Czas udeptać grunt pod inwestycje

opublikowano: 15-12-2022, 20:00
Play icon
Posłuchaj
Speaker icon
Close icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl

Polskie firmy już teraz powinny pielęgnować relacje w Ukrainie, by nie przespać szansy na udział w jej odbudowie.

„Rozumiemy, że zagraniczne firmy boją się ryzyka, ale kto nie ryzykuje, nie pije szampana, a mamy bardzo dobre szampany” - tak Wasyl Zwarycz, ambasador Ukrainy w Polsce, w listopadowej rozmowie z PB zachęcał nasze firmy do udziału w odbudowie kraju walczącego z rosyjską inwazją.

Ukraina potrzeby ma ogromne - ambasador szacował, że w ciągu najbliższej dekady musi zorganizować co najmniej 750 mld USD, z czego ponad połowa pójdzie na naprawę poniesionych już strat, a reszta na nowe inwestycje, które umożliwią krajowi rozwój.

O odbudowie Ukrainy, ryzyku związanym z inwestowaniem w tym kraju, potencjalnych szansach dla polskich firm oraz ich obawach piszemy w PB od kilku miesięcy w ramach specjalnego cyklu. Jego zwieńczeniem była debata z udziałem przedstawicieli instytucji państwowych i biznesu.

Gdy dwa miesiące temu pytaliśmy przedsiębiorców z czołówki list najbogatszych Polaków, czy przygotowują się do udziału w odbudowie Ukrainy, odpowiedzi uzyskiwaliśmy tylko nieoficjalnie i nie pod nazwiskiem. Pytani przez nas przedsiębiorcy najczęściej mówili, że na dyskusje o odbudowie jest zdecydowanie za wcześnie, skoro wciąż trwa walka o przetrwanie.

Paweł Borys, szef Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR) i jeden z uczestników naszej debaty, uważa jednak, że dyskusja o odbudowie Ukrainy jest potrzebna. Jednocześnie podkreśla, że najwyższa pora na konkretne rozwiązania.

- Forów do rozmowy o odbudowie Ukrainy jest bardzo dużo i mam wrażenie, że brakuje między nimi koordynacji. Swoje pomysły ma ONZ, koncepcje przedstawia Bank Światowy, są USA, jest Unia Europejska, G7. Mam wrażenie, że największą rolę odegra G7 z mocnym udziałem instytucji unijnych, ale debacie na ten temat wciąż brakuje dojrzałości - mówi prezes PFR.

Historyczna szansa:
Historyczna szansa:
Ukraina po wojnie musi nie tylko odbudować zniszczenia, ale i przekształcić się w nowoczesne, włączone w europejską gospodarkę państwo, choć najpierw sama musi zdecydować, jak będzie chciała to robić. Uczestnicy debaty PB, reprezentujący instytucje publiczne i biznes, zastanawiali się nad tym, jak Polska może jej w tym procesie pomóc - i sama na tym skorzystać.
Marek Wiśniewski

Nowa Ukraina

Maciej Witucki, prezydent Konfederacji Lewiatan, a jednocześnie wiceszef Business Europe, odpowiedzialny za dialog między europejskim a ukraińskim biznesem, zwraca uwagę, że pewną pułapką jest mówienie o „odbudowie” Ukrainy. Nie chodzi bowiem o przywrócenie stanu z 23 lutego.

- Ambicje idą znacznie dalej. Chodzi o zbudowanie nowej Ukrainy, a Polacy mogą przekonywać europejskich i transatlantyckich sojuszników do zaangażowania w ten proces. Udało się zbudować koalicję w sprawie sankcji i pomocy militarnej, teraz pora na to samo w sprawie obudowy, bo Ukraina jest ogromną szansą dla Europy Zachodniej jako kraj ludny i mogący zapewnić strategiczną autonomię w zakresie produkcji żywności. Na pewno nie można się obawiać, że po wojnie liberalna Ukraina z ultraniskimi podatkami będzie konkurencją dla UE - mówi szef Lewiatana.

Co więc można zrobić dla Ukrainy? Na razie, niestety, niewiele.

- Nie da się jeszcze na dużą skalę odbudowywać ukraińskich mostów i fabryk. To, co można robić tu i teraz, to budowanie wizerunku Ukrainy, bo o ile dla nas wiele rzeczy jest oczywistych, o tyle dla graczy międzynarodowych wszystko na wschód od Polski to już ziemia nieznana. Ten proces wymaga oczywiście ruchu ze strony ukraińskiej, bo bez jej zdecydowanych działań nie poprawi się reputacja inwestycyjna Ukrainy. To np. kwestia korupcji, o której trzeba mówić wprost, zamiast udawać, że nie jest problemem - podkreśla Maciej Witucki.

Powojenna wizja

Pierwszym krokiem w odbudowie musi być zdefiniowanie potrzeb przez samą Ukrainę.

