Stanisław Kubielas: Deficyt jeszcze nie przekracza granicy bezpieczeństwa
POZIOM NIEPOKOJU: Deficyt w handlu rejestrowanym stabilizuje się na poziomie odpowiadającym nadwyżce potrzeb importowych nad możliwościami eksportowymi gospodarki — ocenia Stanisław Kubielas. fot. Małgorzata Pstrągowska
Systematycznie narastający deficyt handlu zagranicznego przez cały rok 1999 przyprawiał o ból głowy rząd, inwestorów i Radę Polityki Pieniężnej. Miesięczne salda obrotów towarowych i rachunku obrotów bieżących obserwowane były z najwyższym niepokojem.
NIKT NIE PRZYPUSZCZAŁ, iż wolumen eksportu będzie spadał, raczej zakładano przynajmniej 5-procentowy wzrost. Tymczasem po niewielkim wzroście w lutym, jego poziom ulegał w kolejnych miesiącach systematycznemu obniżaniu. Jednocześnie wolniejszy spadek importu niż eksportu powodował narastanie deficytu w obrotach towarowych z zagranicą, którego każdy przyrost powyżej 1 mld USD miesięcznie wywoływał zamieszanie.
DEFICYT obrotów towarowych systematycznie narastał, ale różnica między tempem zmian eksportu i importu (0,4 proc.) wyraźnie zmalała w stosunku do lat ubiegłych (2,6 proc. w 1998 r., 6,7 proc. w 1997 r. i 25,2 proc. w 1996 r.). Rysuje się zatem wyraźny długookresowy trend stabilizacji bezwzględnych rozmiarów deficytu handlu rejestrowanego. Ustalił się on na poziomie odpowiadającym nadwyżce potrzeb importowych nad aktualnymi możliwościami eksportowymi modernizującej się gospodarki. Należy pamiętać, iż w warunkach ograniczonych nakładów na naukę właśnie import stał się głównym kanałem transferu nowoczesnych technologii.
WOLUMEN eksportu osiągnął poziom odpowiadający jego mniejszej konkurencyjności po reorientacji na wymagające rynki zachodnie. W tym kontekście optymistycznym sygnałem jest wzrost w roku 1999 udziału krajów rozwiniętych w całości polskiego eksportu z 72 do 77 proc., w tym krajów UE z 67 do 71 proc. Oznacza to, że procesy dostosowawcze po załamaniu się rynków wschodnich biegną we właściwym kierunku.
DUŻO WIĘKSZYM — od deficytu obrotów towarowych — powodem do niepokoju jest oczywiście deficyt obrotów bieżących. Osiągnął on w roku 1999 kwotę aż 11,66 mld USD, czyli blisko dwa razy większą niż w roku 1998 (6,86 mld USD). Główna przyczyna leży nie we wzroście deficytu z handlu rejestrowanego (14,46 mld USD wobec 13,72 mld USD), lecz w znacznym spadku dodatniego salda obrotów niesklasyfikowanych (z 6 mld USD do 3,63 mld USD) oraz trzykrotnym zwiększeniu się deficytu usług (z 0,51 mld USD do 1,62 mld USD). W efekcie deficyt obrotów bieżących osiągnął 7,6 proc. PKB, wobec 4,4 proc. i 3 proc. w latach poprzednich. Przekroczona więc została granica 5 proc., uznawana za sytuację podwyższonego ryzyka płatniczego. Jednak poziom rezerw walutowych Polski (26 mld USD, czyli tylko około 1 mld USD mniej niż w roku 1998) oraz struktura finansowania tego deficytu — opierająca się na napływie stabilnego kapitału długoterminowego (inwestycji bezpośrednich) — sprawiają, że umowna granica bezpieczeństwa wydaje się przesuwać w górę.
PROCES globalizacji polskiej gospodarki znalazł się w punkcie, gdy w trzech obszarach stabilizują się względnie naturalne poziomy równowagi: deficytu handlowego, wolumenu eksportu i napływu inwestycji zagranicznych. W krótkim okresie saldo obrotów bieżących będzie zależeć głównie od fluktuacji obrotów niesklasyfikowanych oraz koniunktury w UE, zaś bezpieczeństwo finansowania deficytu — od napływu kapitału długoterminowego. Odczuwalna już poprawa koniunktury w Europie Zachodniej oraz tegoroczna oferta prywatyzacyjna (20,1 mld zł) pozwalają przypuszczać, że granica bezpieczeństwa polskiej gospodarki nie zostanie przekroczona.
Stanisław Kubielas jest ekspertem Nicom Consulting Ltd.