Naczelnik zarządu Centralnego Biura Śledczego w Warszawie, młodszy inspektor Sebastian Michalkiewicz o najgłośniejszych aferach finansowych ostatnich lat
CBŚ opowiada nam m.in. o feralnych obligacjach Lehman Brothers, InterBroku, i o tym, kto może u nch pracować.
"Puls Biznesu": Czy w Polsce można uczciwie zostać milionerem?
Sebastian Michalkiewicz: Oczywiście. Wielu biznesmenów jest tego przykładem. Również organy ścigania powinny dużą wagę przywiązywać do ochrony przed oszustami polskich biznesmenów. Podobało mi się spotkanie ze służbami brytyjskimi, które określiły, że dla nich najważniejsza jest ochrona podmiotów gospodarczych, które płacą u nich podatki. W Polsce też tak powinno być.
Czym najczęściej zajmuje się wydział ekonomiczny CBŚ?
Dużo jest oszustw, wyłudzania podatków, kredytów. Z doświadczenia wiem, że zebranie materiału dowodowego jest tu łatwiejsze niż w przypadku spraw z rynku kapitałowego. Mamy grupę specjalistów skupioną na giełdzie. Na bieżąco kontaktujemy się z KNF, a jej członkowie są dobrymi specjalistami. Nie czekamy tylko na zawiadomienia z zewnątrz. Sami również prowadzimy rozpoznanie i działania operacyjne.
CBŚ zaangażowało się w sprawę klientów Citibank Handlowy, którym sprzedano feralne obligacje Lehman Brothers. Dlaczego?
Od Komisji Nadzoru Finansowego dowiedzieliśmy się, że klienci Citi Handlowego mają problemy z tą transakcją. Zaczęliśmy przyglądać się sprawie. W międzyczasie wpłynęło do nas zawiadomienie od stowarzyszenia pokrzywdzonych klientów tego banku z Wrocławia. Na tej podstawie wszczęliśmy postępowanie. Nie jest ono proste. Bank pozyskał klientów i na papierze sprawa wygląda klarownie. Klienci twierdzą jednak, że przedstawiciele banku gwarantowali bezpieczeństwo i zysk, reklamowali obligacje jako pewny produkt. Klienci dysponowali nawet wykresami zysków, jakie mieli otrzymać. Według klientów, już w trakcie podpisywania umów bank dobrze wiedział, w jakiej sytuacji jest Lehman Brothers i że obligacje nie przyniosą zysku [Citigroup było jednym z największych pojedynczych akcjonariuszy LB, z 4,5 proc. udziału w kapitale — red.]. Przypuszczam, że szeregowi pracownicy banku nie wiedzieli o tym. Dostawali jedynie prowizję od sprzedaży.
Jakie mogą być efekty waszej działalności?
Jeśli zbierzemy materiał potwierdzający opinie klientów, to postępowanie zmieni status "w sprawie" na "przeciwko" konkretnym osobom. Jeśli nie uda się zgromadzić dowodów, sprawę umorzymy. Trwają analizy. Zakończenie śledztwa to kwestia kilku tygodni. Sprawa obligacji Lehman Brothers to pierwszy przypadek w historii CBŚ, w którym chodzi o szkodę klientów, a nie banku.
Pod koniec stycznia bank zaproponował klientom ugodę i wykupienie trefnych obligacji za 60 proc. ich wartości. Tymczasem przed naszym śledztwem Citi Handlowy w ogóle nie chciał rozmawiać z poszkodowanymi. Co więcej, pierwszym posunięciem banku było poproszenie klientów o zwrot materiałów sprzedażowych. Klienci od razu przekazali nam tę informację.
Ugoda, nawet jeśli zostanie podpisana przez bank ze wszystkimi klientami, absolutnie nic nie zmieni z naszego punktu widzenia. Nie wpływa to na tok postępowania.
W USA FBI pewnie weszłoby w biały dzień do banku, w towarzystwie kamer zabezpieczyło dokumentację, a zarząd zostałby przesłuchany?