- To Ukraina musi sobie odpowiedzieć na pytanie, jakim krajem chce być po zakończeniu wojny. Odpowiedź wcale nie jest oczywista, bo można przyjąć różne ścieżki rozwoju. Ostateczna formuła jest uzależniona od tego, jak skończy się wojna - i czy nie przerodzi się w zamrożony konflikt, co oczywiście utrudniłoby odbudowę. Jeśli Ukraina będzie miała solidne gwarancje bezpieczeństwa, to główne opcje są dwie. Pierwsza, preferowana chyba na tym etapie przez otoczenie prezydenta Żełeńskiego, to liberalne podejście do gospodarki, niskie podatki, intensywna prywatyzacja i szerokie otwarcie na kapitał zagraniczny. Druga to model zbliżony do niemieckiej gospodarki po drugiej wojnie światowej, czyli społeczna gospodarka rynkowa. To są dwa różne modele, a więc i dwa różne sposoby odbudowy - tłumaczy Paweł Borys.

Jakub Karnowski, były szef PKP, a obecnie niezależny członek rad nadzorczych ukraińskiej kolei i poczty, wskazuje, że klasa polityczna i biznesowa Ukrainy szuka inspiracji w Polsce.

- Może to zabrzmi protekcjonalnie, ale Ukraińcy są zapatrzeni w Polskę i jej sukces gospodarczy. Ukraina jako sowiecka republika miała większy PKB niż Polska, była też bardziej ludna. Reformy u nas po 1989 r. - szczególnie w pierwszym okresie - sprawiły jednak, że nasz kraj rozwijał się najszybciej na świecie, a Ukraińcy i Rosjanie nie wykorzystali swojej szansy. Dlatego Ukraińcy chcą uruchomić te same mechanizmy, które kiedyś zadziałały u nas, choć w Polsce teraz sporo ludzi podchodzi bardzo krytycznie do liberalnych reform gospodarczych i powszechnej prywatyzacji - mówi Jakub Karnowski.

Zdaniem menedżera Ukraina ma jasny cel.

- Ukraińcy na pewno chcą wejść do Unii Europejskiej, jakkolwiek abstrakcyjnie by to dziś nie brzmiało. Nie ma sensownej alternatywy - po tym, jak społeczność międzynarodowa nie dotrzymała gwarancji bezpieczeństwa z Budapesztu z 1994 r., ścieżka finlandyzacji jest nierealna. Albo Ukraina będzie w UE, albo będzie w niej panował ruski mir - podkreśla Jakub Karnowski.

Cytat dnia
Dariusz Szwed
członek zarządu Banku Gospodarstwa Krajowego
Cytat dnia

Czas na nawiązanie relacji w Ukrainie jest właśnie teraz, by być gotowym na „dzień zero", gdy możliwy będzie powrót.

Starzy wyjadacze

Janusz Władyczak, szef Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych (KUKE), przyznaje, że konkretne zainteresowanie inwestowaniem w Ukrainie - przynajmniej na tym etapie - wykazują firmy tylko z kilku krajów.

- Ukrainą interesują się przede wszystkim te kraje, które już wcześniej były w niej aktywne gospodarczo. Widzimy przede wszystkim Niemców i Austriaków, są nasze firmy, jest trochę kolegów z Czech i Słowacji. Nowością jest pojawienie się Amerykanów oraz duża aktywność Turcji – wylicza szef KUKE.

Pozostałych krajów z Europy Zachodniej nie widać.

- Chyba wszyscy mają poczucie, że powinni tam być, ale nie bardzo wiedzą, jak i co zrobić. Już przed lutową inwazją obawiano się inwestycyjnego wchodzenia do Ukrainy, a międzynarodowe firmy i instytucje dziwiły się, jak możemy tam ubezpieczać różne rzeczy. Ci, którzy mają doświadczenia przedwojenne i poznali ten rynek, już myślą jak wrócić i na pewno pojawią się tam najszybciej - mówi Janusz Władyczak.

W rozmowie z PB Wasyl Zwarycz wskazywał, że Ukraina widzi cztery strategiczne obszary współpracy gospodarczej z Polską po zakończeniu działań wojennych. Pierwszy to infrastruktura drogowa, kolejowa i lotnicza, którą trzeba odbudować, by ułatwić wymianę gospodarczą. Drugi to branża rolnicza, a trzeci - energetyka, która po rosyjskich atakach potrzebuje remontów i nowych urządzeń. Jako czwarty obszar ambasador wymienił IT i technologie informacyjne oraz już istniejącą współpracę między przedsiębiorcami z tych branż.

- O odbudowie Ukrainy przede wszystkim trzeba rozmawiać z Ukrainą, bo bardzo często robi się to w kuluarach bez niej. Oczywiście nie wiemy, w jakiej perspektywie będzie można ruszyć z konkretnymi działaniami i inwestycjami, ale plan odbudowy trzeba nakreślić już teraz. Polskim wkładem może być doświadczenie naszych przedsiębiorców, którzy inwestowali w Ukrainie, szczególnie na początku XXI wieku. Know-how takich firm jak Cersanit, Fakro, Barlinek czy Śnieżka, za którymi do Ukrainy poszły mniejsze, jest teraz sporą wartością - uważa Andrzej Drozd, wiceprezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej.

