Catalyst: tłok na pierwotnym

Emil Szweda
opublikowano: 2020-09-06 22:00

Ze skrajności w skrajność. Od zamrożenia rynku w kwietniu i maju przez pierwsze emisje dla inwestorów indywidualnych doszliśmy do wysypu emisji dla inwestorów instytucjonalnych. Ale także dla mniejszych znajdą się ciekawe propozycje.

W poniedziałek ruszają zapisy na obligacje Ghelamco — w ramach publicznej oferty deweloper zaoferuje papiery warte 55 mln zł, ale w porównaniu do czterech emisji przeprowadzonych w czerwcu i lipcu kupon został obniżony o 0,6 pkt proc. — do 5,5 proc. w skali roku. W ten sposób Ghelamco nie tylko dyskontuje sukces poprzednich emisji (przy ofertach wartych 205 mln zł popyt wyniósł 436 mln zł), ale także dostosowuje warunki do kondycji rynku. Wiele wskazuje na to, że indywidualni inwestorzy są już w stanie zaakceptować niższe oprocentowanie, nie dlatego, że uważają ryzyko inwestycji za niższe, ale dlatego, że nie mają specjalnego wyboru. Alternatywą jest trzymanie pieniędzy na słabo oprocentowanych lokatach względnie w obligacjach oszczędnościowych, które mogą dać solidne odsetki pod warunkiem jednak, że inflacja utrzyma się na wysokim poziomie, a na razie — o czym poinformował GUS — tempo wzrostu cen spadło w sierpniu do 2,9 proc.

Firma Kruk natomiast przychodzi na gotowe. Windykator odstąpił od emisji publicznej w marcu, „odczekał” na ustabilizowanie warunków (odczekał w cudzysłowie, ponieważ w rzeczywistości spółka czekała na zatwierdzenie prospektu emisyjnego) i w nowej emisji zaoferuje 4,8 proc. odsetek (stały kupon). Nominalnie Kruk płacił inwestorom indywidualnym podobne odsetki nie tylko przed pandemią, ale przed aferą GetBacku, kiedy oferował 3,15 pkt proc. marży ponad WIBOR, co łącznie dawało właśnie około 4,8 proc. Kruk nie tylko nie oferuje premii, ale wrócił wręcz do kuponu z najlepszego dla siebie okresu. Nie można jednak powiedzieć, że oferta wycenia ryzyko kredytowe Kruka na takim samym poziomie. WIBOR dziś to mniej niż 0,3 proc. — utrzymanie „starych” warunków dawałoby 3,4 proc. odsetek.

Zamiar przeprowadzenia nowych emisji zgłosiły w ostatnich dniach Atal (dodatkowe 50 mln zł po pozyskaniu 150 mln zł), Benefit Systems (dwie emisje po 50 mln zł), Dino Polska, Develia, WB Electronics i Echo Investment (w euro). W każdym z tych przypadków w grę wchodzi nie tyle pozyskanie nowego kapitału, ile refinansowanie zapadających wkrótce emisji (w przypadku Echa są to jednak obligacje złotowe). O ile oferujący i emitenci po licznych próbach mogą być już pewni, że popyt inwestorów indywidualnych na obligacje korporacyjne ma się bardzo dobrze, o tyle w przypadku inwestorów profesjonalnych tej pewności nadal brak. Owszem — Echo uplasowało swoje emisje z sukcesem, podobnie jak zrobił to Atal, ale nie wiadomo jeszcze, jak głębokie są kieszenie funduszy. Emitenci na razie testują możliwość refinansowania i zebrania ewentualnych nadwyżek (Atal ma do wykupienia papiery za 70 mln zł, a zebrał już 150 mln zł), jakby nie byli pewni, czy pewna stała wysokość popytu znana z poprzednich lat jest już obowiązującym standardem, czy też apetyt na emisje powrócił tylko na moment i warto wykorzystać to okno czasowe, bo nie wiadomo, kiedy znów zostanie zamknięte.

Cóż, rynek obligacji korporacyjnych, w mniejszym stopniu niż akcje, ale jednak zdradza symptomy przegrzania. Rentowność papierów skarbowych ponownie spada, ale ma to zapewne więcej wspólnego z ryzykiem korekty na rynku akcji niż fundamentalnymi przesłankami. Rentowność obligacji high yield zeszła już do 5,3 proc., czyli poziomu notowanego tylko tuż przed pandemią. Rentowność znów stała się poszukiwanym przez inwestorów towarem, co może skończyć się kupowaniem zbyt wysokiego ryzyka za zbyt wysokie ceny.