Notowania Orlenu są w trendzie wzrostowym od połowy 2014 r. Akcjonariusze Grupy Lotos nie byli w tak komfortowej sytuacji, ale w ostatnich miesiącach to oni mogą zacierać ręce. W ostatnich sześciu miesiącach papiery Orlenu podrożały o 30 proc. Lotosu — aż o 50 proc. Wynik za ostatnie 90 dni jest podobny: Orlen 17 proc. w górę, Lotos aż 30 proc. W ostatnich 30 dniach akcjonariusze Orlenu są nawet pod kreską, podczas gdy właściciele Lotosu wzbogacili się o 11 proc.
— Orlen jest obecnie wyceniany fair, a Lotos jest spółką niedowartościowaną — uważa Łukasz Prokopiuk, analityk DM Banku Ochrony Środowiska. Specjalista podkreśla przy tym, że jeszcze trzy tygodnie temu kurs Orlenu byłby relatywnie mocniejszy. Po kursie widać, że inwestoromnie spodobała się przekazana 20 stycznia 2017 r. informacja o dalszym upaństwawianiu koncernu, czyli kupnie 4,9 proc. akcji przez Przedsiębiorstwo Eksploatacji Rurociągów Naftowych.
Skrajne położenie
Zdaniem naszych rozmówców, tym, co windowało w ostatnich tygodniach kurs Lotosu, jest walka rządu z wyłudzeniami VAT w obrocie paliwami. Lotos jest bardziej od Orlenu wrażliwy na nieuczciwą konkurencję. Diesel w produkcji gdańskiej firmy znaczy więcej niż w Orlenie, a to olej napędowy,a nie benzyny, napędzał oszustów. Nakłada się na to lokalizacja rafinerii obu spółek.
— Lotos działa na rynku rafineryjnym w Polsce. Orlen ma rafinerie w Polsce, na Litwie i w Czechach, więc efekty walki z oszustami podatkowymi w naszym kraju trochę się rozmywają w przypadku drugiej z firm — tłumaczy Krzysztof Pado, analityk Domu Maklerskiego BDM. Nawet umieszczenie rafinerii w Polsce ma znaczenie w kontekście wyłudzeń VAT. Płocka kwatera główna Orlenu jest zlokalizowana mniej więcej w centrum kraju. Lotos produkuje na samej północy.
— Lotos jest największym beneficjentem ograniczenia szarej strefy w Polsce. Najwięcej paliw sprzedaje się w Polsce na Śląsku. Lotos bez dostępu do ropociągów był z rynku wypychany. Orlen ma też dużo większą sieć stacji paliw, łatwiej więc mu było uplasować swoją produkcję na rynku hurtowym — wyjaśnia Łukasz Prokopiuk. Lotos musiał ratować się eksportem. Jaka była jego skala? — Ta informacja nie jest dostępna publicznie, ale szacuję, że w pierwszym i czwartym kwartale eksport mógł obejmować nawet jedną trzecią produkcji — mówi Łukasz Prokopiuk.
— Ilościowo sprzedaż Lotosu rosła pod koniec 2016 r. o 20- -30 proc. To skala obecnego przekierowania produkcji na polski rynek — wtóruje mu Kamil Kliszcz, dyrektor działu analiz giełdowych mBanku. Dzięki sprzedaży w Polsce Lotos zgarnia tzw. premię lądową. W największym uproszczeniu: jest to różnica w marży, jaką dzięki kosztom transportu można zrealizować na sprzedaży na rynku bliskim i dalekim.
Norwegia z plastikiem
Jednak nie tylko walka rządu z oszustwami podatkowymi stawia ostatnio Lotos w lepszej pozycji od Orlenu. — W Lotosie zauważalna część wyniku pochodzi z segmentu wydobywczego, a on jest beneficjentem drożejących surowców — przypomina Łukasz Prokopiuk. — Lotos jest beneficjentem wzrostu cen gazu, ze względu na duży udział gazu w norweskich złożach, w które zainwestowała spółka. W przeciwieństwie do Orlenu, Lotos nie ma też ekspozycji na segment tworzyw sztucznych, który zachowuje się ostatnio nie najlepiej — wyjaśnia Kamil Kliszcz.
Jego zdaniem, nie należy jednak przesadzać z wiarą w poprawę wyników Lotosu. — Wstępne wyniki za czwarty kwartał 2016 r. pokazały już maksimum tego, co spółka może osiągnąć dzięki ograniczeniu tzw. szarej strefy. Moce produkcyjne rafinerii były maksymalnie wykorzystane. A trzeba brać pod uwagę, że mieliśmy okres przejściowy. W wyniku działań rządu rynek doznał szoku i wygenerował nienaturalnie duży popyt na legalne paliwo — uważa Kamil Kliszcz.