Cytat dnia
Janusz Władyczak
prezes Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych

Cały system pomocy w odbudowie trzeba dopiero zbudować, nikt nie chce sam brać na siebie całego ryzyka. Te instrumenty już są szykowane.

Pielęgnowanie kontaktów

Uczestnicy debaty zgodzili się, że Polscy przedsiębiorcy nie powinni czekać na zakończenie wojny, by podjąć działania w Ukrainie.

- Nie można czekać, trzeba jak najszybciej penetrować ukraiński rynek - na razie bez inwestycji kapitałowych, ale tworząc porozumienia joint venture, konsorcja i platformy do jak najszybszego skoku po pojawieniu się możliwości odbudowy. Trzeba poznać tamtejszy system prawno-biznesowy. To nie jest abstrakcja, to są rzeczy, których można się nauczyć i z pomocą organizacji międzynarodowych zweryfikować ukraińskich kontrahentów - mówi wiceprezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej.

Wtóruje mu Dariusz Szwed, członek zarządu Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK).

- Czas na nawiązywanie relacji w Ukrainie jest właśnie teraz. Tworzone w gabinetach plany zazwyczaj pozostają na papierze, a owocują kontakty na miejscu. Mnóstwo polskich firm ma takie relacje sprzed wojny i trzeba je teraz pielęgnować, by być gotowym na „dzień zero", gdy możliwy będzie powrót do Ukrainy. Mało uwagi poświęca się samorządom, a to ukraińskie hromady będą miały ważny głos w sprawie tego, kto, w co, jak i gdzie będzie inwestował. To są ludzie, którzy wiedzą najwięcej i nie są skażeni korupcją historyczną, więc to przede wszystkim z nimi trzeba nawiązywać relacje - twierdzi Dariusz Szwed.

Podobnego zdania jest Jakub Karnowski.

- Jeśli jakaś firma jest zainteresowana udziałem w odbudowie Ukrainy, to już dziś powinna być w Kijowie. Mimo scen w telewizji jest to miasto relatywnie bezpieczne, w którym już teraz jest obecnych dużo przedsiębiorstw z USA i Europy Zachodniej. Trzeba tam być i podtrzymywać relacje przedwojenne - zachęca menedżer.

Cytat dnia
Paweł Borys
prezes Polskiego Funduszu Rozwoju
Cytat dnia

Ukraina musi sobie odpowiedzieć na pytanie, jakim krajem chce być po zakończeniu wojny. Odpowiedź wcale nie jest oczywista.

Chłodna kalkulacja

„Odbudowa” kojarzy się w największym stopniu z branżą budowlaną i potrzeby Ukrainy w zakresie zastąpienia zniszczonej infrastruktury na pewno będą olbrzymie. Nie ma co jednak oczekiwać, że dzięki ukraińskim projektom w polskim sektorze budowlanym nastąpi hossa. Zdaniem Pawła Borysa udział naszej budowlanki w odbudowie Ukrainy jest dla Polski większym zagrożeniem niż szansą.

- Mówiąc wprost: jeśli polski sektor zaangażuje się w Ukrainie, to stracimy możliwości realizacji projektów w kraju. Wystarczy lekki wzrost inwestycji w Polsce, a już pojawi się niedobór siły roboczej. Pracownicy, którzy przyjechali z Ukrainy po 2014 r., trzymali nasz rynek pracy we względnej równowadze. Jeśli nastąpi kolejna fala powrotów, a jednocześnie Polacy ruszą odbudowywać Wschód, to w Polsce zapanuje, delikatnie mówiąc, dziwna sytuacja – przestrzega Paweł Borys.

Dlatego szef PFR widzi udział naszego biznesu w odbudowie Ukrainy raczej w formie sprzedaży produktów, materialnego wkładu w obudowę, a nie eksportu siły roboczej.

- Stąd istotną rolę mają kredyty i ubezpieczenia eksportowe, a także krajowe inwestycje, np. w centra logistyczne i produkcyjne w okolicach Rzeszowa. Biznes na pewno może liczyć na publiczne wsparcie w takich projektach - deklaruje szef PFR.

Janusz Władyczak podkreśla rolę polsko-ukraińskiej wymiany gospodarczej, funkcjonującej mimo warunków wojennych.

