Budimex rozdrabnia portfel zleceń

Emil Górecki
opublikowano: 2012-10-30 00:00

Lepiej starać się o mniejsze przetargi — tak filozofię przyjął zarząd spółki. Z właścicielem ustalił też cenę wiedzy.

Na rynku budowlanym pojawia się coraz mniej dużych przetargów. Te, które już zostały ogłoszone (np. modernizacja mostu Grota w Warszawie), są obarczone jeszcze większym ryzykiem niż autostradowe. Budimex postawił więc na mniejsze zamówienia. Od początku roku do końca września złożył oferty w 400 przetargach za 15 mld zł. W analogicznym okresie 2011 r. starał się o 270 zleceń wartych 20 mld zł.

Mniejsze cięcia

— Kalkulujemy, by mniejsze zamówienia miały 1-2 proc. marży netto. Zwykle jednak w końcowym rozrachunku jest lepiej. Mniejsze kontrakty wymagają relatywnie większej liczby pracowników. Dlatego, choć zatrudnienie w Budimeksie będzie spadać wraz z kończącymi się zleceniami, dynamika tego procesu nie będzie duża — mówi Dariusz Blocher, prezes Budimeksu.

Grupa podpisała kontrakty za 6,3 mld zł, z czego 1,2 mld zł należy do upadłego kolejowego Przedsiębiorstwa Napraw Infrastruktury. Około 3,5-4 mld zł przypadnie na przyszły rok.

— Portfel zamówień na 2013 r. jest zapełniony. Nie widzę ryzyka, by stałe koszty mniejszych kontraktów zjadały marżę. W 2012 r. Budimex wypracuje ponad 100 mln zł zysku netto, nie można jednak zapominać, że około 170 mln zł wynik obciążyły problemy Przedsiębiorstwa Napraw Infrastruktury (PNI). Czekamy na kolejny budżet Unii Europejskiej na lata 2014-20. Zdobycie nowych kontraktów w drugiej połowie 2013 r. pozwoliłoby inwestorom widzieć perspektywy spółki w jaśniejszych barwach — mówi Maciej Stokłosa z DI BRE.

0,5 proc. za referencje

Czy pół procent przychodów Budimeksu (z wyłączeniem deweloperskiej spółki) za know- how właściciela, hiszpańskiej grupy Ferrovial Agroman, to dużo? Właśnie na tyle zostało wycenione wsparcie strategicznego inwestora w udzielaniu referencji, racjonalizacji procedur czy metod kontroli kosztów. Dariusz Blocher uważa, że na umowie zyskają… akcjonariusze mniejszościowi.

— Raport niezależnego audytora Ernst & Young wskazuje, że wsparcie od Ferrovialu przekłada się na około 1 proc. przyrostu zysku na poziomie brutto. To oznacza, że mniejszościowi będą zarabiać więcej — tłumaczy Dariusz Blocher.

By uniknąć posądzeń o transfer pieniędzy do Hiszpanii, obie spółki zwróciły się do ministerstw finansów o potwierdzenie rynkowego poziomu tej wyceny. Do czasu wydania tych decyzji opłata będzie o 25 proc. niższa, a potem zostanie wyrównana do poziomu rekomendowanego przez polskiego i hiszpańskiego fiskusa. Podobna umowa między Budimeksem a Ferrovialem funkcjonowała już w latach 2003-10.

— Tego rynek się spodziewał. Ceny za usługi Ferrovialu są zbliżone do minimum przedziału, prezentowanego wcześniej przez zarząd Budimeksu — mówi Maciej Stokłosa. Transakcje między głównymi właścicielami spółek i ich mniejszościowymi akcjonariuszami zawsze budzą podejrzliwość tych drugich. Przed dwoma laty głośny był spór, który toczyli: fundusz PZU oraz oponiarska Dębica i jej właściciel Goodyear. Chodziło o wiedzę na temat marży, z jakimi Dębica sprzedawała opony podmiotom powiązanym z właścicielem. Budimex zaplanował tę transakcję na tyle transparentnie, że nie odbiło się to na jego kursie.