Wśród czynności procesowych i u nas przedstawiciele banku zostali przesłuchani w charakterze świadków. Zabezpieczone dokumenty poddajemy analizie, a osoby odpowiedzialne przesłuchujemy.
Czy CBŚ zajmuje się innymi, dużymi sprawami, które mają związek z rynkiem kapitałowym?
Obowiązuje mnie tajemnica zawodowa. Prowadzimy kilka spraw wobec nieprawidłowości w obrocie akcjami, ale nie mogę o nich mówić.
Wiadomo jednak, że CBŚ zaangażowało się w sprawę InterBroka, firmy foreksowej.
Udało nam się zebrać materiał dowodowy. Zarząd świadomie wprowadzał inwestorów w błąd. Przyjmowano zlecenia i pieniądze klientów, choć wiedziano, że firma straciła już płynność. Wystawiano fikcyjne dokumenty.
Poszkodowani pieniędzy jednak nie odzyskali.
Ciężko byłoby tego dokonać, skoro tych pieniędzy już nie było. Zabezpieczyliśmy jednak spory majątek właścicieli InterBroka i mniejszy — samej spółki. Syndyk, który był tam powołany, na bieżąco z nami współpracował. Akt oskarżenia powinien być już gotowy.
A co z podobną, ale niemniej głośną aferą WGI?
Nie zajmowaliśmy się tą sprawą, tylko Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Z drugiej strony, podjęcie decyzji o zablokowaniu kont, lokat nie jest proste. Później mogą pojawić się zarzuty i roszczenia o odszkodowanie, że przeszkodziło się w wyjściu z zyskiem z inwestycji. Trzeba mieć pewność, że chodzi o działanie przestępcze.
Czy CBŚ ma do czynienia za sprawą "toksycznych" opcji walutowych? Zajmujecie się problemem? Przedsiębiorcy mogli stracić na tych skomplikowanych transakcjach setki milionów, jeśli nie miliardy złotych.
Nie zajmowaliśmy się tą sprawą. Badała to Komisja Nadzoru Finansowego. Do nas trafiają dopiero takie sprawy, które mogą okazać się skomplikowanym przestępstwem na dużą skalę. Nie mieliśmy żadnych sugestii, aby zainteresować się opcjami. Nie zwróciła się do nas żadna poszkodowana osoba fizyczna czy prawna.
Czyli, jeśli przedsiębiorcy zgłoszą się do CBŚ, to zajmiecie się problemem?
Na pewno ustosunkujemy się do przedstawionych nam materiałów. Zgodnie z przepisami jesteśmy zobligowani do zajęcia się każdym zawiadomieniem o możliwości popełnienia przestępstwa. Mamy specjalny wydział do spraw zwalczania zorganizowanej przestępczości ekonomicznej — część to pracownicy procesowi, część — operacyjni do rozpoznawania sytuacji.
Świat się globalizuje. Współpraca służb również?
Nie mamy z tym problemów. Szybki obieg informacji zapewniają łącznicy — przedstawiciele zagranicznych służb rezydujący w Polsce i nasi łącznicy za granicą. Mamy więc możliwość przesłuchania osób za granicą. Dane zapewnia nam Interpol, Europol i inne organizacje. Dobrym przykładem współpracy służb z kilkunastu państw jest śledztwo dotyczące tzw. phishingu (wyłudzanie informacji w internecie).
Co najczęściej inicjuje wasze działanie?
Na przykład doniesienia medialne, doniesienia urzędów czy innych służb, bezpośrednie zawiadomienia od społeczeństwa oraz nasze własne rozeznanie operacyjne. Ważność poszczególnych źródeł jest porównywalna. Wiadomo jednak, że informacje własne czy od organów kontrolnych zawsze się potwierdzają i mają większą wartość. Zawiadomienia od osób fizycznych mają natomiast często dużą dozę emocji, a przestępstwa ekonomiczne są ciężkie do rozwiązania na kanwie prawa karnego. Często po dogłębnej analizie okazuje się, że zastosowanie mogą tu mieć jedynie przepisy prawa cywilnego.
