Obliczany przez Citigroup dla USA indeks niespodzianek makroekonomicznych od czterech miesięcy utrzymuje się poniżej zera, co oznacza, że od takiego czasu dane z największej gospodarki świata częściej zaskakują na niekorzyść niż in plus. Jednocześnie wynikające z notowań instrumentów pochodnych prawdopodobieństwo tegorocznej podwyżki stóp Fedu spadło poniżej jednej trzeciej. To jednak nie oznacza, że cykl koniunkturalny dobiegł szczytu, gospodarka wchodzi w fazę spowolnienia, a Fed może myśleć o zakończeniu cyklu zaostrzenia polityki, ocenia strateg makroekonomiczny Bloomberga Cameron Crise.
Specjalista wymienia trzy przyczyny. Po pierwsze, na przekór ubiegłotygodniowym słabym danym z rynku pracy wskaźnik wyprzedzający koniunktury w amerykańskim przemyśle ISM znalazł się najwyżej od sześciu lat, a ekonomiści spodziewają się, że wzrost gospodarczy już drugi kwartał z rzędu utrzymywał się powyżej 3 proc. Po drugie, straty spowodowane przez huragan Harvey powinny wesprzeć sprzedaż samochodów, której dynamika w ostatnich miesiącach była bardzo słaba. Wreszcie obecna koniunktura na rynkach surowcowych jest spójna ze scenariuszem odbicia inflacji. W rezultacie według modelu, którym posługuje się specjalista, dynamika cen towarów konsumpcyjnych powinna wzrosnąć z obecnie notowanych 1,4 proc. do 1,9 proc.
„Zaraz po publikacji słabych danych z rynku pracy w cenach uwzględniano, że w ciągu najbliższych 12 miesięcy stopy Fedu wzrosną o zaledwie 14 punktów bazowych. Zważywszy na solidne dane makroekonomiczne oraz perspektywy odbicia inflacji, jest to dużo za mało” – pisze Cameron Crise.
