W lutym 2014 r. cena akcji LPP sięgnęła symbolicznych 10 tys. zł za sztukę. Potem kurs spadł, ale we wrześniu i listopadzie 2014 r. znów przekroczył okrągłą barierę. Dziś jest prawie połowę niżej, a tylko w tydzień osunął się o jedną piątą, co martwi nie tylko zarządzających funduszami, którzy przed kilkunastoma miesiącami wychwalali spółkę pod niebiosa. LPP tanieje nie tylko w liczbach bezwzględnych. Biorąc pod uwagę wskaźniki C/Z i EV/EBITDA, od końca 2012 do końca 2014 r. spółka była wyceniania z wyraźną premią do takich odzieżowych gigantów, jak hiszpański Inditex (m.in. marka Zara) czy szwedzka H&M. Obecnie po premii nie ma śladu, a wobec Inditeksu, którego model działania polska spółka kopiuje, widać już zdecydowane dyskonto.
— Przed spółką 2-3 kluczowe lata, które mogą zdecydować o jej pozycji konkurencyjnej i rynkowej w długim terminie — podkreśla Konrad Księżopolski, analityk Haitong Banku.
— Przy moich prognozach wskaźnik C/Z na 2016 r. wynosi 24, a więc pomimo ostatnich spadków spółka pozostaje droga. Zakładany 15-procentowy wzrost powierzchni handlowej przekłada się na prognozę jedynie 9-procentowego wzrostu zysku netto. W Europie Środkowo-Wschodniej potencjał wzrostu LPP powoli się wyczerpuje. Od sukcesu na nowych rynkach Europy Zachodniej i Bliskiego Wschodu będzie w dużej mierze zależało, czy spółka będzie w stanie poprawiać wyniki w dłuższym terminie. Drugim istotnym czynnikiem jest kurs dolara do złotego — dodaje Maria Mickiewicz, analityczka ING Securities.
Internet i smartshopping
Wysokie wyceny LPP w latach 2013-14 to pochodna realizowanej z sukcesem strategii. Spółka koncentrowała się na rozwoju w Europie Środkowo-Wschodniej, mniej spenetrowanej przez globalne marki, ale stopniowo bogacącej się i zmierzającej do zachodnieuropejskiego poziomu konsumpcji. Wzrost powierzchni handlowej przekładał się na wzrost EBITDA i zysku netto. Szczególnie dobrze wyglądał rynek rosyjski. Przychody, a zwłaszcza zyski, od stycznia do września 2015 r., były jednak niższe niż w tym samym okresie 2014 r. To efekt wojny na Ukrainie i będącej jej konsekwencją deprecjacji rubla i hrywny. Analitycy wskazują jednak również na czynniki o charakterze strukturalnym. Pierwszym z nich jest rozwój internetowego handlu odzieżą — zwłaszcza przez sklepy multibrandowe, takie jak Zalando czy Answear.com. Tymczasem w trzecim kwartale 2015 r. handel internetowy przysporzył ledwie 1,1 proc. obrotów LPP.
— W przypadku największych detalistów udział kanału internetowego jest zdecydowanie wyższy — podkreśla Adrian Górniak z DM BDM.
— Handel w internecie nie jest zjawiskiem nowym, ale od około dwóch lat zaczyna być widoczny w segmencie odzieżowym, co powoduje, że zmniejsza się ruch w galeriach handlowych, w których ulokowane są sklepy LPP. Problem ten dotyka wszystkich, ale Zara czy H&Mto marki globalne i przywiązanie do nich klientów jest na tyle silne, że radzą sobie z tym lepiej — dodaje Konrad Księżopolski.
Na dodatek Inditex i H&M obniżyły ceny w swoich sklepach, co zmniejszyło różnicę cenową między ich markami a LPP. Polska firma może się bronić, redukując koszty, ale pole manewru ma niewielkie.
— W tym roku spółka obniżyła zdecydowanie koszty okołosklepowe, jednak w kolejnych okresach poziomy te mogą być trudne do utrzymania. Zauważamy ryzyko presji ze strony płac — mówi Adrian Górniak.
