
Inwestorzy w dużej mierze mieli nadzieję, że dojdzie do przegranej Recepa Tayyupa Erdogana, który od dwudziestu lat dzierży stery w gospodarce łączącej Azję z Europą., której wartość szacuje się na ponad 900 mld USD. Dotychczasowe wyliczenia z komisji wyborczych wskazują jednak, że ostateczny wyrok jeszcze nie zapadł i kandydaci zmierzą się w drugiej rundzie.
Inwestorzy giełdowi bardzo negatywnie odnieśli się do tych doniesień, w efekcie czego benchmarkowy indeks runął o 6,7 proc. wyzwalając zabezpieczenia. Później doszło do odreagowania i odrobienia części strat, a spadek indeksu BIST-100 oscyluje wokół 2,5 proc. Mocno dostało się też tureckiej lirze, przeceniona została o 0,4 proc. w stosunku do dolara schodząc do 19,6578. Silnie potaniały też obligacje, a koszt a koszt ochrony długu przed niewypłacalnością skoczył w górę. Pięcioletnie swapy ryzyka kredytowego w Turcji wzrosły o prawie 100 punktów bazowych do 605 punktów, najwięcej od 21 kwietnia.
Prawdopodobnie w drugiej turze, która zaplanowana jest na 28 maja zmierzą się Erdogan z Kemalem Kilicdaroglu. Według danych z późnego poniedziałkowego poranku, po przeliczeniu ponad 98 proc. głosów, Erdogan miał 49,3 proc. głosów, a Kilicdaroglu uzyskał 45-proc.poparcia.
Turecka waluta, a także tamtejsza giełda znalazły się pod presją od czasu, gdy Erdogan rozpoczął szereg niekonwencjonalnych działań polityczno-ekonomicznych począwszy od 2018 r., w tym obniżki stóp procentowych w celu pobudzenia wzrostu, nawet gdy inflacja gwałtownie wzrosła przebijając poziom 85 proc., kontrole kursu walutowego i interwencje państwa. Spekuluje się, że w ramach „potajemnych” interwencji Bank Turcji przeznaczył na obronę liry prawie 117 mld USD.
