Ciemne chmury nad prywatną koncesją

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2017-07-25 22:00
zaktualizowano: 2017-07-25 19:58

Wiceminister środowiska publicznie powątpiewa w plan budowy prywatnej kopalni na Lubelszczyźnie. To on decyduje o koncesji

Mariusz Orion Jędrysek, wiceminister środowiska i główny geolog kraju, upublicznił swoje pismo w sprawie projektu nowej kopalni węgla na Lubelszczyźnie. Jego wymowa jest krytyczna dla inwestora, czyli australijskiej firmy Prairie Mining (w Polsce ma spółkę PD Co), która prowadzi tam prace przygotowawcze. „Wątpliwości co do szans szybkiej budowy kopalni przez firmę PD Co budzi nie tylko niezłożenie wniosku o udzielenie koncesji wydobywczej, ale również wydłużenie czasu obowiązywania koncesji rozpoznawczych” — czytamy w piśmie. „Na chwilę obecną wykonano ok. 1/3 zaplanowanych prac. (…) przedsiębiorca sporządził dokumentację geologiczną, jednak z merytorycznego punktu widzenia nie wprowadzała ona żadnych istotnych informacji w odniesieniu do danych i opracowań już istniejących, a wykonanych przez skarb państwa” — podkreśla w piśmie Mariusz Orion Jędrysek.

DWA SPOJRZENIA: Prairie Mining, którą zarządza Ben Stoikovich (z lewej), chce zbudować na Lubelszczyźnie nową kopalnię. Przygotowuje się do złożenia wniosku o koncesję wydobywczą, za której wydanie odpowiada Mariusz Orion Jędrysek, wiceminister środowiska i główny geolog kraju. Efekty dotychczasowych prac Prairie Mining nie budzą jednak jego entuzjazmu.
Fot. Marek Wiśniewski

Prawnicy analizują

Prairie Mining wywodzi się z Australii, ale inwestuje wyłącznie w Polsce. Pracuje tu nad projektem budowy dwóch kopalni: na Lubelszczyźnie (koło państwowej Bogdanki) i na Śląsku (koło państwowej Jastrzębskiej Spółki Węglowej).

Pismo wiceministra środowiska dotyczy pierwszego projektu. W ramach prac nad nim Prairie Mining przygotowuje się do złożenia wniosku o koncesję wydobywczą i ma do niej, do 2019 r., prawo pierwszeństwa. Cytaty z pisma Mariusza Oriona Jędryska wskazują jednak, że do planów Australijczyków organ koncesyjny podchodzi z dystansem. Drugi z projektów Prairie Mining, pod nazwą Dębieńsko, też może się w przyszłości okazać problematyczny. Inwestor od siedmiu miesięcy czeka bowiem na odpowiedź Ministerstwa Środowiska na wniosek o zmianę parametrów koncesji. Chodzi w nim o opóźnienie obowiązkowego terminu uruchomienia wydobycia, do którego zobowiązał się poprzedni posiadacz koncesji, czyli czeski NWR.

Prairie Mining odmawia komentarza w sprawie pisma wiceministra środowiska, bo — jak twierdzą przedstawiciele firmy — pismo jeszcze do nich nie dotarło.

— Dokument upubliczniony w internecie analizuje na razie kancelaria prawna — mówi Mirosław Taras, wiceprezes PD Co.

Samorządy chcą miejsc pracy

Z pisma wiceministra wynika, że jest ono odpowiedzią na pisma lokalnych samorządów. Prosiły ministerstwo, które jest organem wydającym o koncesje, o przychylność dla Prairie Mining, który może być dla regionu ważnym inwestorem. W odpowiedzi wiceminister docenił „pozytywne nastawienie władz lokalnych do nowych inwestycji wydobywczych”. Miał jednak uwagi.

Co prywatne, co państwowe

Przez dziesiątki lat polskie surowce interesowały tylko państwowe firmamy wydobywcze. Dopiero nadzieje na komercyjne wydobycie gazu z łupków przyciągnęły zagranicznych inwestorów. Wnioskowali o koncesje, inwestowali w odwierty. Przedstawiciele resortu środowiska przyznawali, że polskie prawodawstwo nie jest na taki boom przygotowane. Jego owocem okazały się konflikty pomiędzy inwestorami. O węgiel do dziś rywalizuje prywatna Prairie Mining z państwową Bogdanką, o miedź — prywatna Miedzi Copper z państwowym KGHM. W przeszłości ostra rywalizacja dotyczyła też Pucka, gdzie na złoża soli i miedzi zęby ostrzyli sobie KGHM, Roman Karkosik, Polski Potas i Darley Energy.

„W rejonie lubelskim niektórzy przedstawiciele samorządu wspierają tylko jednego z czterech przedsiębiorców. Na terenie Lubelskiego Zagłębia Węglowego działa także Bogdanka, Global Minerał Prospects (należy do australijskiej firmy Balamara) oraz Polska Grupa Górnicza, które nie mogą liczyć na tak duże wsparcie władz lokalnych” — zauważył Mariusz Orion Jędrysek. — Pozostali inwestorzy nie są tu aktywni, nie kontaktują się z lokalnymi władzami. Jak i w czym mielibyśmy ich więc poprzeć? Jestem skłonny poprzeć każdego inwestora, który ma plan tworzenia w Chełmie miejsc pracy — odpiera zarzuty Tomasz Szczepaniak, wicestarosta chełmski, który jest jednym z adresatów listu Mariusza Oriona Jędryska.