Samotność, często towarzysząca liderom, to jeden z głównych czynników ryzyka depresji. Wysokie stanowisko może izolować, utrudniając budowanie autentycznych relacji. Podwładni boją się wyrażać swoje zdanie, a przełożeni tracą zaufanie do otoczenia. To dowodzi, że awans nie zawsze oznacza lepsze życie. Sukces ma swoją cenę, czasem przynosząc smutek i rozczarowanie. Nie zniechęcam cię do dążenia do władzy, ale proszę, rób to z rozwagą i sercem.
Błąd myślenia wyrywkowego
Czy nie tak wygląda twój poranek? Budzik dzwoni o szóstej. Wleczesz się do łazienki, kawa smakuje jak smoła, a w skrzynce czeka 50 mejli od szefa. Jedziesz tramwajem do biura, tłok w windzie, potem zebrania, deadline’y, ludzie zawalający robotę. Wracasz do domu, rzucasz się na kanapę, Netflix i spać. A teraz inna scena. Jesteś prezesem. Wielki gabinet, skórzany fotel, widok na miasto z 30. piętra. Sekretarka parzy ci espresso, zespół słucha każdego słowa. Pytanie: o ile byłbyś szczęśliwszy? Od 0 (wcale) do 10 (jak w raju). Prawdopodobnie rzucisz 8 lub 9.
Przecież to jasne, myślisz. Prezes ma władzę, kasę, szacunek. Ale spójrz jeszcze raz. Jako niski rangą kierownik masz korki, mejle i stres. Jako prezes? To samo — tylko więcej. Korków nie unikniesz, mejle się mnożą, a zamiast szefa sterczy ci nad głową rada nadzorcza. Po pracy? Zakupy, jedzenie, film — bez różnicy, kim jesteś. Zapytaj znowu: o ile szczęśliwszy byłbyś na szczycie? Nie zdziwiłbym się, gdybyś teraz wskazał 0 albo 1.
Coachowie widzą to. Pracują zarówno z menedżerami średnich firm, jak też z prezesami globalnych korporacji. Różnica w poziomie szczęścia? Żadna. To zaskakujące, zwłaszcza dla tych, którzy dopiero aspirują do najwyższych stanowisk. W ich wyobraźni awans to spełnienie wszystkich marzeń — okładki biznesowych magazynów, burza oklasków po wystąpieniu na TED, status, który otwiera każde drzwi. Może i ty kojarzysz sukces z bogactwem, sławą, powszechnym szacunkiem. To tylko część obrazu.
Przełożeni przekazują swoje emocje podwładnym, co ma istotny wpływ na atmosferę w firmie. Tymczasem co trzeci pracownik uważa, że jego menedżer nie dostrzega wpływu, jaki wywiera na samopoczucie zarówno jednostek, jak też całego zespołu. Siedem na dziesięć osób chciałoby, aby firma i liderzy bardziej angażowali się we wspieranie zdrowia psychicznego pracowników.
Oto główne wnioski z międzynarodowych badań Workforce Institute
- 60 proc. pracowników na świecie wskazuje, że praca jest najważniejszym czynnikiem wpływającym na ich zdrowie psychiczne.
- Menedżerowie mają równie duży wpływ na zdrowie psychiczne pracowników jak ich małżonkowie (69 proc.) i większy niż lekarze (51 proc.) i terapeuci (41 proc.).
- 81 proc. zatrudnionych stawia dobre samopoczucie psychiczne ponad wysokie wynagrodzenie.
- 64 proc. zdecydowałoby się na niższą pensję w zamian za pracę, która lepiej wspiera ich zdrowie psychiczne.
- Po zakończeniu pracy 43 proc. ankietowanych często lub zawsze odczuwa wyczerpanie, a 78 proc. twierdzi, że stres negatywnie wpływa na ich wydajność zawodową.
- Zawodowy stres odbija się negatywnie na życiu prywatnym (71 proc.), ogólnym samopoczuciu (64 proc.) i relacjach międzyludzkich (62 proc.).
- 40 proc. respondentów często lub zawsze odczuwa stres związany z pracą, ale 38 proc. rzadko lub nigdy nie porusza tematu obciążenia obowiązkami w rozmowach z szefem.
Daniel Kahneman, noblista z ekonomii, nazwał to błędem myślenia wyrywkowego. „Nic nie jest tak ważne, jak ci się wydaje, kiedy o tym myślisz” — rzucił jak granat. Limuzyna z szoferem? Super, ale po miesiącu to tylko auto. VIP-owski pakiet medyczny, siedem cyfr na koncie - cieszą, póki są nowe. Potem powszednieją jak stara kurtka. A odpowiedzialność? Ta bestia zżera radość z sukcesów i fleszy. Stres? Wpakuje cię we frustrację, zanim zdążysz powiedzieć: jestem wielki.
Pomyśl o Elonie Musku. Facet rządzi Teslą, SpaceX i Stanami Zjednoczonymi do spółki z Donaldem Trumpem. Jednocześnie śpi na fabrycznym materacu, je fast foody, gasi pożary w swoich licznych biznesach. Miliony marzą o jego życiu, ale on sam? Nie wygląda na szczęśliwszego od ciebie. Albo Steve Jobs — ikona, wizjoner, geniusz. Ciągle w biegu, wiecznie pod presją, umarł za wcześnie. A teraz ty — wspinasz się po szczeblach, chcesz być kimś. Myślisz, że na górze czeka nirwana. Nie czeka.