- Firmy ukraińskie przyjeżdżają do Polski, robią zakupy w marketach i sklepach budowlanych, by w ten sposób w relatywnie niskiej cenie zapewnić sobie podstawowe towary. To jest wojenny łańcuch dostaw, który my mocno wspieramy: od czerwca podtrzymujemy płynność kupujących w Polsce ukraińskich przedsiębiorców, zapewniamy im odroczone terminy płatności, gwarantując polskim sprzedawcom, że jak coś się stanie, to dostaną odszkodowanie. Jesteśmy jedynym ubezpieczycielem eksportowym w Europie, który to robi. To ma dużo zalet, bo ukraińscy przedsiębiorcy, którzy zachowali płynność, spłacają też polskim firmom stare, przedwojenne należności. W lutym mieliśmy 800 mln zł ekspozycji na ukraińskie kontrakty, a w praktyce wypłaciliśmy tylko dwadzieścia kilka milionów szkód - tłumaczy szef KUKE.

Menedżer obawia się jednak, że gdy przyjdzie co do czego i odbudowa Ukrainy ruszy na wielką skalę, polskie firmy będą obserwowały ją z tylnych rzędów.

- Mam nieodparte wrażenie, że największe projekty zostaną przydzielone albo Amerykanom, albo Turkom. Oczywiście polskie firmy będą miały w tym procesie swój udział, choćby dlatego, że dużo towarów będzie sprowadzanych z Polski. Turcy mają jednak olbrzymie możliwości wykonawcze, czego nasze krajowe firmy niestety nie mają - one mają problem z wysłaniem menedżera projektu do Kołobrzegu, a co dopiero do Kijowa - mówi Janusz Władyczak.

Szukanie pomysłów

Przedsiębiorcy, z którymi rozmawialiśmy w ramach ukraińskiego cyklu PB, wskazywali, że biznes będzie potrzebował silnego wsparcia publicznego w formie finansowania i gwarancji, by zaangażować się w ryzykowną działalność w Ukrainie.

Leszek Gołąbiecki, prezes Unibepu, mówi wprost: żeby wejść na rynek ukraiński, firmy z Polski muszą mieć zabezpieczenie finansowe. Jeśli finansowanie będzie polskie, to odbudowę będą realizować polskie firmy. Jeśli jednak pieniądze przyjdą np. z Niemiec, inwestycje wykonają firmy niemieckie. Według szefa KUKE nie będziemy mieli jednak do czynienia z krajowymi programami na szeroką skalę.

- Na razie poza doraźną pomocą niewiele możemy zrobić. Cały system pomocy w odbudowie dopiero trzeba zbudować. Spodziewam się, że finansowanie nie będzie udzielane z jednego źródła, tylko z miksu instytucji. Będą transze międzyrządowe, unijne, komercyjne, firmy i instytucje będą się nawzajem zabezpieczać, bo nikt nie chce sam brać na siebie całego ryzyka. Te instrumenty już są szykowane mimo działań wojennych, co cieszy - mówi Janusz Władyczak.

Rodzą się też plany inwestycji innych niż oczywista odbudowa infrastruktury.

- Duże polskie firmy mogą zaistnieć w Ukrainie w większej skali m.in. w branży ubezpieczeniowej i bankowej, bo PZU i PKO BP już znają ten rynek. Dla PGNiG atrakcyjne są złoża i magazyny gazu, potencjał ma produkcja w Ukrainie materiałów budowlanych, oprócz tego jest sektor rolno-spożywczy, w którym mamy kilku silnych polskich producentów. Druga warstwa to codzienna współpraca małych i średnich firm, którą trzeba udrożnić - i dzięki finansowaniu, i za sprawą inwestycji w infrastrukturę logistyczną, która będzie sprzyjać tej współpracy - wylicza szef PFR.

Inne obszary wskazuje Dariusz Szwed.

- My już finansujemy np. budowę silosów zbożowych w Ukrainie środkowej i zachodniej. Duże potrzeby będzie miała ukraińska energetyka - potrzebuje np. nowych bloków, a w Polsce są firmy wyspecjalizowane w ich produkcji. Ukraina ma też sporo poradzieckiego sprzętu - nie tylko wojskowego, ale rolniczego i wytwórczego - który można zastępować urządzeniami wyprodukowanymi w Polsce. We wszystkich tych obszarach nie ma takiego problemu jak w budowlance - udział w odbudowie Ukrainy nie będzie oznaczał wyjazdu pracowników od nas - mówi członek zarządu BGK.

Maciej Witucki wskazuje, że Polacy powinni być ambasadorami Ukrainy i w rozmowach z zachodnioeuropejskimi partnerami podkreślać strategiczne znaczenie tego kraju. Jeśli Polska przy okazji na tym zarobi, dobra nasza.

- Ukraina to kraj z dużymi zasobami ludzkimi i naturalnymi. Ona nawet w powojennym okresie przejściowym, nawet przy złym scenariuszu silnej oligarchii po wojnie, jest krajem, w którym warto inwestować i budować choćby fabryki farmaceutycznych substancji czynnych, które dziś są w Chinach i Indiach. Jakiego scenariusza odbudowy nie będziemy rozważać, na pewno spokojnie można dobudowywać dwa pasy do A4 - podsumowuje szef Lewiatana.

