Czterogwiazdkowe bąbelki na Mazurach

Robert Rybarczyk
opublikowano: 2022-05-06 14:15

Miejsce, widoki, spokój, natura – glamping. Zmęczony Warszawą, korporacjami, wyścigiem były pracownik banków stworzył w stolicy Mazur Lake Glamp Mikołajki. Karol Kuczwalski mówi, że bliska mu jest filozofia slow life. W czasach kiedy gonimy za wszystkim, warto złapać oddech i znaleźć czas, żeby się wyłączyć i pomyśleć.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja
Pasjonat:
Pasjonat:
Cała moja młodość kręciła się wokół wody, żeglarstwa. Jestem w stanie popłynąć na wszystkim, co nie tonie. Kocham to, niezależnie od tego, na czym pływam. Zrobiłem chyba wszystkie możliwe patenty: od sternika jachtowego, morskiego, motorowodnego, ratownika WOPR po patent nurka. W czerwcu zeszłego roku przeprowadziłem się na Mazury i zamieszkałem w Mikołajkach – mówi Karol Kuczwalski, szef Lake Glamp Mikołajki.
Marek Wiśniewski

Długą drogę przeszedł ten były menedżer: od chłopaka, który wywołał alarm bombowy na lotnisku na Bali, do herolda filozofii mówiącej o życiu w spokoju, bez pośpiechu, tu i teraz.

– Nie, to nie tak! Prostuję kwestię alarmu bombowego, który niby wywołałem. To faktycznie ciekawa anegdota, ale alarmu nie było – śmieje się Karol Kuczwalski.

I zaczyna od okresu wymiany studenckiej w Singapurze, wiele lat temu.

– To była podróż życia. Czas, który mnie zmienił. Z człowieka, który chciał kariery w bankowości inwestycyjnej, zmieniłem się w osobę, która ceni balans w życiu i niekoniecznie pogoń za pieniądzem, karierą – przyznaje współwłaściciel Lake Glamp Mikołajki.

Powtarza, że nie wywołał żadnego alarmu bombowego na Bali. Będąc w Singapurze, stwierdził z kolegami, że chcą maksymalnie dużo zobaczyć. Jeździli po całym regionie. Byli w Tajlandii, Malezji, Indonezji, na Filipinach. I mieli przygodę na Bali.

– Przeszliśmy kontrolę paszportową i w pewnym momencie, podczas miłej rozmowy z celnikiem, zadałem głupie pytanie: – A z tymi bombami to jak? Było o tyle niefortunne, że Bali dźwigało się z turystycznej zapaści po zamachu bombowym sprzed kilku lat. Oczywiście moje pytanie było nie na miejscu, to było największe faux pas, jakie popełniłem w życiu. Nastawienie celnika wobec nas od razu się zmieniło – tłumaczy Karol Kuczwalski.

Popłynie na wszystkim, co nie tonie

Lake Glamp Mikołajki:
Lake Glamp Mikołajki:
Karol Kuczwalski uważa, że najważniejsza w tym biznesie jest działka. Taka z widokiem zapierającym dech w piersiach, by patrząc przez panoramiczne okno namiotu, goście mieli się czym zachwycać.
materiały prasowe

Absolwent bankowości i finansów Akademii Leona Koźmińskiego oraz Singapore Management University. Karierę rozpoczynał w instytucjach bankowych (Citigroup, HSBC). Wiele lat w Totalizatorze Sportowym (badania, rozwój nowych produktów, komunikacja marketingowa). Kilka lat projekty głębokich wierceń geotermalnych, technologii bezwykopowych, specjalistycznych prac geotechnicznych. Inwestor na rynku nieruchomości mieszkaniowych i komercyjnych.

Sam przyznaje, że jego droga biznesowa była zawiła. Pochodzi z rodziny przedsiębiorców. Rodzice od 1991 r. prowadzą własny biznes. Wychował się w tym, pomagał im.

