DNB zachęca banki do sojuszu

Magdalena WierzchowskaMagdalena Wierzchowska
opublikowano: 2016-10-24 22:00

Norweski bank promuje w Polsce nowy sposób współpracy w udzielaniu kredytów korporacyjnych.

Fiasko sprzedaży operatora sieci Play to zła wiadomość dla DNB Banku, który ostrzył sobie zęby na pośrednictwo w jego zakupie przez skandynawskie telekomy. Polski oddział największego norweskiego banku prawdopodobnie będzie jednak uczestnikiem konsorcjum refinansującego kredyt P4, właściciela operatora.

PRIORYTETY:
PRIORYTETY:
Naszą ambicją nie jest wzrost udziałów w rynku, ale generowanie stabilnego biznesu, budowanie relacji ze strategicznymi klientami oraz utrzymanie wysokiej jakości portfela kredytowego — mówi Artur Tomaszewski, prezes DNB Banku.
Marek Wiśniewski

Skandynawska formuła

W przeddzień prawdziwego boomu w finansowaniu transakcji M&A DNB Bank ma ciekawy pomysł na zmianę sposobu myślenia o kredytach dla firm. Chce odejść od formuły konsorcjów, w których jest jeden czołowy bank, na rzecz bankowego konsensu. — Zachęcamy polskie firmy do zmiany modelu pozyskiwania finansowania z popularnego na naszym rynku modelu bilateralnego na rzecz formuły club deal, realizowanej w Skandynawii — mówi Artur Tomaszewski, prezes DNB Bank Polska. Obecnie w Polsce królują kredyty konsorcjalne, które polegają na tym, że jeden bank bierze na siebie główny ciężar finansowania i zaprasza do współpracy inne banki, które biorą na siebie tylko część długu. Club deal jest bardziej demokratyczny — banki wypracowują wspólną formułę finansowania, którą prezentują przed klientem, czyli firmą biorącą kredyt.

— Przewagą tej formuły jest konieczność wypracowania przez banki partnerów konsorcjum konsensu w zakresie kluczowych zmian w umowach finansowania oraz w strategii działania w sytuacji nieprzewidzianych, negatywnych zdarzeń, które mogą dotyczyć klienta. Efektem modelu club deal jest mniejsza liczba spektakularnych bankructw, co przekłada się też na niższy poziom rezerw banków. Polska mogłaby pójść tym śladem. W modelu bilateralnym natomiast zagrożenie utratą płynności firmy na skutek wycofania się pojedynczych banków jest znacząco wyższe — twierdzi prezes DNB Banku. Historia czołowej norweskiej instytucji finansowej w naszym kraju jest ciekawa. Jeszcze w 2012 r. DNB był bankiem uniwersalnym, rozwijającym się m.in. w segmencie detalicznym oraz małych i średnich firm. Cztery lata temu sprzedał jednak ten obszar Getin Bankowi i skupił się na obsłudze korporacji. Jak niszowy bank trzyma się na rynku w obliczu postępującej konsolidacji?

— Moim zdaniem, szanse rozwoju mają największe banki oraz właśnie niszowe specjalistyczne instytucje finansowe, pod warunkiem że mają silnego właściciela, umożliwiającego obniżenie kosztów pozyskania finansowania akcji kredytowej — mówi Artur Tomaszewski.

Pierwszy wybór

DNB skupił się na bankowości korporacyjnej — wybrał kilka branż, dla których chce być bankiem tzw. pierwszego wyboru.

— Specjalizujemy się w takich sektorach jak energetyka — w szczególności ropa, gaz i energetyka odnawialna, TMT — telekomunikacja, media, technologie, handel detaliczny, przemysł wytwórczy — w szczególności motoryzacja i opakowania, a także sektorach usług i publicznym. Na tym się znamy, jesteśmy w stanie oszacować ryzyko w tych branżach lepiej niż inni, a w konsekwencji szybciej zdecydować się na udzielenie kredytu i lepiej dopasować warunki oraz strukturę finansowania do konkretnej branży — twierdzi Artur Tomaszewski.

Bank co roku udziela nowych kredytów wysokości ponad 1 mld zł, tempo rośnie o kilkanaście procent rocznie i w tym roku ich wartość może sięgnąć 1,5 mld zł.

 

OKIEM EKSPERTA
Mniejsze ryzyko, ale trudny kompromis

KRZYSZTOF RABIAŃSKI, były prezes Grupy EM&F

Formuła współpracy między bankami w ramach tzw. club deali jest o tyle dobra, że lepiej dywersyfikuje ryzyko. Jednak banki mogą mieć kłopoty z dogadaniem się, ponieważ każdy ma inne cele roczne i inną perspektywę prowadzenia biznesu. Jeden bank może czyścić portfel, bo jest na sprzedaż, inny dostał z centrali nakaz, by aktywować rynek, a kolejny ma mały apetyt na dany sektor, bo ma już w nim dużą ekspozycję. Jeśli banki wypracują wspólną formułę, będą miały jednego agenta i zharmonizowane parametry długu, np. jego zapadalność, taka formuła będzie neutralna z punktu widzenia klienta, czyli spółki, która bierze kredyt.