KOMENTARZ PARTNERA
Konkretne działania musimy inicjować już dziś
Beata Daszyńska-Muzyczka
prezes zarządu Banku Gospodarstwa Krajowego
Konkretne działania musimy inicjować już dziś

ojna w Ukrainie wciąż trwa i w dniu pisania tego komentarza bardzo trudno jest przewidzieć, kiedy nastąpi jej koniec oraz jakie będą jej rezultaty. To, co się nie zmienia, to nasza wiara w wygraną Ukrainy i przywrócenie pokoju za naszą wschodnią granicą.

Niestety, z każdym kolejnym dniem skala strat i zniszczeń infrastrukturalnych systematycznie rośnie. Według ostatnich danych Banku Światowego wartość ta przekracza już 350 miliardów dolarów. To 1,5 raza tyle, ile była warta ukraińska gospodarka przed wybuchem wojny.

W ostatnich miesiącach w specjalnym cyklu „Pulsu Biznesu” mogliśmy zapoznać się z wieloma wartościowymi publikacjami na temat roli Polski w odbudowie Ukrainy. To bardzo ważne, aby rozmowę o tym procesie, pomysłach i koncepcjach działania rozpocząć już dziś. Ten proces tak naprawdę już trwa — gdybyśmy czekali na zakończenie wojny, byłoby to zdecydowanie za późno. Już teraz możemy np. planować i systematycznie wzmacniać połączenia drogowe i kolejowe z zachodnią Ukrainą, które będą kluczowe dla odbudowy wschodniej czy południowej części kraju. To są obszary najbardziej dotknięte wojną, a które w 2021 r. odpowiadały za wytwarzanie 1/5 ukraińskiego PKB.

W kontekście rozbudowy infrastruktury energetycznej działamy ramię w ramię z naszymi partnerami z regionu. Blisko dziesięć miesięcy trwania tej regularnej wojny to wystarczająco dużo czasu, żeby uświadomić sobie, że każda inwestycja strategiczna, czy to z obszaru infrastruktury transportowej czy energetycznej, jednocześnie wzmacnia nasze własne bezpieczeństwo.

Odbudowa Ukrainy jest procesem, w którym Polska ma do odegrania ważną rolę polityczną, społeczną i gospodarczą. W tym ostatnim elemencie bardzo ważny udział będą miały instytucje publiczne,

takie jak Bank Gospodarstwa Krajowego. Jako polski bank rozwoju wspieraliśmy naszych przedsiębiorców w Ukrainie przed wojną. Sfinansowaliśmy tam ok. 160 transakcji na łączną kwotę ponad 1 miliarda złotych. Obecnie nasze zaangażowanie finansowe tam przekracza 500 mln złotych. Najwięcej transakcji zrealizowaliśmy jako akredytywę dokumentową, ale przynajmniej kilka razy eksporterzy skorzystali także z pozostałych instrumentów oferowanych przez BGK, takich jak kredyt dla nabywcy, wykup wierzytelności, kredyt dla banku nabywcy czy gwarancje w obrocie zagranicznym.

Przygotowujemy się na przyszłą odbudowę Ukrainy także poprzez poprawę dostępu do finansowania firm ukraińskich, które zostały w kraju. Do tej pory blisko połowa firm na Ukrainie musiała przerwać swoją działalność w wyniku wojny. W przyszłości widzimy dużą rolę małych i średnich przedsiębiorstw w odbudowie ukraińskiej gospodarki. Im więcej takich firm przetrwa, tym ten proces powrotu do normalności będzie łatwiejszy. Wszystkie oferowane dotąd przez nas we współpracy z KUKE instrumenty wsparcia eksportu mogą być wykorzystane w procesie odbudowy kraju. Szczególną rolę mogłoby odgrywać tzw. finansowanie sovereign finance, gdzie ukraiński skarb państwa byłby kredytobiorcą.

Ważnym elementem naszego wsparcia będzie także pomoc rozwojowa. BGK będzie pośredniczył w dystrybucji środków unijnych przeznaczonych na odbudowę Ukrainy. Projekt ten dotyczy wsparcia gwarancyjnego dla ukraińskiego KredoBanku, które umożliwi mu kontynuację prowadzenia w czasie wojny akcji kredytowej dla mikro, małych i średnich przedsiębiorstw — głównie w sektorze rolnym, przemyśle i produkcji. Wysokość gwarancji udzielanych przez Komisję Europejską sięga 20 milionów euro. Ponadto chcemy dzielić się z naszymi ukraińskimi partnerami doświadczeniem, jak również udzielać im pomocy technicznej i merytorycznej. BGK ze swoim finansowaniem będzie obecny na Ukrainie również po wojnie — taka jest nasza rola, jak i wola. Do tej pory Fundusz Pomocy, którego nasz bank jest operatorem, przeznaczył na pomoc sąsiadom zza wschodniej granicy ponad 13 mld złotych. BGK wypłacił też dotychczas ponad 46 mln zł grantu z pomocy rozwojowej.

