"Polski rynek mieszkaniowy pozostaje wstrzemięźliwy. To, co nad Wisłą uznawane jest za niepokojące wzrosty cen, nie budziłoby aż takich emocji na Węgrzech, Łotwie, w Estonii, Austrii czy Islandii. W tej ostatniej ceny mieszkań zdążyły się już niemal podwoić od poziomu ze szczytu ostatniej hossy" - zwraca uwagę Bartosz Turek, główny analityk HRE Investment.
Polska pozostaje w ogonie tej nieruchomościowej hossy. Wg danych Eurostatu przeciętny metr nad Wisłą był w pierwszym kwartale br. o 6 proc. droższy niż 10 lat wcześniej.
W ciągu dekady najmocniej podrożały mieszkania na Islandii (ceny niemal podwoiły się), głównie za sprawą rozwoju turystyki.
Na Węgrzech po latach gorszej koniunktury poprawie sprzyja bardzo ekspansywna polityka rządu - obniżono z 27 do 5 proc. VAT na nowe mieszkania, wprowadzono także program dopłat do kredytów mieszkaniowych, premiujący rodziny mające lub chcące mieć dzieci.