Czarne chmury nad Europą

Małgorzata Grzegorczyk
opublikowano: 2010-04-20 00:00

Takiego paraliżu nie było

Po kieszeni dostaną m.in. linie lotnicze, porty lotnicze i touroperatorzy

Takiego paraliżu nie było

ani po 11 września, ani

po trzęsieniu ziemi w Turcji,

ani po tsunami. Traci cała

światowa gospodarka.

Ostatni piątek. Mirosław Proppé, partner w dziale Doradztwa Gospodarczego KPMG w Polsce, wraca z Belgradu do Warszawy. Loty odwołane przez chmurę pyłu wulkanicznego po erupcji islandzkiego wulkanu Eyjafjoell.

— Razem z kolegami ze Słowacji i Czech wynajęliśmy w Serbii bus, którym dojechaliśmy do Wiednia. Biletów na pociągi do Warszawy z Budapesztu i Wiednia brak. Od 12. w południe moje biuro próbowało wynająć dla mnie samochód, ale ani w Wiedniu, ani w Bratysławie, ani w Pradze w żadnej wypożyczalni nie było już auta, nawet najmniejszego. W końcu udało się wynająć w Bratysławie limuzynę z kierowcą. Dojechaliśmy do Polski o 23.15. Kierowca, który nigdy w Polsce nie był, powiedział: "No to za 2 godziny będziemy w Warszawie". Dotarliśmy przed czwartą —relacjonuje Mirosław Proppé.

To optymista. Podkreśla, że dzięki islandzkiemu wulkanowi zobaczył piękno Węgierskiej Niziny, a koledzy, którzy utkwili w Ałma Acie, mają dużo gorzej, bo muszą po prostu czekać.

Uziemieni w Europie

Takich osób jak Mirosław Proppé było w Europie setki tysięcy. Odwołano 63 tys. lotów, w tym 1,5 na Okęciu. Warszawski port nie udziela informacji o stratach, ale są one "znaczące". Najwięcej stracą przewoźnicy lotniczy. Jak szacują eksperci IATA, chodzi o 200-250, a nawet 300 mln USD dziennie, nie uwzględniając wydatków na paliwo konieczne do przemieszczenia pustych samolotów, odszkodowania dla pasażerów i rozmowy telefoniczne. A Komisja Europejska uważa, że wszystkie linie, także tanie, powinny oddać pasażerom za bilety lub zagwarantować im loty w innym terminie.

— Część biletów da się przełożyć, ale w większości przypadków pasażerowie zrezygnują z lotów. Przy kryzysie w branży lotniczej i obecnym wstrzymaniu lotów, pod koniec roku możemy być świadkami zmian własnościowych w niektórych liniach — uważa Mirosław Proppé.

LOT odwołał loty do dziś do godz. 14.

— Nasze straty są proporcjonalnie mniejsze niż dużych linii. Od początku staramy się je minimalizować, odciągnęliśmy samoloty od rękawów, załogi wróciły, by nie płacić za hotele, a ten czas wykorzystujemy m.in. na przeglądy samolotów — mówi Jacek Balcer, rzecznik prasowy PLL LOT.

Jak narodowy przewoźnik poradzi sobie ze stratami?

— LOT nie należy do najmocniejszych linii, wynik finansowy był słaby. Teraz nie ma co mówić o szybkiej prywatyzacji. Programy naprawcze były dość zaawansowane i to jedyna szansa, że się linia nie przewróci — twierdzi jeden z rozmówców "PB".

— Choć nie należy zapominać o firmach niszowych, jak dostawcy towarów szybko psujących się (np. owoców morza), to sytuacja związana z pyłem wulkanicznym będzie mieć wpływ głównie na branże związane z transportem lotniczym, począwszy od lotnisk, przez kontrolerów ruchu, po linie lotnicze. Nie sądzę jednak, by zakaz lotów obowiązywał na tyle długo, by któryś z przewoźników miał zbankrutować z tego powodu, ale może to przyspieszyć pewne wydarzenia na rynku lotniczym — uspokaja Adam Dziemba z Deloitte.

Dodaje, że jednocześnie zyskują i będą jeszcze 2-3 tygodnie po wznowieniu lotów zyskiwać ci, którzy oferują alternatywny transport, jak linie kolejowe i autokarowe. Podobnie większe obłożenie zanotują hotele przy lotniskach.

Kto za to zapłaci?

Odwołane loty to także ból głowy dla biur podróży.