Do odbudowy Ukrainy niezbędna będzie współpraca w skali międzynarodowej. Żaden kraj bądź instytucja finansowa w pojedynkę nie będzie w stanie sprostać tak ogromnym potrzebom, które z każdym kolejnym dniem wojny są coraz większe. Jako kraj nieustannie pomagamy, w przeliczeniu na wartość PKB Polska znajduje się w ścisłej czołówce państw, obok Estonii i Łotwy, które najmocniej wspierają Ukrainę — militarnie, finansowo i humanitarnie. Teraz odpowiedzialnością całej społeczności światowej, która wspiera Ukrainę, jest przygotowanie planu odbudowy tego kraju, rzecz jasna w bliskiej współpracy z ukraińskim rządem. Musimy patrzeć na ten plan w dłuższej perspektywie, a konkretne działania inicjować już dziś.

KOMENTARZ PARTNERA
Odbudowa Ukrainy już się zaczyna. Polska ma tu niepoślednią rolę
Bartosz Marczuk
wiceprezes PFR, przewodniczący Rady „Instytutu Pokolenia”, wcześniej m.in. wiceminister rodziny
Odbudowa Ukrainy już się zaczyna. Polska ma tu niepoślednią rolę

Straty Ukrainy w wojnie z Rosją są zatrważające. W zależności od szacunków mowa tu o kwocie od 350 do nawet 750 mld dolarów. A przypomnijmy, że mówmy o kraju stosunkowo biednym — jego PKB to około 500 mld USD (wg PPP), a dochód na głowę nie przekracza 13 tys. dolarów. O skali zniszczeń i potrzeb niech świadczy fakt, że osławiony plan Marshalla, który pomógł odbudować się Europie po zniszczeniach II wojny światowej, opiewał na kwotę 115 mld USD (w dzisiejszym pieniądzu).

Ukraina jest ofiarą absolutnie nieuzasadnionej agresji Rosji, która może w przyszłości zagrażać także krajom naszego regionu. Upadek naszego wschodniego sąsiada taki scenariusz przybliża. Stąd konieczność realnych działań po stronie Polski, by proces wpierania Ukrainy w jej wysiłku wojennym kontynuować i zachęcać do tego innych. A także by proces jej odbudowy po wojnie przebiegał w maksymalnie efektywny sposób.

Ktoś może powiedzieć, że jeszcze za wcześnie na odbudowę. Nic bardziej mylnego. Będąc niedawno w Kijowie na konferencji o odbudowie właśnie (jej organizatorem był Związek Przedsiębiorców i Pracodawców oraz Ukraine Invest), doświadczyłem z jednej strony powszechnych obrazów wojny, ale z drugiej strony toczącego się, choć w cieniu wojny, życia. Działają usługi, produkcja, handel. Pojawiają się pierwsi inwestorzy i pierwsze projekty inwestycyjne. Tamtejsze firmy relokują się także z wschodniej do zachodniej Ukrainy.

Co powinna zrobić Polska? Na pewno zadaniem nr 1 jest wspieranie Ukrainy oraz namawianie do tego innych, by wygrała wojnę. Bez tego zwycięstwa nie tylko nie będzie mowy o dobudowie, ale także nasz kraj może być zagrożony rosyjską agresją.

Powinniśmy również umiejętnie i rozważnie wspierać uchodźców zza wschodniej granicy – ci ludzie, w 90 proc. kobiety i dzieci, uciekli przed bezpośrednim zagrożeniem życia. Dobrze, że rząd przyjął tu politykę pomocy w pierwszym, najtrudniejszym momencie aklimatyzacji, otwierając dla nich równocześnie w 100 proc. rynek pracy. Dzięki temu ok. 70 proc. uchodźców pracuje i utrzymuje się samemu. To na pewno pozwala wielu żołnierzom walczyć o bliskich.

Powinniśmy też wspierać Ukrainę w jej staraniach o przyjęcie do Unii Europejskiej. To nie tylko ważne z punktu widzenia wspólnego rynku i wspólnoty interesów, ale także daje to potencjalnym inwestorom dodatkowe argumenty (m.in. dzięki standardom prawnym i instytucjonalnym), by lokować tam pieniądze.

Polska wraz z innymi krajami powinna także zabiegać, by odbudowa Ukrainy w dużej mierze odbyła się za rosyjskie pieniądze. Instytucje finansowe zamroziły ok. 350 mld dolarów rosyjskich aktywów — dobrze, by zostały one przejęte i posłużyły do odbudowy naszego sąsiada. Tak będzie sprawiedliwie — najeźdźca zapłaci ofierze za wyrządzone szkody.

Jako Polacy powinniśmy zabiegać, by powstał ponadnarodowy funduszu odbudowy Ukrainy, najlepiej gromadzony i zarządzany z poziomu krajów G7 (obecność USA) i Unii Europejskiej. To dawałoby większe kwoty oraz większą podmiotowość Ukraińcom w podejmowaniu decyzji o tym, kto realizuje odbudowę.

