Właśnie wtedy książę Bolesław I Wysoki z dynastii Piastów śląskich podczas pościgu za jeleniem miał z wielkim zaskoczeniem zauważyć, że lokalne wody… uzdrawiają zwierzę zranione podczas polowania. Wydarzyło się to w dzisiejszych Cieplicach, od 1975 r. dzielnicy Jeleniej Góry. Legendarny XII-wieczny epizod z jeleniem stał się początkiem cieplickiego ośrodka leczniczego.
Miedziowa inwestycja w zdrowie
W Polsce jest wiele kurortów, co zwykle potwierdza człon Zdrój w urzędowych nazwach miejscowości. Chociaż nie jest to automat, bo np. Krynica Zdrój, tytułowana perłą polskich uzdrowisk od czasów II Rzeczypospolitej, nobilitujące uzupełnienie nazwy uzyskała dopiero w 2003 r. Niniejszy tekst dotyczy konkretnego podmiotu z tej branży — Polskiej Grupy Uzdrowisk (PGU). Skupia ona sześć znanych kurortów rozrzuconych po kraju. Kotlina Jeleniogórska i Góry Izerskie to wspomniane Cieplice oraz Świeradów Zdrój z Czerniawą. W sąsiedniej Kotlinie Kłodzkiej znajduje się zespół trzech uzdrowisk: Kudowa Zdrój, Duszniki Zdrój i Polanica Zdrój.
Szósty składnik PGU jest natomiast bardzo odległy — to Połczyn Zdrój na Pomorzu Zachodnim. Właścicielem zarządzającym spółką PGU jest grupa kapitałowa KGHM Polska Miedź, a dokładniej — jej Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych (KGHM TFI). Jeden z trzech jego podmiotów — KGHM I Fundusz Inwestycyjny Zamknięty Aktywów Niepublicznych — koncentruje działalność na ochronie zdrowia i aktywnym wypoczynku. Oprócz szóstki uzdrowisk w portfelu KGHM TFI są również hotele i ośrodki wypoczynkowe, a także marki wody mineralnej — Staropolanka i Wielka Pieniawa. Po zmianach ustrojowych prywatyzacja polskich uzdrowisk nastąpiła dość późno, dopiero w latach 2010-11.
Ministerstwo Skarbu Państwa dosyć długo szukało poważnych inwestorów, zwłaszcza dla ośrodków najcenniejszych. W końcu zdecydowało się postawić na koncern miedziowy, dysponujący największymi pieniędzmi do zainwestowania. Ze względu na udział skarbu państwa w KGHM zakup zakładów uzdrowiskowych trudno nazwać dosłownie prywatyzacją, było to raczej wejście strategicznego inwestora. O ile zespoły uzdrowisk w obu sudeckich kotlinach stanowiły naturalny obszar zainteresowań dolnośląskiego potentata, o tyle celem kupienia odległego Połczyna Zdroju było dopełnienie oferty leczniczej i zabiegowej. Dla pracowników uzdrowiskowych zakładów przy zmianie modelu ich funkcjonowania na biznesowy najważniejsze było zagwarantowanie przez KGHM TFI pakietów zatrudnieniowych i socjalnych oraz realizacja rozbudowy bazy hotelowej i infrastruktury leczniczo-rehabilitacyjnej.
Niemieckie korzenie i siermiężna PRL
Wszystkie kurorty wchodzące od 2011 r. w skład PGU łączy podobieństwo historycznych losów. Rozwijały się w granicach Prus, które zjednoczyły w 1871 r. ziemie niemieckie w cesarstwo, a po pierwszej wojnie światowej w Republice Weimarskiej i III Rzeszy. Ich infrastruktura, marka, tradycje, wreszcie klientela były niemieckie.
Podczas drugiej wojny normalną działalność zawieszono, ale uzdrowiska nie stały puste — służyły rekonwalescencji rannych żołnierzy niemieckich, a po przejściu frontu — radzieckich. Położone na uboczu walk szczęśliwie przetrwały zawieruchę wojenną, a od 1945 r. znalazły się w granicach Polski, po konferencji poczdamskiej przesuniętej terytorialnie na zachód. Dosyć szybko wznowiły działalność pod polskim zarządem państwowym. W epoce PRL funkcje kurortów się nie zmieniły, ale odczuwano ogólne ułomności gospodarki socjalistycznej.
