David Zervos: Hossa na rynkach wschodzących ma ręce i nogi

Marek WierciszewskiMarek Wierciszewski
opublikowano: 2016-04-05 13:16

Zawieszenie broni w globalnej wojnie walutowej wesprze aktywa z rynków wschodzących, ocenia David Zervos z banku Jefferies.

W pierwszym kwartale indeks akcji z rynków wschodzących, obliczany przez MSCI, zyskał 5,4 proc., bijąc zarówno swój odpowiednik dla rynków dojrzałych, jak i amerykański indeks S&P500. W odbiciu pomogły mu ostrożna polityka Fedu, odbicie cen ropy naftowej oraz silne napływy kapitału na rynki przecenionych aktywów z emerging markets. Zdaniem Davida Zervosa, głównego stratega rynkowego banku Jefferies, fala zwyżek na wschodzących rynkach akcji ma sens.

To może zaskakiwać, bo jeszcze do niedawna specjalista odradzał inwestowania w spółki z krajów rozwijających się, wskazując na szkodzącą im politykę konkurencyjnej dewaluacji walut przez główne banki centralne świata, czyli tzw. wojnę walutową. Specjalista zrealizował część zysków ze strategii obstawiającej zwyżki na giełdzie nowojorskiej, a przychody zainwestował pod umocnienie indeksu MSCI Emerging Markets, wskazując na ostatnie skoordynowane działania banków centralnych, które miały na celu raczej wsparcie akcji kredytowej niż osłabienie krajowych walut.

„Jeżeli w prowadzonej między gospodarkami rozwiniętymi wojnie walutowej rzeczywiście doszło do zawieszenia broni, to najbardziej zyskają na tym rynki wschodzące” – napisał w nocie do klientów David Zervos.

Jego zdaniem dla tej grupy krajów najgorszym scenariuszem byłoby dalsze wyraźne osłabienie jena i euro oraz wzrost indeksu dolara do 120 punktów (obecnie wynosi on 94,7 punktu). W takim wypadku Europejczycy i Japończycy odbieraliby krajom rozwijającym się wzrost, a zobowiązania rynków wschodzących, denominowane w dolarze, rosłyby, argumentuje specjalista.

"To dla rynków wschodzących byłaby toksyczna kombinacja" - zauważa David Zervos.

fot. Bloomberg