Rynek, na którym działają Kęty, przechodzi zmiany, które cechują całą gospodarkę. Po pierwsze, przechodzi od wysokich do umiarkowanych lub wręcz niskich dynamik, co zmusza firmy do bardziej intensywnych poszukiwań źródeł wzrostu. Po drugie, jest dotknięty wysoką presją kosztową ze strony cen energii i kosztów pracy. I po trzecie, znajduje się pod coraz większą presją konkurencyjną ze strony tańszych krajów. Z tymi wyzwaniami będzie się mierzyło wielu producentów, więc warto zauważyć, co robią Kęty.
W latach 2010–2020 produkcja wyrobów długich z aluminium (główny produkt grupy, wokół którego rozwinęły się inne segmenty) zwiększyła się w Polsce aż o 200 proc. – z 90 do 270 tys. ton. Polska korzystała na tym, że po kryzysie finansowym zamówienia do nas przesuwali zagraniczni klienci szukający oszczędności, przy jednocześnie wysokiej jakości produkcji. Pod tym względem kraj z udziałem w światowym eksporcie przekraczającym 3 proc. wszedł do czołowej dziesiątki dostawców na rynki globalne. Ale w ostatnich latach produkcja pod względem wolumenów już nie rośnie tak szybko. W latach 2020–2024 zwiększyła się o 30 proc., co jest niezłym rezultatem jak na stan światowej koniunktury, ale już pod względem dynamicznym – nie tak wysokim jak dekadę wcześniej.
W oczywisty sposób polska produkcja staje się też droższa na rynkach światowych. Bierze się to z trzech zjawisk, które nałożyły się na siebie w krótkim okresie: 1) wysokiej dynamiki płac w kraju na tle analogicznej dynamiki w innych krajach, 2) wysokiej aprecjacji nominalnego kursu złotego, 3) wysokiego wzrostu cen energii w relacji do innych krajów. Na zeszłorocznej konferencji Aluminium 2024 Andrzej Michalski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Aluminium, mówił tak: – Najniżej wiszące owoce zostały już zerwane. Koszty rosną i zbliżamy się pod tym względem do niektórych krajów zachodnich. Jest to pozytywne ze społecznego punktu widzenia, ale firmy muszą znaleźć na to odpowiedź.
Coraz większym wyzwaniem w zakresie wytwarzania półproduktów jest dla Polski konkurencja ze strony Turcji i Chin. W przypadku wyrobów długich ważnym konkurentem jest Turcja, która ma dostęp do taniej energii i tanich surowców z Rosji, a jednocześnie sprzedaje bez ceł towary do UE.
Co zatem robią w reakcji na te zjawiska Kęty? Wiele z działań zapowiedzianych przez firmę dotyczy w istocie szukania marży w warunkach niższej dynamiki wolumenowej.
Po pierwsze, szukają lepszego dotarcia do klientów końcowych poprzez rozwój sieci dystrybucji, w tym przejmowanie dystrybutorów. Jest to o tyle ciekawe w szerszym kontekście, że polski eksport jest generalnie mało zdywersyfikowany i często zależny od pośredników, co utrudnia producentom walkę o marże. Im większą ma się kontrolę nad siecią dystrybucji, tym łatwiej chronić zyskowność. Słynny model uśmiechu opisujący łańcuch dostaw pokazuje, że największą wartość generuje się w początkowych (projektowanie) i końcowych (marketing i sprzedaż) etapach łańcucha dostaw, a nie w środku – czyli w fizycznej produkcji. Polskie firmy ten model będą sobie coraz bardziej przyswajały.
Po drugie, firma szuka szerszej ekspozycji geograficznej na najbardziej dynamiczne rynki świata, w tym Stany Zjednoczone. Ostatnie lata pokazały, że polski przemysł powinien się uniezależniać od popytu ze strony klientów niemieckich, ponieważ Niemcy mają wiele strukturalnych problemów, które nie znikną szybko. Z kolei Stany Zjednoczone wykazują się wysokim dynamizmem i małą wrażliwością na deglobalizację, nawet jeżeli poniosą przejściowe koszty wojny handlowej. Większa dywersyfikacja geograficzna to nie tylko wyższy dynamizm, ale też większa odporność.
Po trzecie, Kęty rozwijają produkcję towarów przetworzonych, wykorzystujących wyroby aluminiowe, co również jest naturalnym kierunkiem rozwoju dla firm poszukujących większej marży. Przy czym nie jest łatwo samemu wejść na nowe rynki, stąd często lepiej jest to robić poprzez przejęcia.
Takich działań będziemy obserwowali coraz więcej w polskim biznesie.