– Przedsiębiorczość mam w genach. Po lekcji, którą wyniosłem z domu, stwierdziłem, że też chcę prowadzić własny biznes. Ale chciałem się do tego przygotować. Stąd studia bankowości i finansów. Po to, by się nauczyć liczenia, księgowości. To podstawa każdego biznesu. Wiele z nich wykłada się na tym, że ludzie z zapałem przystępują do czegoś, ale nie potrafią liczyć. I okazuje się, że jest nierentowny, nieopłacalny – przyznaje Karol Kuczwalski.

Nie taki zwykły namiot:
Nie taki zwykły namiot:
Nazwa glamping powstała z połączenia słów glamour i camping. W namiotach sferycznych przypominających igloo są wygody niczym w dobrych hotelach.
materiały prasowe

Po studiach stwierdził, że biznes wymaga od menedżera zestawu kompetencji. Był na stażach w bankowości. Potem consulting i marketing. Chciał się dowiedzieć, jak podejść do tematu, do tego, co ludzie chcą, a nie tego, co nam się wydaje, że chcą. Nauczył się komunikacji marketingowej, PR, liczenia, żeby nie popełniać błędów. Potem wylądował w największej polskiej firmie zajmującej się odwiertami. To był czas, kiedy wszyscy liczyli na gaz łupkowy. Ale z kamiennego gazu nic nie wyszło. Wszedł więc do biznesu brata, czyli nieruchomości. Zaczynali od kilkunastu mieszkań na rynku pierwotnym, teraz prowadzą osiem projektów deweloperskich. Rocznie sprzedają 200 nieruchomości. Ponadto specjalizują się w działkach na Podlasiu i Mazurach.

– To pokrywa się z moją pasją. Od dziecka żegluję. Zaczynałem na Zalewie Wiślanym, słynnym teraz z przekopu. Potem przeniosłem na Mazury, bo tak było wygodniej. Pochodzę z Łomży, która leży niedaleko. Zawsze moim marzeniem było przeniesienie się na Mazury. Chciałem pokazać światu, że to jeden z najpiękniejszych regionów w Polsce. Zrobiłem chyba wszystkie możliwe patenty: od sternika jachtowego, morskiego, motorowodnego, ratownika WOPR po patent nurka. Cała moja młodość kręciła się wokół wody, żeglarstwa. Jestem w stanie popłynąć na wszystkim, co nie tonie. Kocham to, niezależnie od tego, na czym pływam. A w czerwcu zeszłego roku przeprowadziłem się na Mazury i zamieszkałem w Mikołajkach – chwali się szef Lake Glamp Mikołajki.

Pomysł trafiony

Na łonie przyrody:
Na łonie przyrody:
Miejsca, w których stoją namioty, są tak przystosowane, żeby zaraz po wyjściu z namiotu doświadczało się natury. Z tradycyjnym biwakowaniem ma to niewiele wspólnego.
materiały prasowe

Jeden z największych portali turystycznych meteor-turystyka.pl o Mikołajkach: usytuowane w Krainie Wielkich Jezior Mazurskich. Ze względu na atrakcyjne położenie nad jeziorami Tałty i Mikołajskim uchodzą za żeglarską stolicę Polski. Leżą w centrum europejskiego szlaku wodnego o długości około 150 km. Są nazywane Perłą Mazur lub Mazurską Wenecją.

Ale skąd glamping na Mazurach? Przecież żeglarze żyją na jachtach, turyści w kwaterach, hotelach, przyczepach kempingowych czy na polach namiotowych.

Nazwa glamping powstała z połączenia słów glamour i camping. W namiotach sferycznych przypominających igloo są wygody niczym w dobrych hotelach. Miejsca, w których stoją, są tak przystosowane, żeby zaraz po wyjściu z namiotu doświadczało się natury. Z tradycyjnym biwakowaniem ma to tyle wspólnego co krwisty stek z kotletem sojowym.