— Takiego paraliżu nie było ani po 11 września, ani po trzęsieniu ziemi w Turcji, ani po tsunami. W tym momencie nie mamy jasnej interpretacji ustawy, jak postępować w przypadku działania siły wyższej. Część ekspertów uważa, że biura powinny być zwolnione z odpowiedzialności, a część twierdzi, że klient może odstąpić od umowy, a wtedy biuro będzie zmuszone do zwrotu pieniędzy — mówi Jan Korsak, prezes Polskiej Izby Turystyki.

Zarząd giełdowego Rainbow Tours szacował wczoraj, że koszty związane z dowiezieniem klientów do Polski oraz anulowaniem imprez sięgnęły 100 tys. zł, co nie powinno wpłynąć znacząco na wyniki II kwartału.

— W tym momencie problem dotyczy około 500 pasażerów, zarówno przebywających od piątku na "przedłużonym urlopie" w Egipcie, po klientów z anulowanych imprez (Tajlandia, Chiny, Meksyk). Część pasażerów dowieźliśmy autokarem do Warszawy. Opracowujemy plany awaryjne dotyczące wylotów czarterowych realizowanych w najbliższą środę i piątek (m.in. możliwość dokonania transferu autokarami klientów na lotniska południowej Europy w celu przesiadki do samolotów lecących do Egiptu, Izraela czy Maroka) — mówi Remigiusz Talarek, wiceprezes Rainbow Tours.

Z kolei Triada, która finansuje przedłużony pobyt kilkudziesięciu osób, zaproponowała wszystkim klientom, którzy nie wyjechali na wakacje od 16 do 19 kwietnia, wybór nowego terminu do końca kwietnia.

TUI Travel Group, największy europejski touroperator, poinformował wczoraj, że stracił już 20 mln EUR, a każdy kolejny dzień wstrzymania lotów w Europie kosztuje go między 5 a 6 mln EUR.

W hotelach spokój

Także branża hotelarska odczuwa zmiany.

— W ostatnich dniach zauważyliśmy mniejszą liczbę przyjazdów do hoteli i mniej rezerwacji. Jednak nie nazwałbym sytuacji branży hotelarskiej dramatyczną, bo mimo spadającej liczby przyjazdów, goście, którzy wybrali się do Polski, przedłużają pobyty ze względu na wstrzymany ruch lotniczy. Tym gościom, którzy nie są w stanie do nas dotrzeć, oferujemy możliwość bezpłatnej anulacji rezerwacji — mówi Thomas Schoen, dyrektor regionalny Starwood Hotels Resorts (m. in. hotele Sheraton) na Polskę.

— Większy wpływ będzie mieć ta sytuacja na hotele w miejscowościach wypoczynkowych. Zbliża się weekend majowy i czas przedwakacyjnych wyjazdów. Pytanie, jakie umowy zostały zawarte, czy ucierpi biuro podróży, czy klient? Trudno tu uogólniać —komentuje Mirosław Proppé.

Znacznie szerzej

Problem może mieć cała światowa gospodarka.

— Jeśli sytuacja nie ulenie poprawie i będzie kontynuowana przez dłuższy czas, będzie mieć znaczący wpływ na gospodarki — ostrzega Erik Nielsen, szef europejskich ekonomistów w Goldman Sachs.

Spekuluje, że w przypadku ekstremalnego scenariusza, kiedy samoloty będą uziemione do końca czerwca, byłoby to poważnym ciosem dla PKB w drugim kwartale.

Ekonomista dodaje jednak, że jeśli sytuacja wróci do normy w ciągu tygodnia, jej wpływ będzie minimalny.

Zgadza się z nim Frederic Neumann, ekonomista HSBC w Hongkongu.

— Kluczowe kwestie to: jak długo potrwa erupcja wulkanu, oraz problemy, które powoduje. Jeśli będzie to tylko kilka tygodni, z makroekonomicznego punktu widzenia jest to tylko mały punkcik na radarze… Jeśli jednak trwać będzie miesiącami, wtedy sprawa wygląda zupełnie inaczej — mówi Frederic Neumann.

200-300

mln USD Tyle wg IATA tracą dziennie linie lotnicze w związku z zamknięciem europejskich lotnisk. 1500 lotów nie odbyło się na warszawskim Okęciu od piątku do poniedziałku wieczorem.

63

tys. Lotów wstrzymano w całej Europie.

100

tys. zł Stracił już na trwającym kryzysie giełdowy Rainbow Tours.