Skutkiem niechlujnego zarządzania był spadek jakości usług, postępująca dekapitalizacja bazy i chroniczne niedoinwestowanie. Na mocy decyzji administracyjnych niektórymi obiektami zarządzały różne centralne instytucje, prowadzące w nich domy wypoczynkowe lub wręcz ośrodki konferencyjno-szkoleniowe. Po zmianach ustrojowych uzdrowiska stopniowo wracały do leczniczych źródeł, ale umacnianie marek i rozwój hamowała bariera finansowa. Po utworzeniu w 2011 r. PGU zapaliło się zielone światło, przede wszystkim inwestycyjne. Obecnie zakłady lecznicze standardowo przyjmują kuracjuszy kierowanych i finansowanych przez Narodowy Fundusz Zdrowia i Zakład Ubezpieczeń Społecznych, ale stale rozwijają również usługi komercyjne.
Zdrojowe imperium Schaffgotschów
Po przedstawieniu, dlaczego uzdrowiskom PGU na szczęście „nie minęło”, wypada przypomnieć, jak to z nimi „było”. Najstarsze obecnie w granicach Polski zdroje w Cieplicach (niemiecka nazwa Bad Warmbrunn) po odkryciu przez wspomnianego księcia rozwinęli zakonnicy — najpierw joannici, a kontynuowali cystersi. Zjeżdżały tam znakomitości z Niemiec, Czech i Polski.
Najsłynniejszym gościem Cieplic pozostaje królowa Marysieńka Sobieska, na honorowej liście są także Johann Wolfgang von Goethe, Fryderyk Wilhelm III, Hugo Kołłątaj, Józef Wybicki, Izabela Czartoryska. Od XIV w. praktycznie do 1945 r. uzdrowiskiem władał i fachowo je prowadził wielce zasłużony ród Schaffgotschów. Światli właściciele doskonale rozumieli, że warunkiem rozwoju jest infrastruktura komunikacyjna
— z Jeleniej Góry kursowały karetki pocztowe, potem dyliżanse, wreszcie tramwaje elektryczne i kolej. Schaffgotschowie wznieśli efektowny zespół pałacowy, a kurort słynął nie tylko z gorących leczniczych wód, lecz także z kolekcji etnograficznych, mineralogicznych, muzealnych, bibliotecznych, ornitologicznych. Kuracjusze z najwyższej półki poprawiali swój stan nie tylko fizyczny, lecz także psychiczny. Mający niezwykły zmysł biznesowy Schaffgotschowie rozwinęli także uzdrowisko Świeradów Zdrój (Bad Flinsberg) w Górach Izerskich. Od 1973 r. świeradowska gmina obejmuje również pobliską Czerniawę. To uzdrowisko jest znacznie młodsze od Cieplic, początek zorganizowanej działalności leczniczej w nim przypada na XVII w. Ale magiczne właściwości tamtejszych wód mineralnych znane są z legendy także XII-wiecznej. Wtedy to berliński medyk miał stwierdzić, że pod wpływem tajemniczych źródeł martwa żaba… wcale nie ulega rozkładowi. Nikt jeszcze nie miał pojęcia o leczniczych właściwościach wód radonowych, obecnie szeroko wykorzystywanych do kąpieli, inhalacji, okładów, a także do picia. Od XIX w. sławę zyskały kąpiele w świeradowskiej borowinie i wywarze z kory świerkowej, doskonałe w leczeniu pourazowym. W stosunku do Cieplic Świeradów położony jest na uboczu, co było powodem znacznie późniejszego jego rozwoju jako ośrodka lecznictwa. Zresztą do dzisiaj uzdrowisko z wplecionym po wojnie w polską nazwę radonem pozostaje zdecydowanie bardziej kameralne od słynnego sąsiada.
Wody podziemne i naziemne
Największy w Polsce zespół uzdrowisk kłodzkich obejmuje trzy odrębne miasta wzdłuż szlaku handlowego z czeskiej Pragi do Wrocławia: Kudowę Zdrój, Duszniki Zdrój i Polanicę Zdrój. Pierwsze wzmianki o Kudowie (Bad Kudowa, Lázně Chudoba) pochodzą z XIV w. Położona na czeskim obszarze etnicznym nazywała się Lipolitov, a następnie Chudoba, czyli bieda. Po drugiej wojnie światowej w ramach zmian granicznych miejscowość przypadła Polsce przy wielkim sprzeciwie Czechosłowacji. Od 1946 r. nazwa została urzędowo ujednolicona jako Kudowa Zdrój.
Jej źródła leczniczych wód o zróżnicowanym składzie chemicznym odkryto w XVI w., wtedy też powstały pierwsze urządzenia kąpielowe. Nowoczesną strukturę kurortu zapoczątkował w XVIII w. jego właściciel baron Raimund von Stillfried. W połowie XIX w. Kudowę oficjalnie uznano za pierwsze w Niemczech uzdrowisko kardiologiczne. Przy okazji pobytów leczniczych kwitło w niej życie towarzyskie i kulturalne, a elitarność kuracjuszy przekładała się na charakter miejscowości.