– Skąd pomysł na glamping? Mój brat i partner w biznesie jako prezent gwiazdkowy wykupił nam pobyt w Bukowinie Tatrzańskiej, właśnie w namiotach sferycznych. Cudowny czas, widok na panoramę Tatr, zwierzęta podchodzące pod namioty. I podczas jednej z biesiad w takim namiocie stwierdziliśmy, że to świetny sposób na spędzanie czasu. Więc dlaczego nie wykorzystać naszej wiedzy, miłości do Mazur, i nie stworzyć takiego glampingowego miejsca właśnie tam? Znając rynek i szlak Wielkich Jezior, wiedziałem, że takiego miejsca tu nie ma. A jest grupa klientów – poza rodzinami z dziećmi, które na wypoczynek wykorzystują tylko sezon wakacyjny – chcących odkrywać uroki Mazur przez cały rok – wyjaśnia Karol Kuczwalski.

Hotelowe tradycje:
Hotelowe tradycje:
Lake Glamp Mikołajki powstał na działce po dawnym ośrodku wypoczynkowym Mazurskiej Fabryki Mebli, tzw. Stolarki.
materiały prasowe

Zastanawiali się, co jest najważniejsze w tym biznesie. Okazało się, że działka. Taka z widokiem zapierającym dech w piersiach, by patrząc przez panoramiczne okno namiotu, goście mieli się czym zachwycać.

Działając w branży nieruchomości, wiedzieli, że rynek działek mazurskich jest hermetyczny, wyprzedany, trudny.

– Ale pomyślałem o działce w Mikołajkach po dawnym ośrodku wypoczynkowym Mazurskiej Fabryki Mebli, tzw. Stolarki. Znałem jej właścicieli. Razem z bratem ją obejrzeliśmy i stwierdziliśmy, że to jest to. Miejsce, gdzie sami chcielibyśmy mieć dom, spędzać czas. Działkę wydzierżawiliśmy na wiele lat – mówi Karol Kuczwalski.

Trzeba było doprowadzić media, ogrodzić, stworzyć infrastrukturę, czyli kupić namioty i je osadzić.

– Nasze stoją na platformach ustawionych tarasowo. Chcieliśmy mieć namioty najwyższej jakości. Znaleźliśmy taką firmę w Polsce. Zamówiliśmy osiem namiotów. W miesiąc udało się wybudować platformy. Postawiliśmy namioty. Ale żeby to był glamping, trzeba było wyposażyć je we wszystko, co potrzebne do luksusowego wypoczynku. Cały projekt zamknęliśmy w listopadzie zeszłego roku – mówi szef Lake Glamp Mikołajki.

Każdy namiot jest zaizolowany, klimatyzowany, posiada moduł łazienkowy, ogrzewanie. Cztery mają wolno stojące wanny z widokiem na jezioro. Siedem miesięcy pracy.

– Wyróżnia nas to, że maksymalnie 16 osób, z ośmiu namiotów, spędza czas na 5 tys. m kw. nad jeziorem. Mamy prywatną plażę, pomost, zielony teren. Pierwszych gości mieliśmy na sylwestra 2021 r. Oczywiście był stres, ale wszystko było okej. Przez pierwszy kwartał też mieliśmy gości. Utwierdziło nas to w przekonaniu, że pomysł jest trafiony. W przededniu majówki, czyli wysokiego sezonu, wszystkie namioty były wynajęte – cieszy się Karol Kuczwalski.

Za młodzi, żeby inwestować pasywnie

Opłacalny biznes:
Opłacalny biznes:
Choć Lake Glamp Mikołajki działa dopiero od listopada 2021 r., Karol Kuczwalski już się przekonał, że inwestycja w glamping jest bardziej rentowna niż w mieszkania na wynajem.
materiały prasowe

Projekt sfinansowali z własnych pieniędzy, zysków z podstawowej działalności związanej z nieruchomościami.

