Bollywood ma swój Netflix

Anna DruśAnna Druś
opublikowano: 2015-09-09 22:00

Mają 26 mln użytkowników, 2 tys. filmów w bazie i własne studio produkujące 70 hitów rocznie — dlaczego nie mieliby mieć również narodowego Netfliksa...

Trzy najważniejsze rzeczy w Indiach to: krykiet, religia i filmy — tak własny kraj podsumowuje Kishore Lulla, właściciel i prezes Eros International, jednej z największych wytwórni filmowych krainy Bollywood, notowanej również na giełdzie w Nowym Jorku. Zakręceni na punkcie filmów Hindusi nie przegapią żadnej okazji, by obejrzeć najnowszą produkcję. Całymi rodzinami zasiadają przed telewizorami, szturmują kina od zapyziałych sal na prowincji po wielkie multipleksy w New Delhi lub… oglądają je na komórce dzięki zgranej na kartę SD pirackiej kopii.

KRYKIET, RELIGIA I FILMY:
KRYKIET, RELIGIA I FILMY:
To trzy najważniejsze rzeczy w Indiach. Bollywood wykorzysta tę wiedzę w swoim serwisie streamingowym.
Bloomberg

Ciężko ich również przekonać do płacenia abonamentów. To ostatnie Kishore Lulla chce zmienić, zanim zrobi to amerykański Netflix. Zainspirowany przez inwestora strategicznego w postaci londyńskiego funduszu Knight Assets & Co. LLP zamienia właśnie uruchomiony przez wytwórnię serwis Eros Now w płatny serwis streamingowy, odkładając na bok plany zastąpienia go staromodną kablówką. W pomyśle chodzi o wykorzystanie pokaźnego, bo mającego aż 2 tys. tytułów, katalogu filmów bombajskiego studia plus już nagrywanych nowości do zbudowania solidnego zaplecza oddanych użytkowników. Hindusi chcą przy tym ubiec amerykańskich gigantów, planujących indyjską ekspansję, takich jak Amazon czy Netflix.

— Pomyśleliśmy sobie: przecież mamy swój udział w rynku, mamy też własne filmy. Czemu nie mielibyśmy mieć własnej platformy do ich sprzedawania — mówi 53-letni Kishore Lulla. Dzięki wytwórni uruchomionej w 1977 r. przez jego ojca Arjana Eros International wypuszcza rocznie około 70 filmów, czyli więcej niż jakakolwiek hollywoodzka konkurencja.

— Jesteśmy dziś dokładnie w tym miejscu, w którym Netflix chciałby być za 5 lat — mówi Kishore Lulla. Jego słowa potwierdzają liczby. Serwisowi Eros Now udało się zaledwie w ciągu roku przyciągnąć aż 26 mln użytkowników, i to bez większej reklamy. Czynników składających się na ten sukces jest kilka.

Po pierwsze — demografia. Indie to kraj ludzi młodych, gdzie aż 46 proc. populacji stanowi młodzież poniżej 25. roku życia, w większości z podłączonym do internetu smartfonem. Pod względem liczby internautów kraj już dorównuje USA. Po drugie — cena. Najdroższy pakiet filmowy serwisu Eros Now kosztuje w Indiach zaledwie 50 rupii, czyli około 0,80 USD, ale sporo można dostać jedynie za bezpłatną rejestrację. Po trzecie — nowości. Stojąca za Eros Now wytwórnia obiecuje, że jego użytkownicy dostaną każdy świeżo wyprodukowany film równolegle z jego wejściem na ekrany kin. Obecnie takim magnesem ma być serial „Khel” o fanach krykieta oraz historyczna saga „Ponniyin Selvan” dziejąca się w czasach antycznego królestwa Tamilakamu. Do filmów serwis dokłada również nieodzowne w Bollywood soundtracki, zarówno w wersji dźwiękowej, jak i wideo, w tym dopasowane do samodzielnego odtwarzania układów tanecznych przez fanów danej produkcji. Konsultingowa firma Macquarie Group LTD szacuje, że w 2016 r. serwis będzie miał już 40 mln użytkowników, zaś w 2020 — 133 mln.

Mimo że może się spodziewać jedynie 10 proc. płacących za dostęp, to według ekspertów w ciągu 5 najbliższych lat dzięki reklamom i usługom towarzyszącym jest w stanie wypracować 664 mln USD przychodu, dwukrotnie więcej niż dziś. Inwestorom podoba się ta strategia. Akcje Erosa na nowojorskiej giełdzie zwyżkowały w ciągu roku o 59 proc., podnosząc firmie rynkową wartość do 1,94 mld USD. Eros to zresztą niejedyne studio Bollywood planujące serwis streamingowy. Podobne plany ma też Balaji Telefilms, stojące za popularnym serialem o superbohaterze sikhów „Turbanator”. Mający 65 mln subskrybentów Netflix będzie miał zatem z kim się w Indiach zmierzyć.

 

KRYKIET, RELIGIA I FILMY: To trzy najważniejsze rzeczy w Indiach. Bollywood wykorzysta tę wiedzę w swoim serwisie streamingowym. [FOT. BLOOMBERG]