Branżowe targi chcą się przebić

Tadeusz Markiewicz
opublikowano: 1999-10-29 00:00

Branżowe targi chcą się przebić

Fairtile wchodzi w niszę rynku rekrutacyjnego

GRUPA DOCELOWA: Liczymy, że na nasze targi będą przychodzić ludzie, którzy mają dziś od 25 do 35 lat — mówi Ewa Thomas, szefowa projektu Fairtile. fot. Borys Skrzyński

Projekt Fairtile, zmierzający do uruchomienia branżowych targów pracy, na razie poniósł porażkę. Pierwsza edycja In-Finance została przesunięta z października na luty. Jedna przegrana bitwa nie zakłóciła optymizmu przedstawicieli projektu, którzy twierdzą, że ta forma targów przebije się na rynek zarządzania zasobami ludzkimi.

Ewa Thomas, szefowa projektu Fairtile, zauważa, że specjalistyczne targi pracy, skierowane do określonej grupy zawodowej, np. finansistów czy farmaceutów, są bardzo popularne na Zachodzie. W Polsce tak się nie dzieje, bo nasz — liczący dziesięć lat rynek — jest wciąż młodziutki. Poza tym brakuje organizatorów takich branżowych imprez. Najbardziej popularne targi pracy organizuje AIESEC (Międzynarodowe Stowarzyszenie Studentów Nauk Ekonomicznych). Jednak są one przeznaczone dla studentów bądź świeżo upieczonych absolwentów wyższych uczelni.

— Gorzej jest w przypadku targów pracy dla ludzi mających już doświadczenie zawodowe. Byłam na imprezie, na której na jednym ze stoisk znajdowały się oferty pracy dla kasjerek, a na drugim dla pracowników średniego menedżmentu. Nic dziwnego, że przedstawiciele wystawiających się firm byli sfrustrowani, że przychodzą na nie niewłaściwi i nieprzygotowani merytorycznie ludzie. Jeśli przygotowuje się imprezę dla wszystkich, to znaczy, że dla nikogo — przekonuje Ewa Thomas.

Czas w rekrutacji

Nasza rozmówczyni podkreśla natomiast rozmaite zalety specjalistycznych targów. Według niej, niebagatelne znaczenie może mieć czas poszukiwania odpowiedniego pracownika.

— Rekrutacja prowadzona przez firmy headhunterskie czy firmy search selection trwa średnio kwartał. Branżowe targi stwarzają możliwość szybkiego zdobycia CV wielu konkretnych fachowców. Doświadczony specjalista ds. zarządzania zasobami ludzkimi po dwóch-trzech minutach rozmowy jest w stanie powiedzieć, czy dana kandydatura jest interesująca — dopowiada Ewa Thomas.

— Jednak z drugiej strony, firmy nie chcą już same przeprowadzać rekrutacji. Starają się ten proces wypchnąć na zewnątrz, zlecając go firmom doradztwa personalnego — twierdzi Dariusz Krzemiński z katowickiego oddziału SMG/KRC Human Resources.

Ewa Thomas, polemizując z tą opinią, zaznacza, że zna duże firmy, które z powrotem same zajęły się rekrutacją, bo zewnętrzni doradcy personalni nie potrafili zrealizować ważnych projektów.

Katarzyna Wierska, dyrektor personalny jeleniogórskiej Jelfy, zastanawia się, czy takie targi mogą się przyjąć, skoro coraz więcej stanowisk menedżerskich ma charakter interdyscyplinarny.

— Przecież informatycy mogą z równym powodzeniem pracować w spółkach farmaceutycznych, konsultingowych czy dóbr szybkozbywalnych — uważa Katarzyna Wierska.

— Rzeczywiście, część stanowisk jest interdyscypliarna. Twierdzę jednak, że większość z nich ma charakter specjalistyczny — uważa Ewa Thomas.

Płacą za promocję

Ewa Thomas twierdzi, że firmy, które wystawiają się na Zachodzie, nie płacą za powierzchnię stoiska, ale za akcję promocyjną, którą przygotowuje organizator. Deklaruje, że w ten sam sposób będzie postępowało Fairtile. Promocja imprez będzie odbywała się przy pomocy prasy codziennej i branżowej, jak i sporego mailingu, obejmującego kilkadziesiąt tysięcy osób. Na razie jednak pierwsza próba przebicia się na polskim rynku zakończyła się porażką. Targi In-Finance zostały przesunięte z października na luty przyszłego roku. Według Ewy Thomas, zabrakło czasu na przygotowanie sprzedaży targów, bo proces decyzyjny w polskich firmach, niestety, przeciąga się.

— Naszym zadaniem jest po prostu przełamanie lodów — podsumowuje Ewa Thomas.