Jeśli zostanie to wyłącznie na poziomie państw narodowych, to kraje najzamożniejsze — takie jak Francja czy Niemcy — wejdą ze swoim kapitałem, ale w zamian twardo zażądają od Ukraińców zatrudniania do kontraktów swoich firm oraz możliwości inwestowania w najbardziej lukratywne przedsięwzięcia. To może doprowadzić do pomijania krajów dysponujących mniejszym kapitałem, jak Polska, oraz do wydrenowania Ukrainy z najcenniejszych zasobów, jakimi dysponuje.

Nasz kraj powinien też dążyć do podpisania bilateralnej umowy z Ukrainą, dającej nam specjalne prawa do prowadzenia działalności gospodarczej czy nawiązywania kooperacji z ukraińskimi firmami. Może się to teraz wydawać nieco egzotyczne, ale np. lustrzane prawo, jakie my nadaliśmy Ukraińcom w Polsce (do zakładania i prowadzenia firm), może po wojnie być bardzo istotne dla naszych przedsiębiorców czy inwestorów.

Polska powinna też dzielić się swoimi doświadczeniami transformacji gospodarczej i prowadzeniem polityki ekonomicznej. Tutaj ważne są np. doświadczenia powołania Polskiego Funduszu Rozwoju oraz całej grupy instytucji rozwoju. Ukraińcy powinny iść tą ścieżką, by koordynować dobrze pomoc i dawać inwestorom komfort i bezpieczeństwo działania. Zwłaszcza że nasi sąsiedzi mieli problem z korupcją i profesjonalnie działającą kadrą państwa.

Już na tym etapie winniśmy pomyśleć o powołaniu funduszu inwestycyjnego, który rozglądałby się od teraz na ukraińskim rynku za inwestycyjnymi okazjami. Pamiętajmy, że ceny nabywanych obecnie aktywów mogą być bardzo atrakcyjne. Choć oczywiście trzeba pamiętać o ryzyku.

Kolejnym ważnym postulatem jest to, by międzynarodowe instytucje finansowe stworzyły system gwarancji dla inwestorów. Na dwóch poziomach. Pierwszy to gwarancje dla banków kredytujących inwestycje na wschodzie. Drugi — gwarancje reasekuracyjne dla ubezpieczycieli ubezpieczających tam majątek.

Trzeba także wyodrębnić branże i obszary gospodarcze, w których Polska chciałby kooperować w ramach odbudowy Ukrainy. Mamy na przykład duże kompetencje i doświadczenie w budowlance. Powinniśmy również kooperować w sektorze rolnym. Tu także mamy mocne karty i możemy być pośrednikiem w eksporcie produkowanych na Ukrainie artykułów rolnych, najlepiej przetworzonych, pod własną lub wspólnymi markami.

Wpinanie Ukrainy w infrastrukturę europejską wraz z zabieganiem na poziomie UE, by wykładała na to wspólnotowe pieniądze, to kolejny punkt do działania. Chodzi zarówno o połączenia drogowe (np. odnoga Via Carpatii) i kolejowe (szybka kolej Warszawa—Kijów), jak i mosty energetyczne, gazowe czy rurociągi. Ten system połączeń będzie procentował nie tylko większym bezpieczeństwem naszego sąsiada oraz ostatecznym odcięciem się od połączeń z Rosją, ale także szansami dla Polski, np. naszego portu w Gdańsku jako miejsca eksportu dla ukraińskiego sektora rolnego.

Silna, niepodległa, zamożna Ukraina to nasza racja stanu. Kraj upadły, skorumpowany, niedoinwestowany, wyludniony — to dla nas ogromne zagrożenie. Dlatego odbudowa Ukrainy to nasz żywotny interes.

Powyższy tekst ukazał sę wcześniej w raporcie podsumowującym program EUROPE – POLAND – UKRAINE. REBUILD TOGETHER, który był realizowany przez Związek Przedsiębiorców i Pracodawców.

KOMENTARZ PARTNERA
Mamy narzędzia, które pomogą odbudować Ukrainę
Janusz Władyczak
prezes KUKE
Mamy narzędzia, które pomogą odbudować Ukrainę

Rachunek za odbudowę Ukrainy cały czas rośnie. Według szefa Banku Światowego Davida Malpassa będzie większy „quite a bit” niż oszacowane we wrześniu przez kierowaną przez niego instytucję, rząd w Kijowie i Unię Europejską astronomiczne 349 mld dolarów. Z drugiej strony do kwot na poziomie setek miliardów, a nawet bilionów dolarów czy euro coraz bardziej się przyzwyczajamy choćby w kontekście niezbędnych nakładów na walkę ze zmianami klimatu. Koszty pomocy Ukrainie będą ogromne (dobrze, żeby w jak największej części poniósł je agresor, czyli Rosja), co nie powinno nikogo zniechęcać, ale mobilizować do działania tu i teraz — szczególnie dotyczy to nas, Polaków.