Następne w kolejności na trakcie z Pragi do Wrocławia są Duszniki Zdrój (Bad Reinerz). Ich specyficzny klimat ma cechy podalpejskie, jest chłodniej, niż wynikałoby to z wysokości nad poziomem morza. Lecznicze właściwości dusznickich źródeł znane były od XV w. Ze względu na przyjemny smak były jednak poszukiwane jako napój… biesiadny. Dopiero w XVIII w. doceniono ich własności lecznicze. Duszniki szczycą się pobytem Fryderyka Chopina, co upamiętnia muzyczny festiwal imienia wielkiego kompozytora.
Trzecie słynne uzdrowisko Polanica Zdrój (Bad Altheide) leży najbliżej Kłodzka, nieco w bok od historycznego traktu. Polanickie źródła stały się sławne w XVI w. Smakowite wody mineralne wożono do odległych miejscowości na uczty i wesela. Nowoczesny kształt nadał uzdrowisku w XIX w. jego właściciel, kłodzki kupiec Józef Gromls.
Zaczął zagospodarowanie źródeł, zbudował małą pijalnię i drewniane łazienki. Przeprowadzone na jego polecenie analizy dowiodły, że polanickie źródła dorównują, a pod pewnymi względami nawet przewyższają powszechnie uznane już wody dusznickie. Oprócz zbawczych wód podziemnych Kotlina Kłodzka ma, niestety, ogromny problem z niszczącymi ją wodami powierzchniowymi. Ze względu na specyficzne ukształtowanie zlewni jest najbardziej w Polsce narażona na gwałtowne powodzie górskie. Upływają prawie dwie dekady od tragicznego uderzenia Nysy Kłodzkiej na Kłodzko w lipcu 1997 r., które zapoczątkowało ogromną powódź przenoszącą się wzdłuż Odry. Ale akurat rywalizujące uzdrowiska Duszniki i Polanica niezrównanie bardziej ucierpiały solidarnie rok później, gdy nocą z 22 na 23 lipca 1998 r. gwałtownie uderzyła rzeczka Bystrzyca Dusznicka, płynąca w obu miastach przez parki zdrojowe i inne najpiękniejsze miejsca.
W ciągu pięciu nocnych godzin zniosła deptaki, mostki, budynki. Od tamtej tragedii, z ofiarami śmiertelnymi, oba uzdrowiska zaleczyły rany i wypiękniały, ale kataklizm może się powtórzyć. Bardzo powoli posuwa się naprzód obronna inwestycja — wzniesienie na Bystrzycy Dusznickiej tamy i zbiornika Szalejów Górny. Jego budowa potrwa jeszcze długie lata, tymczasem niszcząca zadbane uzdrowiska powódź może spaść z gór w każdym roku, szczególnie w lipcu.
Pomorskie uzdrowisko z duszą
Połczyn Zdrój (Bad Polzin) na Pomorzu Zachodnim to ośrodek leczenia schorzeń reumatycznych, neurologicznych i niepłodności. Jego historia sięga XVII w., kiedy odkryto właściwości tamtejszych źródeł wody mineralnej i borowiny. Legenda głosi, że pewien chory na reumatyzm sukiennik obmył się w wodzie wypływającej z miejscowego źródła, po czym przypadkowo włożył nogę w błoto.
I następnego dnia cudownie wyzdrowiał… Pomysłodawcą wykorzystania owego źródła był na początku XVIII w. landrat dystryktu połczyńskiego Jakub von Krockow, który po pożarze miasta dostrzegł nową szansę rozwoju gospodarczego. Zanim powstały pierwsze domy zdrojowe, wodę wożono ze źródła do miasta, gdzie w wynajętych pokojach mieszkali kuracjusze. W Połczynie Zdroju sanatoria zaczęły powstawać niespełna 200 lat od pamiętnego wybicia pierwszego źródła.
Miasto rozkwitało w XIX w., gdy modne wyjazdy „do wód” stały się elementem życia arystokracji i bogacącego się mieszczaństwa. Największą popularnością w połczyńskich sanatoriach od dziesięcioleci cieszą się zabiegi z wykorzystaniem borowiny: zawijania (duża powierzchnia ciała), fasony (ręce i stopy), fango (kompresy borowinowe), tampony (przy leczeniu chorób kobiecych), kąpiele z masażem. W obecnej sytuacji demograficznej Polski szczególne znaczenie mają kuracje wspomagające przezwyciężanie niepłodności. Co potwierdza, że kupienie przez KGHM TFI także tego uzdrowiska dolnośląską PGU umocniło i uczyniło jej ofertę kompleksową. &© Ⓟ