezpiecznego systemu kredytowania inwestycji w produkcję rolną.

TRWAJĄCA AWANTURA o świnie potwierdza tę tezę. Dowodzi ponadto, że rolnictwo to system naczyń połączonych. Jesienią producenci zbóż protestowali, bo rząd nie skupował lub skupował zbyt tanio nadwyżki zboża. Nie wszystkie jednak trafiły do zasobów ARR. Jedno co rolnik może zrobić z ubiegłorocznym ziarnem, to w ciągu sezonu przerobić je na mięso, czyli świnię. Problem polega na tym, że świni już na nic poza kiełbasą lub szynką przerobić się nie da. Producent musi więc sprzedać ją przetwórcy.

TU POJAWIA SIĘ kolejny problem. Ile rolnik powinien dostać za kilogram świni, aby zwróciły mu się koszty produkcji? Według ocen Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, średni koszt produkcji kilograma wieprzowiny wynosi obecnie 3,40 zł. Przed rozpoczęciem interwencyjnego skupu niektóre zakłady przetwórstwa płaciły nawet 1,80 - 2,00 zł za kilogram. ARR w ramach rozpoczętego przed dwoma dniami skupu interwencyjnego, proponuje 2,80 zł za kilogram mięsa I klasy.To tłumaczy małe zainteresowanie rolników sprzedażą żywca. Decydują się na nią tylko ci, którzy bardzo pilnie potrzebują gotówki, aby uregulować zaległe zobowiązania i uniknąć spotkania z komornikiem.

ZAŁAMANIE NA RYNKU wieprzowiny nie nastąpiło z dnia na dzień. Ceny skupu spadały regularnie od kilkudziesięciu miesięcy. Wpływ na ten proces miał również kryzys rosyjski i związany z nim spadek eksportu zboża oraz mięsa i jego przetworów. Zastanawiające jednak, że resort rolnictwa nie dostrzegł już wtedy możliwych konsekwencji i nie zaplanował działań zapobiegawczych. Pewnej nadziei na poprawę sytuacji można upatrywać w zapowiedzi rosyjskiego ministra rolnictwa, który ogłosił, iż jego kraj będzie musiał wkrótce kupić za granicą ponad 36 mln ton ziarna konsumpcyjnego i ponad 30 mln ton paszowego.

W TZW. ŚWIŃSKIE DOŁKI, spowodowane sezonowymi wahaniami podaży żywca wieprzowego, resort rolnictwa wpada od chwili urynkowienia polskiej gospodarki, niezależnie od tego, jaką partię polityczną reprezentują zmieniający się ministrowie. Dołek, w którym znalazł się rząd premiera Buzka, wydaje się jednak głębszy i bardziej rozległy niż poprzednie. Przyjęta przez rolników forma protestu sprawia bowiem, że cień świni kładzie się na sektory gospodarki zupełnie z rolnictwem nie związane. Spedytorzy, którzy wskutek blokad dróg nie wywiązali się z kontraktów, domagają się odszkodowań. O planowanych stratach wynikłych z odcięcia dojazdu do zakładu informuje również ZM Sokołów. Tylko świnie, które mimo osiągnięcia docelowej wagi nie trafiły do ubojni, tyją z nudów i tracą na wartości.