Z nadzieją patrzę na wysiłki strony polskiej związane z odbudową gospodarki sąsiada. Jest w niej coraz więcej realizmu i usystematyzowania działań. Mamy świadomość, że przynajmniej na razie, póki nie zostaną uruchomione międzynarodowe fundusze, będziemy korzystać z własnych środków i zasobów. Na forum Unii Europejskiej ściera się zbyt wiele różnych interesów, a poza tym wszyscy są zajęci przetrwaniem zimy, by przeznaczać kolejne kwoty dla Ukrainy, poza konieczną pomocą bieżącą i wojskową. O własne interesy musimy zadbać sami. Choćby w takiej kwestii jak wspólna granica. Infrastruktura drogowa i kolejowa na wschodzie kraju, włącznie z przepustowością przejść granicznych, pozostawia wiele do życzenia, a konieczne nakłady finansowe są bardzo wysokie. Jednak jeśli chcemy, by nasze interesy w procesie odbudowy Ukrainy zostały uwzględnione i skorzystała na tym polska gospodarka, to pierwszym warunkiem będzie usprawnienie szlaków transportowych łączących nasze kraje.

Wielu ekspertów i praktyków biznesu wskazuje, że nawet przez dłuższy czas po zakończeniu wojny firmy będą się obawiały inwestować bezpośrednio w Ukrainie, a hubem ich działalności może stać się Polska. I stąd będą operować na rynki wschodnie. To atrakcyjna wizja, która ma szanse się spełnić, patrząc na wyniki kolejnych badań i ankiet dotyczących ewentualnego przenoszenia przez zachodnie koncerny zakładów bliżej rynków docelowych bądź w poszukiwaniu bezpieczeństwa strategicznego (w ramach friend-shoringu). Jeśli jednak ta cała produkcja z Polski ma trafiać na gigantyczny plac budowy, jakim stanie się Ukraina, potrzebne będą wydajne połączenia kolejowe i drogowe z minimum wymaganych formalności przy przekraczaniu granicy.

Choć obecna sytuacja jest wyjątkowa, ciągle przedsiębiorcy, w tym nasi eksporterzy, muszą borykać się z różnymi przeszkodami w zaopatrywaniu rynku sąsiada. Na szczęście mimo to, eksport kwitnie. Po pierwszym szoku wywołanym agresją Rosji miesięczna wartość eksportu nie spada od maja poniżej 850 mln euro w porównaniu z ok. 500 mln rok wcześniej. W samym czerwcu zanotowaliśmy ponad 100-procentowy wzrost eksportu, a w całym trzecim kwartale sięgnął on 70 proc. w ujęciu rok do roku.

Ten potencjał naszego rynku w kontekście wsparcia odbudowy Ukrainy wzmacnia krajowy system wsparcia dla biznesu i zagranicznych inwestycji, z kluczową rolą Grupy Polskiego Funduszu Rozwoju, w tym KUKE. Dysponujemy, jakby stworzonymi na tę okoliczność, instrumentami finansowymi dla inwestorów, którzy z naszego kraju będą chcieli prowadzić aktywność eksportową — w domyśle na rynek ukraiński. Czy przyjdą z własnym finansowaniem, czy zwrócą się do KUKE o pomoc w jego zorganizowaniu na rynku krajowym lub międzynarodowym, my zagwarantujemy bankom spłatę tych kredytów inwestycyjnych rozłożonych na długi okres. Co więcej, ubezpieczymy później dostawy i sprzedaż na rynek sąsiada. Wykorzystajmy więc tę możliwość, by zagraniczne holdingi z działalnością w Polsce, m.in. budowlane, nie planowały operacji w Ukrainie przez swoje centrale, ale właśnie z wykorzystaniem polskich spółek.

O tym mówimy na spotkaniach z przedsiębiorcami z różnych krajów (ostatnio z Hiszpanii, której sektor budowlany jest bardzo mocny) oraz na forum Unii Berneńskiej, gdzie nasze pomysły i ofertę przedstawiamy kolegom z siostrzanych agencji wsparcia eksportu. Firmy z innych państw, planując działania na rynku ukraińskim z wykorzystaniem pomocy swojej agencji, będą wiedziały, że mogą również liczyć finansowo na KUKE, jeśli część kontraktu — z pełnym poszanowaniem logiki ekonomicznej — zostanie zakotwiczona w Polsce.

Pracujemy nad kolejnymi rozwiązaniami, które zachęcą następne polskie firmy do długoterminowego zaangażowania się w proces odbudowy Ukrainy. Robimy to we współpracy z resortem rozwoju i w konsultacjach z przedsiębiorcami, czego efektem jest podpisania właśnie umowa z Polsko-Ukraińską Izbą Gospodarczą. Co ciekawe, mamy sygnały od coraz większej grupy klientów, że już szykują swój potencjał i plany do partycypacji w odbudowie. Cieszy ten optymizm. Oby realizacja była możliwa jak najszybciej!

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Polecane