— W handlu odzieżą nasila się zjawisko smartshoppingu. Klienci poszukują okazji cenowych, na znaczeniu zyskuje internet, dyskonty odzieżowe i outlety. Z drugiej strony, wraz z bogaceniem się społeczeństwa, część klientów poszukuje produktów wyżej pozycjonowanych marek, trochę droższych, ale o lepszej jakości — wyjaśnia Maria Mickiewicz.
Spółka chce wejść w ten segment rynku. Posłuży się przy tym nową marką — prawdopodobnie Tallinder lub Tallinton.
Uruchomienie pierwszych siedmiu sklepów zapowiada na marzec 2016 r. Średni zakup ma osiągnąć wartość 300 zł.
— LPP wchodzi na rynek z marką, która jest zupełnie nieznana. Pytanie, jaką motywację będzie miał klient, by wydać na nią pieniądze. Wydaje mi się, że jeśli ktoś będzie miał wydać 300-400 zł na spodnie, sweter lub koszulę, to będzie wolał kupić produkt np. Tommy’ego Hilfigera i mieć znaczek, który będzie mógł eksponować. Ten czynnik jest w mojej ocenie tak samo ważny jak jakość przy wyborze drogich i markowych ubrań — twierdzi Konrad Księżopolski.
Niemiecko-arabski miks
LPP upatruje szans w ekspansji w Europie Zachodniej i na Bliskim Wschodzie. Na koniec trzeciego kwartału 2015 r. spółka miała 10 sklepów w Niemczech i po jednym w Arabii Saudyjskiej, Egipcie, Katarze i Kuwejcie. To ciągle mikroskala, rozwój wymaga inwestycji, a na ich efekty trzeba będzie poczekać. Ocena perspektyw jest jednak różna.
— Inditex długo dochodził do rentowności w Niemczech. Dlaczego LPP miałoby się to udać szybciej? — pyta Konrad Księżopolski.
Jego zdaniem, wyższa sprzedaż na metr kwadratowy sklepu w bogatych krajach arabskich to efekt zamożnego społeczeństwa zasilanego przez petrodolary. Ta zamożność wpływa też na wyższy niż gdzie indziej udział w rynku marek luksusowych.
— Nasuwa się pytanie, czy LPP ze swoją marką Reserved, niebędącą marką premium oraz niebędącą marką globalną, znajdzie wystarczającą grupę klientów, aby odnieść sukces — powątpiewa Konrad Księżopolski.
— Niemcy to rynek trudny i bardzo konkurencyjny. LPP musi mocno inwestować w marketing i zbudować skalę oraz rozpoznawalność marki. W naszej ocenie, przez najbliższe lata wzrost na rynku niemieckim będzie dla spółki raczej obciążeniem wyniku. Bardziej optymistycznie w krótkim i średnim terminie patrzę na rynki krajów arabskich. Rozwój bazujący na modelu franczyzowym we współpracy z dużym partnerem, jakim jest Azadea, ogranicza wiele rodzajów ryzyka. Kluczem wydaje się zbudowanie skali — komentuje Maria Mickiewicz.
Według Małgorzaty Kloki z Pekao Investment Banking, w całej tej układance nie należy jednak przekreślać rynków spółce dobrze już znanych.
— Polska na pewno jest nasycona przez LPP, ale nie powiedziałbym tego o innych rynkach regionu. LPP jest tam od lat obecne, ale jego rozwój był wolniejszy niż np. CCC. Myślę więc, że nadal jest miejsce na nowe sklepy LPP. Natomiast na pewno musi się w pewnym momencie pojawić pytanie o motor dalszego wzrostu. Może się okazać, że w perspektywie kilku lat ponownie będzie nim Rosja. Nie przekreślałabym tego kraju. Pytanie, kiedy poprawi się tam sytuacja walutowa, makroekonomiczna i polityczna — zaznacza Małgorzata Kloka.