Skąd twoje złudzenie? Mózg kocha punkty kulminacyjne. Władza, tytuły, brawa — to jak zimne piwo w reklamie z urodziwą modelką. Już na sam widok rośnie pragnienie, ale nikt nie pokazuje tego, co potem — zgniecionej puszki w śmietniku. Rzeczywistość miażdży marzenia. Prezes czy kierownik zespołu — 90 proc. dnia to ta sama harówa: decyzje, ludzie, problemy. Różnica? Prezes ma droższy garnitur i większy ból głowy.
Spójrz na historię. Winston Churchill wygrał wojnę. Po wszystkim — depresja, alkohol, samotność. Albo Jack Welch, legenda General Electric — na emeryturze przyznał, że życie rodzinne rozwalił na amen. Szczyt nie dał im szczęścia. Ciągle czegoś brakowało.
Gra bez końca
Pewnie teraz kipisz ze złości — myślisz, że chcę ci podciąć skrzydła, zgasić ambicje. Nic z tych rzeczy, kolego! Chcę, żebyś spojrzał na swoje marzenia przez wyjątkowy filtr — koncepcję nieskończonej gry Simona Sineka, motywacyjnego guru zza oceanu. Sinek podkreśla, że prawdziwi liderzy nie grają o szybkie „hura, wygrałem!”. Tu nie ma mety. Biznes to ultramaraton, nie sprint — osiągniesz coś, a i tak trzeba biec dalej. Zapomnij o błyskawicznym sukcesie czy taniej popularności. Buduj to, co ma znaczenie — wizję, wartości, zespół, który pójdzie za tobą. Comarch nie rozniósł rywali jednym ciosem. Chłopaki z CD Projekt Red nie usiedli po „Wiedźminie” na laurach — rzucili „Cyberpunka 2077” i rozwalili system. Tu chodzi o rozwój, ewolucję, zostawienie śladu, który przetrwa lata. Trofea? To dla cieniasów z krótkim oddechem.
Weź Howarda Hughesa — uosobienie amerykańskiego snu o potędze. Panował nad przestworzami i Hollywood. Samoloty, filmy, kobiety — miał wszystko, a skończył jak wrak. Zamknął się w pokoju, odleciał w paranoję, wylądował w zakładzie psychiatrycznym. Nie pomogły mu pieniądze. W pogoni za mirażami zatracił siebie.
Blask, przepych, fortuna — jak nie dać się na to nabrać? Przestań wpatrywać się w jeden punkt — będę prezesem. Zobacz całość — dzień po dniu, tydzień po tygodniu. Prezesowanie to robota jak każda. Patrz z dystansu. Dziecko płacze, gdy mu zabierzesz zabawkę, bo widzi tylko ją. Ty już wiesz, że lodówka bez piwa to nie tragedia, ale z karierą ciągle jesteś w połowie drogi.
Nie wierzysz? Popatrz na siebie teraz. Myślisz — gdybym był liderem, wszystko by się zmieniło. Nie zmieni się. Stres, zmęczenie, rutyna — pójdą z tobą na górę. Dobre życie to nie fotel z tabliczką „CEO”. To szeroki kąt. Zamiast walczyć o tytuł, zapytaj: co naprawdę trzyma cię w grze? Bo szczęście nie siedzi w gabinecie na szczycie. Siedzi w tobie. Albo oddałeś je w zamian za błyskotki, nawet nie zauważając kiedy.
W 1887 r. lord Acton, brytyjski historyk, filozof polityczny, polityk i działacz katolicki, napisał: „Władza ma tendencję do korumpowania, a władza absolutna korumpuje absolutnie”. Współczesna psychologia i socjologia potwierdzają tę obserwację w pewnych kontekstach. Badania wskazują, że osoby sprawujące władzę mogą ulegać zmianom w zachowaniu, tracąc empatię i podejmując bardziej egoistyczne decyzje.
- Eksperyment Dachera Keltnera. Psycholog z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley badał, jak władza wpływa na ludzką psychikę. W jednym z eksperymentów (opublikowanym w „Psychological Review” w 2003 r.) zauważył, że osoby, którym przypisano rolę lidera w symulowanych sytuacjach, wykazywały mniejszą wrażliwość na potrzeby innych i większą skłonność do działań samolubnych. Keltner nazwał to paradoksem władzy — im więcej jej masz, tym mniej dbasz o tych, nad którymi ją sprawujesz. To nie oznacza automatycznej deprawacji, ale pokazuje, jak władza może zmieniać moralne kompas.
- Badania nad testosteronem i władzą. Prace opublikowane w „Journal of Personality and Social Psychology” (np. badania z 2010 r.) sugerują, że wysoki poziom testosteronu — często związany z dominacją i władzą — może prowadzić do większej skłonności do ryzykownych i nieetycznych zachowań. Osoby na wysokich stanowiskach, otoczone presją i możliwościami mogą więc częściej ulegać pokusom korupcji czy nadużyć.
- Historyczne przykłady. Spójrzmy na Nerona czy współczesnych dyktatorów — władza bez kontroli często prowadzi do moralnego upadku. To nie badania laboratoryjne, ale powtarzalny wzorzec w historii, który wspiera tezę lorda Actona.