O tym, że mieszkania deweloperskie drożeją w zawrotnym tempie, mówi się już od miesięcy. Kolejne rekordy padają także na rynku wtórnym.
– Jeszcze całkiem niedawno tylko w największych miastach cena 1 m kw. kawalerki przekraczała 10 tys. zł. W 2022 r. były to Warszawa, Kraków, Wrocław, Gdańsk i Poznań. Pod koniec 2023 r. dołączyły do nich też Białystok, Lublin, Rzeszów i Szczecin. Dziś na palcach jednej ręki można policzyć miasta wojewódzkie, w których średnia cen za metr najmniejszego mieszkania wynosi 7-8 tys. zł – mówi Rafał Bieńkowski, ekspert Nieruchomosci-online.pl.
Z danych tego portalu wynika, że w Krakowie, Warszawie i Katowicach ceny kawalerek w ciągu roku urosły o ponad 20 proc, we Wrocławiu – o 18 proc., a Gdańsku, Łodzi, Białymstoku, Lublinie, Opolu, Szczecinie i Zielonej Górze – o 10-15 proc.
Pośrednicy nie mają wątpliwości, że stawki za metr są przeszacowane.
– Oczekiwania sprzedających są zbyt wygórowane, a w ofertach coraz częściej pojawiają się absurdy. W rejonach, które uchodziły za tanie, teraz cena jest często o kilkadziesiąt procent wyższa - mówi Krzysztof Startek z biura Anndersonestates.pl.
Podobne obserwacje ma Katarzyna Műller z biura Landowscy Nieruchomości.
– Osoby prywatne podbijają sztucznie ceny, wystawiając nieruchomości za kwoty mocno przeszacowane, a to nie ułatwia tłumaczenia naszym klientom, że ich nieruchomość ma wartość X, a nie Y. Odczuwamy duży nacisk ze strony sprzedających, aby wystawiać nieruchomości za bardzo wysokie ceny, ponieważ „wszystko drożeje” – mówi Katarzyna Műller.
Emilia Kołodziej z firmy Housefly wspomina, że miała klienta, który podniósł cenę nieruchomości o 97 tys. zł w ciągu trzech miesięcy.
- Dotyczyło to mieszkania w bloku po PGR koło Wrocławia – zwraca uwagę Emilia Kołodziej.
Na ogromny wzrost cen w tzw. wielkiej płycie wskazuje także Sabina Libera z biura Libera Nieruchomości.
– Właściciele mocno zaszaleli z cenami ofertowymi, często licząc jeszcze na licytację w górę – opowiada Sabina Libera.
Dominika Chmielewska-Micielica z biura Chmielewska Nieruchomości zwraca jednak uwagę, że potencjalni kupujący są ostrożni i nie dają się naciągać na absurdalnie drogie inwestycje.
– Sytuacja na rynku była sztucznie nakręcana przez program Bezpieczny kredyt 2 proc. Ceny poszybowały. Gdy porównamy średnią cenę za metr w naszej miejscowości do przeciętnych zarobków, metr mieszkania jest niemal dwukrotnością pensji. Klienci mimo wszystko przebierają w nieruchomościach, nie kupują jak leci. Jeżeli oferty są mocno przeszacowane, to nadal nie ma nimi zainteresowania – mówi Dominika Chmielewska-Micielica.