Kilka lat temu KNF narzekała na prokuraturę, która często nie znała się na zawiłościach rynku kapitałowego…
Jeśli chodzi o prokuraturę warszawską, to na pewno tak nie jest. Każda z dużych spraw, jakie przeprowadzaliśmy, znalazła finał w sądzie. Prokurator wie, co robi, dokształca się w zakresie trudnych zagadnień. Dobrym przykładem są śledztwa tzw. układu warszawskiego, korupcji w Ministerstwie Finansów czy ostatnio — korupcji w PFRON. Głównie współpracujemy z prokuraturą apelacyjną i prokuraturami okręgowymi. Tam trafiają już wyselekcjonowani prokuratorzy. W prokuraturze rejonowej prokuratorzy przy ważnych sprawach również się starają, bo chcą się wykazać i być może awansować.
A jednak dużo spraw z rynku giełdowego nie wychodzi z prokuratury.
Przestępstwa giełdowe charakteryzują się bardzo dużym stopniem komplikacji. Bardzo dużo nieprawidłowości, które się pojawiają, nie należy rozpatrywać na płaszczyźnie prawa karnego, tylko — prawa cywilnego. To jedna z przyczyn. Po zbadaniu sprawy okazuje się, że nie było podstaw do postawienia zarzutów karnych. Bardzo ciężko jest zebrać materiał dowodowy potwierdzający świadome działanie mające na celu manipulację papierami wartościowymi.
Największe porażki i sukcesy pana ludzi?
Porażek nie było. A do największych sukcesów na pewno można zaliczyć sprawy, o których już wspomniałem — "układ warszawski" i korupcja w Ministerstwie Finansów oraz PFRON.
Czy politycy naciskają na CBŚ w jakiś konkretnych sprawach?
Nigdy nie miałem żadnego przypadku, by ktokolwiek chciał wywrzeć na nas presję. Nie było też żadnych sugestii.
Pomysłowość przestępców jest coraz większa. Ile osób pracuje w pionie ekonomicznym CBŚ?
W 2006 r. mieliśmy 32 etaty, a obecnie pracuje 60 funkcjonariuszy. To jeden z największych pionów w całym Biurze. Jeśli potrzebujemy nowe etaty dla analityków czy informatyków, to moi przełożeni z reguły przychylają się do moich wniosków. Wiedzą przecież, że zajmujemy się naprawdę poważnymi, skomplikowanymi przestępstwami. Do rozwikłania przestępstw internetowych powołaliśmy specjalną grupę funkcjonariuszy, która aktualnie prowadzi sprawę phishingu. Są to wyselekcjonowani spośród policjantów specjaliści z doświadczeniem i wiedzą z tego zakresu.
Trudno jest zatrudnić zdolnych pracowników przy sporych ograniczeniach płacowych?
Pieniądze to nie wszystko. Staram się ściągać do pracy ludzi zafascynowanych daną dziedziną. Stwarzam im możliwości doskonalenia. Uczą się korzystać z metod policyjnych, ze złożonej pracy operacyjnej. Dzięki temu stwarzamy możliwości realizacji zawodowej. Inaczej niż w niektórych krajach, rekrutować możemy jednak jedynie spośród policjantów. Dużej rotacji jednak nie ma. Z pionu ekonomicznego rocznie odchodzi jedna, dwie osoby. Tyle że na emeryturę po przepracowaniu 30 lat w Policji.
Wyniki dziaŁaŃ CBŚ
Centralne Biuro Śledcze to jednostka organizacyjna Komendy Głównej Policji. Istnieje od 2000 r. Podstawowym jego zadaniem jest rozpoznawanie i skuteczne zwalczanie przestępczości zorganizowanej.
Biuro nie opublikowało jeszcze raportu z działalności w 2009 r. Z danych za 2008 r. wynika jednak, że funkcjonariusze nie próżnują. W ich zainteresowaniu było 385 polskich grup przestępczych, 32 międzynarodowe, 5 rosyjskojęzycznych i 3 organizacje cudzoziemców (Biuro wyeliminowało 159 grup). 131 grup popełniało przestępstwa ekonomiczne, a CBŚ wszczęło przeciw nim 700 postępowań. Ogólnie CBŚ zabezpieczyło mienie o wartości 169,9 mln zł i odzyskało 26 mln zł.
