Kolejka instytucji, które chcą pieniędzy od Hawe, jest coraz dłuższa. Giełdowa spółka, której zarząd w ubiegłym tygodniu informował, że „przygotowuje wniosek o upadłość układową — ale nie chce go składać i ma nadzieję na porozumienie z wierzycielami”, w ostatnim czasie nie wykupiła obligacji na ponad 35 mln zł. Dodatkowo Agencja Rozwoju Przemysłu zażądała od Hawe Telekom, pośrednio zależnej spółki, do której należy oplatająca Polskę sieć światłowodowa, natychmiastowej spłaty 80 mln zł pożyczki.
Długi po Falencie
Teraz do tego grona dołączył Alior Bank. W poniedziałek wezwał Hawe Telekom do zapłaty 15 mln zł tytułem poręczenia zobowiązań Marka Falenty i jego szwagra, Krzysztofa Rybki, którzy według giełdowych komunikatów nie mają nic wspólnego ze światłowodową grupą. Kredyty zaciągnięto na początku 2013 r., gdy Marek Falenta był głównym akcjonariuszem spółki (ostatnie akcje sprzedał w lipcu), a Krzysztof Rybka członkiem zarządu Hawe.
Pierwotnie poręczane przez Hawe Telekom kredyty przedsiębiorców, którzy są pierwszoplanowymi bohaterami tzw. afery taśmowej, opiewały na 80 mln zł, ale obecnie, według informacji podanych przez Alior, zadłużenie sięga 29,5 mln zł i jest o 16,5 mln zł niższe niż na początku tego roku.
Nie wiadomo, czy wynika to ze spłaty kredytów przez biznesmenów, czy z tego, że Alior uruchomił inne zabezpieczenia i wyprzedał zastawione akcje Hawe. Członkowie zarządu Hawe, którzy prowadzą napięte negocjacje z wierzycielami, nie zdołali odnieść się do naszych pytań w tej sprawie przed zamknięciem środowego wydania „PB”. Spółka poinformowała niedawno, że pieniędzy na spłatę wierzycieli poszuka u akcjonariuszy — zamierza przeprowadzić split akcji, a następnie dużą emisję nowych papierów bez prawa poboru.
Widmo likwidacji
Tymczasem we wtorek rezygnację z rady nadzorczej Hawe złożył Wojciech Łaszkiewicz, motywując to „w szczególności złożeniem wniosku o upadłość likwidacyjną przez wierzyciela”. Wierzycielem tym jest zajmująca się windykacją spółka Advisers, która wniosek złożyła 1 września.
— Wierzytelności, które wykupiliśmy, są przeterminowane — najstarsza od prawie pół roku. Ich skala na ogólną wysokość zobowiązań Hawe nie jest wielka, ale to kwota sześciocyfrowa. Wierzyciel wielokrotnie wzywał spółkę do rozwiązania tej sprawy, przedstawialiśmy wezwania do zapłaty i byliśmy ignorowani. W tej sytuacji, mając na uwadze informacje publikowane przez spółkę, nie pozostało nam nic innego, jak złożyć wniosek o upadłość likwidacyjną — mówi Mirosław Ołtarzewski, prezes Advisers.
Zarząd Hawe twierdzi, że działania Advisers „są nieadekwatne do wysokości wierzytelności i mają na celu wyłącznie wywarcie presji na spółce”. Paweł Paluchowski, wiceprezes Hawe, na łamach „PB” mówił, że wierzytelność jest sporna, a działania Advisers traktuje jako próbę szantażu i storpedowania rozmów z innymi wierzycielami. Mirosław Ołtarzewski podkreśla, że roszczenie nie ma charakteru spornego, bo jeszcze w lutym członkowie zarządu Hawe podpisali porozumienie i zobowiązali się bezwarunkowo do spłaty należności.
— Pan Paluchowski dzwonił do mnie po uzyskaniu informacji o złożeniu wniosku o upadłość i w ogóle nie podnosił kwestii sporności. Zarząd Hawe uprawia beletrystykę. Mówienie o szantażu jest nieprofesjonalne i nie ma nic wspólnego z meritum sprawy. Trudna sytuacja Hawe to nie wina wierzycieli, lecz konsekwencja działań zarządu. Zamiast lekceważyć wierzycieli, spółka powinna rozmawiać z każdym z nich, a nie tylko z wybranymi.
Członkowie zarządu Hawe informowali rynek, że sami przygotowują wniosek o upadłość układową, ale nie chcą go składać. Takie działanie jest niezrozumiałe. Jeśli istnieją przesłanki do złożenia takiego wniosku, zarząd ma obowiązek go złożyć. W innym przypadku to właśnie takie wypowiedzi zarządu mogą być odbierane przez wierzycieli jako szantaż — mówi Mirosław Ołtarzewski.