Lepiej dług niż akcje – taką tezę inwestycyjną postawili analitycy domu inwestycyjnego Xelion przy opisie perspektyw amerykańskiego rynku finansowego w 2025 r. Jest to prognoza na pewno oryginalna. Indeks S&P 500, grupujący największe spółki amerykańskie, wzrósł o 23 proc. w 2024 r. i czytając prognozy amerykańskich banków inwestycyjnych można przypuszczać, że rajd się nie skończył. Przykładowo analitycy Goldman Sachs spodziewają się kontynuacji dobrej passy tamtejszej giełdy – w 2025 r. indeks S&P 500 ich zdaniem wzrośnie o 10 proc. do 6,5 tys. pkt. Jeszcze większymi optymistami są analitycy Deutsche Banku, którzy twierdzą, że indeks przebije nawet 7 tys. pkt, co oznaczałoby prawie 16-procentowy wzrost.
- Zarówno my, jak i rynki nie doszacowały skali wzrostu na giełdzie amerykańskiej. Spodziewaliśmy się słabszej dynamiki amerykańskiego wzrostu gospodarczego w 2024 r. niż w 2023 r., co oczywiście wpłynęło na opóźnienie polityki luzowania Rezerwy Federalnej. Tempo obniżek było znacznie wolniejsze, niż zakładał rynek na początku ubiegłego roku – mówi Kamil Cisowski, dyrektor zespołu analiz i doradztwa inwestycyjnego DI Xelion.
Zaznacza, że nie spodziewa się trzeciego z rzędu roku wysokich zysków na rynku akcyjnym, powołując się m.in. na nienajlepsze wspomnienia inwestorów związane z bańką internetową z początku wieku. Bańka była napędzona gwałtownym wzrostem wycen akcji amerykańskich spółek internetowych notowanych na indeksie Nasdaq - np. Cisco, wielkiego producenta sprzętu sieciowego, którego notowania tąpnęły po pęknięciu bańki o ponad 80 proc. Sam indeks urósł pięciokrotnie w latach 1995-2000 do blisko 5 tys. pkt, by wymazać ponad 80 proc. zysku dwa lata później.
- Największą anomalią rynkową jest wzrost rentowności amerykańskich obligacji w trakcie obniżki stóp procentowych. Całość naszych prognoz na 2025 r. będzie związana z naszym przekonaniem, że obecne obawy inflacyjne w USA są sztucznie rozbudzone. Nie widzimy w strukturze inflacji sygnałów zapowiadających jej przyspieszenie. Na pewnym etapie roku spodziewamy się chwilowej zwyżki ponad 3 proc., ale nie więcej – przekonuje Kamil Cisowski.
Dywergencja jest rzeczywiście widoczna. Przy inflacji na poziomie 2,7 proc. w listopadzie 2024 r., rentowności amerykańskich 10-letnich skarbówek sięgnęły 4,7 proc. a sam rynek opcji wskazuje, że jest szansa na osiągnięcie pułapu 5 proc., podaje agencja Bloomberg. Analitycy Xeliona oceniają amerykański dług skarbowy jako jedną z najciekawszych klas aktywów w 2025 r. nawet w obliczu polityki celnej Donalda Trumpa, której wpływ na inflację wyceniają na nie więcej niż 0,2-0,3 pkt proc.
Dwie strony polskiego rynku
2024 r. był pełen wzlotów i upadków dla polskiego rynku. 20 maja 2024 r. indeks WIG osiągnął szczyt 89,4 tys. pkt, ale dalej już dołował, kończąc poniżej progu 80 tys. Jedną z przyczyn był odpływ inwestorów zagranicznych przestraszonych m.in. rozwojem konfliktu w Ukrainie. Przykładem może służyć sesja z 19 listopada 2024 r., kiedy nowelizacja doktryny nuklearnej przez Władimira Putina uderzyła w notowania indeksu WIG20.
- Jesteśmy w fazie drastycznego zniechęcenia do rynku polskiego. Naszym zdaniem została zaprzepaszczona okazja, by kolejne pokolenie inwestorów zainteresowało się warszawską giełdą, chociaż w pierwszym półroczu nasz rodzimy rynek wyglądał bardzo dobrze. Niestety po reakcjach naszych klientów wnioskujemy, że następne dwa lata nie przyniosą napływów do polskich funduszy akcji polskich. Wzrost dostępności do rynków zagranicznych niestety odciąga tez potencjalnych inwestorów indywidualnych, którzy zaczynają swoją przygodę inwestycyjną. Największą nadzieję trzeba pokładać w powrocie instytucjonalnych inwestorów zagranicznych, którzy zobaczą wzrost zysków spółek – mówi Kamil Cisowski.
Potencjalne zawieszenie broni mogłoby pozytywnie wpłynąć na ogląd polskiego rynku kapitałowego, lecz Piotr Kuczyński, analityk DI Xelion, ostrzega, że może być to broń obusieczna.
- Wśród rynków wschodzących Polska jest jednym z najatrakcyjniej wycenianych dlatego nie poddajemy się mimo bardzo słabego 2024 r. Nasze akcje są niezwykle tanie i gdyby doszło do zamrożenia frontu w Ukrainie byłby to duży plus dla naszego rynku, natomiast nie jestem pewien, że do tego dojdzie. Ciekaw jestem też, czy rozwiązanie pokojowe zachęciło by ukraińskich imigrantów do powrotu i w efekcie spowodowało odpływ ważnego źródła siły roboczej w Polsce – mówi Piotr Kuczyński, analityk DI Xelion.
Mimo straconej szansy wzrostu popularności polskiego rynku, znajdą się okazje dla inwestorów, by zarobić na polskich spółkach z sektora m.in. dóbr konsumpcyjnych, uważa Kamil Cisowski.
- W tym roku dwucyfrowego wzrostu zysków spodziewałbym się po spółkach z sektora dóbr konsumenckich, jak LPP, Dino czy Pepco. Pozytywny scenariusz dla polskiego rynku musi się opierać o Orlen, który ma gigantyczne znaczenie dla giełdy na poziomie zagregowanym – mówi Kamil Cisowski.
W Europie perspektywy blade
Rynek europejski nie zachwycił w minionym roku. Stopa zwrotu głównego indeksu Stoxx600 wyniosła 6,5 proc. – prawie cztery razy mniej niż S&P 500. Wyjątkiem okazał się niemiecki DAX, który w zeszłym roku wypracował 20-procentową stopę zwrotu, ale ten wynik będzie trudny do powtórzenia, przekonuje Kamil Cisowski.
- Najważniejszą firmą Dax jest SAP, którego wyniki w tym roku raczej nie przesłonią pogłębiającego się kryzysu sektora motoryzacyjnego naznaczonego problemami wielkich koncernów jak Volkswagen czy BMW – tłumaczy Kamil Cisowski.
Spółka, która ma pozytywnie zaskoczyć, według analityka jest Novo Nordisk. Paradoksalnie ponad 30-procentowy spadek notowań z końca grudnia związany z gorszymi wynikami od oczekiwanych szczepionki na otyłość CagriSema sprawił, że spółka stała się atrakcyjniejsza w wycenie, przekonuje Kamil Cisowski.
- Według nas Novo Nordisk jest jedyną spółką europejską, która ma szansę pozytywnie zaskoczyć. Popyt na szczepionkę przeciwko otyłości jest gigantyczny i duńska spółka wraz z Eli Lily [amerykański rywal – red.] go zagospodarują – mówi Kamil Cisowski.