Citibank sprzedawał obligacje upadłej instytucji w Polsce do kwietnia 2008 r., a w innych krajach — do ogłoszenia bankructwa przez Lehmana. W Polsce instrumenty, które miały być bezpieczne (teraz są raczej bezwartościowe), kupiło około 230 klientów Citi Handlowego, którzy wydali na to około 15 mln zł. Polski bank broni się, że był jedynie dystrybutorem. Klienci uważają, że dobrze jednak wiedział, w jakiej kondycji był Lehman. Sprawę chcieli oddać do sądu (pisaliśmy o tym jako pierwsi 15.10.2009 r.). Po naszej publikacji i zainteresowaniu sprawą CBŚ, Citi Handlowy zaoferował w styczniu odkupienie trefnych papierów za 60 proc. ich pierwotnej wartości. Obecnie CBŚ prowadzi działania operacyjne w Wielkiej Brytanii, gdzie Handlowy zawarł umowę o dystrybucję feralnych obligacji.
Straty klientów Warszawskiej Grupy Inwestycyjnej (upadła w 2006 r.) mogły przekroczyć 300 mln zł. Działalność krajowego wymiaru sprawiedliwości poszkodowani określają jako komedię pomyłek. Proces karny szefów WGI jeszcze się nie rozpoczął (są na wolności), a odzyskano jedynie 40 mln zł z amerykańskich aktywów WGI Consulting. KDPW wypłacił 30 mln zł z systemu rekompensat.
InterBrok to sprawa z 2007 r. Wtedy CBŚ zatrzymało trzech właścicieli firmy foreksowej, którzy mogli oszukać ponad 100 osób na około 500 mln zł (klienci wpłacili 230 mln zł). Większość pieniędzy wyparowała, ale udało się zabezpieczyć majątek wart około 50 mln zł. Twórcy tej piramidy finansowej są na wolności.
W połowie 2008 r. niezwykłą popularnością wśród eksporterów cieszyły się złożenia opcyjne, które miały zabezpieczać przed silnym złotym. Choć część przedsiębiorców świadomie spekulowało na rynku walutowym, to większość zbyt naiwnie zawierzyła profesjonalizmowi bankowych sprzedawców, którzy nazywali się doradcami lub opiekunami klienta. Przedsiębiorcy mówią o dziesiątkach miliardów złotych strat i o prawdopodobnym spisku dużych międzynarodowych banków, które najpierw zainicjowały boom na opcje, a potem grały na osłabienie złotego. Do tej pory dowodów na to jednak nie ma.
To potoczna nazwa koalicji UW-SLD, która oskarżana jest o korupcję i nieprawidłowości w przeprowadzaniu w stolicy przetargów publicznych w latach 1994-2001. Zatrzymania podejrzanych (politycy, gangsterzy, biznesmeni) trwały do drugiej połowy obecnej dekady. Chodziło o miliony złotych łapówek, m.in. za zgodę na budowę hotelu Intercontinental, budowę mostów Siekierkowskiego oraz Świętokrzyskiego i informatyzację urzędów. W sprawie przewijały się nazwiska znanych polityków.
We wrześniu 2009 r. CBŚ zatrzymało na gorącym uczynku urzędniczkę mazowieckiego PFRON-u, która za łapówki pozytywnie rozpatrywała wnioski o dofinansowanie zakupu wózków inwalidzkich. Zatrzymano też przedstawicielkę oraz szefową Warszawskiego Towarzystwa do Walki z Kalectwem (te dwie kobiety wręczały łapówki). PFRON mógł stracić nawet kilkanaście milionów złotych. Fikcyjni byli wnioskodawcy pomocy z państwowego funduszu, a sprzęt, który miał do nich trafić, w ogóle nie istniał. Trwa śledztwo, bo skala procederu mogła być znacznie większa.