Giełdowy debiut Botanika Farm jest planowany na drugą połowę roku. Do tej pory spółka rosła organicznie – reinwestowała zyski, korzystała z kredytów bankowych, dywidendy nie wypłacała. Dwa lata temu zgarnęła 1,5 mln zł w konkursie Nutritech organizowanym przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. W zeszłym roku pozyskała 7,5 mln zł z pierwszej emisji akcji, a w marcu tego roku 5,5 mln zł w kolejnej. Miała trafić na NewConnect, ale zmieniła plany i od razu mierzy w główny parkiet GPW.
– Będziemy pierwszym foodtechem na GPW. Potencjał rozwoju działalności jest ogromny. Do niedawna hamowało nas to, że popyt znacznie przewyższał nasze moce produkcyjne. Dlatego zakupiliśmy nowy zakład w Mietkowie. Inwestycja daje nam oddech na kilka najbliższych lat. Fabryka ruszyła na początku tego roku – mówi Bartosz Radziszewski, prezes Botaniki Farm.
Moc przerobowa nowego obiektu to 50 tys. ton surowca rocznie. Dla porównania, w 2023 r. firma przerobiła 18 tys. ton w starym zakładzie w Oławie. Ten został wygaszony, a linia produkcyjna jest w trakcie relokacji do Mietkowa. Plany? W tym roku 35-36 tys. ton, w 2026 r. 45 tys. ton, a w 2027 pełne wykorzystanie mocy.
– Nowa fabryka to dla nas game changer. Możemy przyjmować większe zamówienia i rosnąć razem z rynkiem – podkreśla szef firmy.
Długi rozbieg
Początki biznesu, który Bartosz Radziszewski stworzył razem z bratem Rafałem, sięgają 2003 r. W podwrocławskich Siechnicach powstała wtedy rodzinna firma Newcorn zajmująca się przetwórstwem kukurydzy na cele spożywcze. W 2009 r. biznes przyciągnął uwagę francuskiego giganta Champagne Cereals, który przejął większościowy pakiet udziałów. Bracia Radziszewscy zostali w firmie – jeden w roli prezesa, drugi w dziale jakości. Jednak w 2018 r. definitywnie zamknęli ten rozdział i postawili na własny projekt.
Tak narodziła się Botanika Farm. Pierwszym krokiem była inwestycja w pilotażowy zakład w Oławie, gdzie bracia rozpoczęli przetwórstwo surowców ekologicznych i konwencjonalnych. Celem było wypełnienie niszy rynkowej w sektorze bezglutenowym. Firma skupiła się na wysokiej jakości grysach, kaszach i mąkach dla przemysłu spożywczego – składnikach, z których powstają płatki śniadaniowe, wafle czy pieczywo. Sukces przyszedł szybko. Produkty trafiły na rynki zagraniczne, a skala działalności szybko wzrosła.
Oława już nie wystarczała. Wkrótce ruszyła więc kolejna inwestycja – zakład w Wałbrzychu, specjalizujący się w mieleniu surowców na tzw. mąki pudrowe. Równolegle bracia stworzyli markę Moncana. Pod nią rozwinęli linię produktów funkcjonalnych skierowaną nie do biznesu, lecz bezpośrednio do konsumentów, dostępną w sprzedaży internetowej.
Nowy rozdział
Dziś produkty firmy trafiają nie tylko do krajów europejskich, ale też do Japonii, Korei Południowej, Kanady i Stanów Zjednoczonych. Centrum operacyjne Botaniki Farm przeniosło się do Mietkowa, ale wałbrzyska fabryka wciąż działa. W miarę jak rosną moce przerobowe, coraz ważniejsze staje się zabezpieczenie dostępu do surowców.
– Tworzymy wokół Mietkowa grupy producenckie. To dla nas kluczowe, bo rozwijamy się dynamicznie i musimy mieć pełną kontrolę nad ilością i jakością surowców – mówi Bartosz Radziszewski.
Menedżer wskazuje, że jego firma wyróżnia się technologią. Opracowała własną metodę suszenia kukurydzy, a w przetwórstwie zbóż stosuje mikronizację – technologię znaną dotąd głównie w farmacji. Jest też jednym z nielicznych producentów spełniających rygorystyczne normy babyfood.
– Nie jesteśmy typowym młynem. Większość naszej produkcji to półprodukty: grysy, kasze, komponenty do płatków śniadaniowych, wafli, chrupkiego pieczywa. Mąka to najmniejszy segment naszego portfolio – tłumaczy Rafał Radziszewski, współwłaściciel spółki.
Plan: lider branży w Europie
Co dalej? Spółka chce konsekwentnie zwiększać udział w segmencie przetwórstwa i żywności ekologicznej. W perspektywie kilku lat ma zająć się także produkcją bioetanolu i skrobi natywnej z kukurydzy. Bracia liczą, że dywersyfikacja pozwoli im znacząco podnieść marże.
Botanika Farm zakończyła 2024 r. z przychodami na poziomie 46 mln zł, co oznacza wzrost o 6 proc. Zysk netto sięgnął 5,6 mln zł – to o 16,7 proc. więcej niż rok wcześniej. Spółka celuje w przekroczenie 100 mln zł sprzedaży do 2027 r.
– Pracujemy nad wieloma projektami: nowymi aplikacjami, produktami i procesami. Nasi klienci mają konkretne wymagania dotyczące surowców, które wykorzystują w swoich produktach, a my im je dostarczamy. Nadal koncentrujemy się na zaawansowanych komponentach do produkcji żywności w standardzie bezglutenowym i ekologicznym. Kluczowe obszary rozwoju to dla nas piekarnictwo, przemysł makaronowy, galanteria śniadaniowa, snacki i żywność dla niemowląt. Chcemy stać się liderem branży w Europie – zapowiada Rafał Radziszewski.
Foodtech to bardzo wąski wycinek ekosystemu innowacji. Według danych dealroom udział tego sektora w ostatnich pięciu latach stopniał z 7 do 3 proc. całego rynku venture capital (VC). Najwięcej finansowania przepływa przez Stany Zjednoczone, gdzie w 2023 r. do projektów z tego sektora trafiło blisko 5 mld USD. Na podium są też Wielka Brytania i Niemcy, ale wartość inwestycji w tych krajach była pięć razy mniejsza.
W Polsce finansowanie foodTech utrzymuje się na podobnym poziomie (2-4 proc.), ale w przeciwieństwie do globalnych statystyk – u nas obserwujemy trend wzrostowy. Rośnie także liczba transakcji, które w 2024 r. stanowiły 11 proc. wszystkich rund w Polsce (historycznie było to 2-5 proc.).
FoodTechu z pewnością nie jest tak popularnym wśród funduszy VC sektorem jak AI czy DeepTech. Myślę jednak, że projekty z tego obszaru mogą mieć równie znaczący wpływ na wzrost efektywności produkcji żywności, poprawę jej jakości czy zmniejszenie jej marnowania.