W czwartek w Pradze decydenci pozostawili główną stopę procentową na poziomie 4 proc., przerywając serię ośmiu kolejnych obniżek, które łącznie zmniejszyły koszt kredytu o 3 punkty procentowe. Decyzja ta nie była zaskoczeniem, ponieważ większość analityków ankietowanych przez agencję Bloomberg spodziewała się takiego rezultatu. Wynikało to z wcześniejszych ostrożnych wypowiedzi członków czeskiego banku centralnego.
Choć wzrost cen konsumpcyjnych zbliżył się w tym roku do celu wyznaczonego przez bank, czeska gospodarka odczuwa skutki słabego popytu z Niemiec, kluczowego partnera handlowego. Mimo to w trzecim kwartale wynagrodzenia wzrosły bardziej, niż oczekiwano, a urzędnicy, w tym gubernator Aleš Michl, wielokrotnie wskazywali na uporczywy wzrost kosztów usług jako zagrożenie dla stabilności cenowej.
Według niektórych analityków wśród członków zarządu banku przeważa przekonanie o konieczności opanowania nie tylko bieżącej inflacji, która ponownie wykazuje tendencję wzrostową, ale także oczekiwań inflacyjnych.
Decyzja czeskiego banku centralnego podkreśla rozbieżność między polityką pieniężną w Europie Środkowo-wschodniej, gdzie dominuje ostrożność, a podejściem innych głównych gospodarek, które kontynuują łagodzenie polityki monetarnej. W ubiegłym tygodniu przedstawiciele Europejskiego Banku Centralnego zapowiedzieli dalsze obniżki kosztów kredytu po dokonaniu czwartej redukcji stóp w tym roku. Z kolei amerykańska Rezerwa Federalna w środę dokonała oczekiwanej obniżki stóp procentowych, jednocześnie ograniczając prognozy dla przyszłych ruchów w 2024 roku.