– Owszem, mogliśmy zainwestować w mieszkania. Tym bardziej że ze względu na wojnę w Ukrainie teraz wynajmuje się wszystko. Ale dla nas inwestowanie pasywne to nigdy nie było to. Jesteśmy za młodzi, żeby inwestować pasywnie. Już teraz mogę stwierdzić, że inwestycja w glamping jest bardziej rentowna niż w mieszkania na wynajem. A do tego my lubimy ludzi. I ten biznes stwarza mnóstwo okazji, by ich poznawać. Nasi goście są przyjaźnie nastawieni, fascynują ich Mazury, środowisko naturalne. Chcą ciekawie spędzać czas – mówi szef Lake Glamp Mikołajki.

Uważa, że Mikołajki są dla Mazur tym, czym Sopot dla Trójmiasta, a Zakopane dla Tatr. W Mikołajkach hotele są wyprzedane w głównym sezonie. A te innowacyjne walczą o to, by goście odwiedzali Mazury nie tylko w najwyższym sezonie. I Karol Kuczwalski chce, by ludzie przyjeżdżali przez cały rok.

– Wyróżnia nas choćby to, że jesteśmy miejscem dla dorosłych. To coraz bardziej popularna forma wypoczynku. Na Mazurach takich miejsc jest mało, w Mikołajkach jesteśmy pierwszym takim obiektem. Każdemu należy się odpoczynek od domowych spraw. Często jest tak, że chcąc wypocząć, rodzice na weekend przyjeżdżają bez dzieci. Mamy gości, którzy przyjeżdżają do nas w tygodniu. Siedzą w bąbelku, jak pieszczotliwie nazywamy nasze namioty, i w ciągu tygodnia zdalnie pracują, podziwiając zachody słońca nad Tałtami. Mają u nas ciszę i spokój. Wielkość działki pozwala, by czuli się jak w prywatnym domku. Mamy też platformę do ćwiczeń jogi, treningów, kino letnie. Jesteśmy otwarci na spotkani firmowe. Do dyspozycji są supy, kajaki, motorówki, żaglówki. Jesienią otworzymy pływającą saunę. Pozwoli nam to rozszerzyć sezon – zapowiada.

Liczy się wnętrze:
Liczy się wnętrze:
W miesiąc udało się nam wybudować ustawione tarasowo platformy, na których postawiliśmy osiem namiotów. Ale żeby to był glamping, trzeba było wyposażyć je we wszystko, co potrzebne do luksusowego wypoczynku – mówi szef Lake Glamp Mikołajki.
materiały prasowe

Glamping w Polsce nie jest tani. Doba w Bukowinie Tatrzańskiej w namiocie Klapniok Tatra Glamp III to 450 zł. W Zalesiu Górnym pod Warszawą w Planeta Glamping – 500 zł. Na booking.com można zarezerwować pod koniec maja trzy doby dla dwóch osób w Lake Glamp Mikołajki za 2240 zł.

Współwłaściciel tego miejsca przyznaje, że koszty funkcjonowania obiektu nie należą do niskich. Namiot trzeba odpowiednio ogrzać, a to kosztuje.

– Nastawiamy się na turystów, którzy doceniają komfortowe warunki. Nasz obiekt jest w standardzie czterogwiazdkowego hotelu. Czym wygrywamy? Bliska nam jest filozofia slow life. W czasach kiedy gonimy za wszystkim, warto złapać oddech, znaleźć czas, żeby się wyłączyć i pomyśleć. Z myślą o takich odbiorcach stworzyliśmy ten obiekt. I to nam się sprawdza – zapewnia Karol Kuczwalski.

Glamping na szlaku Wielkich Jezior:
Glamping na szlaku Wielkich Jezior:
Karol Kuczwalski wiedział, że jest grupa turystów – poza rodzinami z dziećmi, które na wypoczynek wykorzystują tylko sezon wakacyjny – chcących odkrywać uroki Mazur przez cały rok. Stąd jego pomysł na biznes.
materiały prasowe

Plany? Myśli o stworzeniu kolejnych takich miejscach na Mazurach. Chce także zająć się franczyzą, dzielić się know-how, sprzedawać taki model biznesu tym, którzy chcą w innych miejscach coś takiego stworzyć.