Szerokie zainteresowanie sojuszników USA dołączeniem do tworzonego przez Chiny banku AIIB to porażka dyplomatyczna USA, twierdzą komentatorzy. W przedsięwzięciu wezmą udział Niemcy, Francja, Włochy, Korea Południowa, Brazylia, a nawet tak blisko współpracujące z USA kraje jak Australia czy Wielka Brytania. Chiny starały się o zwiększenie swojej roli w dotychczas istniejących instytucjach. Jednak wynegocjowane porozumienie od ponad pięciu lat nie może być ratyfikowane przez amerykański kongres. Oto w czym tworzony przez Chińczyków bank będzie podobny, a czym będzie się różnił od Banku Światowego.
Nowy bank będzie kontrolowany przez rządy państw, a jego zadaniem będzie finansowanie projektów infrastrukturalnych w Azji. Pod tym względem będzie przypominał Bank Światowy.
W przeciwieństwie do Banku Światowego, w którym Chiny kontrolują zaledwie 5,7 proc. głosów, w tworzonej przez siebie instytucji będą miały najwięcej do powiedzenia ze wszystkich udziałowców.
Bank będzie dysponował kapitałem 50-100 mld USD. To mniej niż kapitał Banku Światowego, który wynosi 223 mld USD.
Zaangażowanie rządów spoza Azji będzie ograniczone do pewnego limitu, co w praktyce oznacza decydującą rolę Chin. Tymczasem w założonym po II wojnie światowej Banku Światowym decydujący głos mają USA oraz kraje europejskie.
Podobnie jak w przypadku wcześniej istniejących globalnych instytucji finansowych kraje europejskie będą mogły zgłaszać uczestnictwo w AIIB jedynie indywidualnie. To zmniejszy wpływ, jaki Unia Europejska będzie miała na AIIB.
