Branżowy dekalog nie wystarczy

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2013-10-10 00:00

Jeśli zamawiający nie uzgodnią z wykonawcami etycznych zasad, żaden branżowy kodeks się nie sprawdzi — ostrzegają drogowcy.

W firmach i instytucjach coraz modniejsze są kodeksy dobrych praktyk, zachęcające rynkowych graczy do etycznego działania. Własny dekalog ma grupa PKP, Polska Unia Dystrybutorów Stali, a ostatnio nad kodeksem prace zaczął też Polski Związek Pracodawców Budownictwa. Tworzy dokument m.in. po to, by w przyszłości firmy budowlane uniknęły problemów, z jakimi ostatnio borykali się drogowi przedsiębiorcy — narażeni na zmowy cenowe, podkupywanie podwykonawców i przerzucanie na nich części ryzyka. Okazuje się jednak, że drogowcy już swój kodeks mają.

FOT. BS
FOT. BS
None
None

— Kiedy dowiedzieliśmy się, że związek pracuje nad kodeksem, przesłaliśmy im nasz dokument, który opracowaliśmy już 7 lat temu. Działa jako straszak. Po uchwaleniu kodeksu odeszło z naszej organizacji kilka firm, które widocznie nie zamierzały go przestrzegać — mówi Wojciech Malusi, prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa. Jego zdaniem, kodeks jednak często nie jest skutecznym narzędziem uzdrowienia rynku.

— Dotyczy podmiotów zrzeszonych w organizacji, ale firmyspoza stowarzyszenia nie muszą go przecież stosować. Żaden kodeks nie będzie też nigdy skuteczny, jeśli nie będą go przestrzegać zarówno przedsiębiorcy, jak i zamawiający — uważa Wojciech Malusi.

Jego zdaniem, jeśli w przetargach jedynym kryterium będzie najniższa cena, firmy zawsze będą prowadzić ostrą cenową konkurencję, której efektem może być oszczędzanie na materiałach i robociźnie podczas realizacji kontraktu. Jeśli zamawiający obarczą wykonawców wieloma rodzajami ryzyka, rykoszetem dostaną podwykonawcy i dostawcy. Jeśli więc kodeks etyki ma działać w budowlance, przestrzegać go muszą wszystkie podmioty uczestniczące w realizacji kontraktu.