Byli szefowie Silesii staną przed sądem

Maria Trepińska
opublikowano: 2005-02-09 00:00

Wkrótce na ławie oskarżonych zasiądą byli prezesi towarzystwa. Prokuratura oskarża ich o działanie na szkodę spółki.

Towarzystwo Finansowe Silesia (TFS) — spółka skarbu państwa, która otrzymała ponad 440 mln zł z państwowej kasy na wspieranie restrukturyzacji hutnictwa — od ponad dwóch lat była pod lupą Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW). Teraz działalnością byłych szefów spółki zajmie się Sąd Rejonowy w Katowicach.

Pierwszy akt

Prokuratura Rejonowa Centrum-Zachód w Katowicach skierowała pod koniec stycznia 2005 r. akt oskarżenia wobec Andrzeja B., byłego prezesa, i Andrzeja O., wiceprezesa TFS. Prokurator prowadzący sprawę zarzuca im działanie na szkodę spółki. Byłym szefom TFS grozi do 5 lat więzienia. Katowicka prokuratura liczy, że sprawa wkrótce trafi na wokandę, ale termin pierwszej rozprawy nie został wyznaczony.

— Nie zgadzam się z zarzutami, ale niech sprawę rozstrzygnie sąd — mówi Andrzej B.

Chodzi o przejęcie za długi przez TFS 48,9 proc. akcji prywatnego dystrybutora stali — Grupy Centrostal Bydgoszcz (GCB) „po cenie wynikającej z wyceny przeprowadzonej przez Skyline Investment, która nie oddaje ich rzeczywistej wartości”. Silesia wydała 91,8 mln zł na akcje, których wartość nominalna wynosiła 1,4 mln zł. Z aktu oskarżenia oraz opinii biegłego wynika, że wycena „była zawyżona”. Jerzy Rey, prezes Skyline, był nieuchwytny, a Maciej Rey, jego zastępca, nie znalazł czasu na rozmowę z „PB”. Andrzej O. pracuje teraz w GCB. Z nim także nie udało nam się porozmawiać.

Oprócz przejęcia akcji Silesia wypłaciła jeszcze Mieczysławowi Zamelskiemu i Czesławowi Tyburkowi, głównym akcjonariuszom GCB, 2,5 mln zł odszkodowania.

— Nastąpiło to zgodnie z umową — mówi Mieczysław Zamelski, prezes GCB.

Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że Silesia, która wyłożyła państwowe pieniądze na ratowanie prywatnej firmy, nie ma w niej wiele do powiedzenia. Prokuratura ustaliła, że najważniejsze decyzje dotyczące np. powołania-odwołania prezesa i rady nadzorczej wymagają zgody Mieczysława Zamelskiego.

Kto za tym stoi

Z akt sprawy wynika, że 16 lipca 2002 r. decyzje szefów TFS o przejęciu akcji GCB za długi zostały zaakceptowane przez walne zgromadzenie, a konkretnie przez Wiktora Łaszczyka, dyrektora departamentu restrukturyzacji w ministerstwie gospodarki. On z kolei tłumaczył w prokuraturze, że wykonywał instrukcje Andrzeja Szarawarskiego, ówczesnego wiceministra gospodarki odpowiedzialnego za hutnictwo.

— Nie mogłem wyrazić zgody, ponieważ to nie ja prowadziłem walne. Merytoryczny nadzór nad projektem sprawował departament restrukturyzacji w ministerstwie gospodarki — mówi Andrzej Szarawarski.

— Wykonywałem instrukcje wiceministra Szarawarskiego — potwierdził wczoraj Wiktor Łaszczyk.

Happy end?

Niezależnie od spraw sądowych, bydgoska spółka, która jeszcze kilka lat temu borykała się z problemami finansowymi, teraz notuje dobre wyniki. Według prezesa Zamelskiego, przychody za ubiegły rok wyniosły około 400 mln zł, a zysk netto 6 mln zł.