Do nowej hossy daleko

Maciej Zbiejcik
opublikowano: 2008-11-28 00:00

Silne wzrosty sugerują, że na GPW może dojść do przełomu. Analitycy radzą, aby trzymać się wersji zwykłej korekty w trendzie spadkowym.

WIG błyskawicznie odrabia straty. Na razie to wciąż tylko korekta bessy

Silne wzrosty sugerują, że na GPW może dojść do przełomu. Analitycy radzą, aby trzymać się wersji zwykłej korekty w trendzie spadkowym.

W tydzień indeks blue chipów zyskał aż 14,5 proc. Czyżby to koniec ponad rocznej bessy? Według definicji zachodnich maklerów 20-procentowe wybicie indeksów sugeruje odwrócenie trendu.

— Nie ma na razie sygnałów, że to początek hossy. Za to jest sporo sygnałów wskazujących na kończącą się bessę. Wyczerpują się czynniki, które decydowały o głębokości spadków i dramaturgii, z jaką mieliśmy do czynienia na rynku — mówi Jacek Socha, były minister skarbu, dziś partner w PricewaterhouseCoopers.

Na masowe zakupy może być jeszcze za wcześnie, bo tak naprawdę trudno oszacować głębokość globalnej recesji i spowolnienia naszej gospodarki. A bez tego po rynku możemy poruszać się po omacku.

— Mówienie o zmianie trendu byłoby dość ryzykownym stwierdzeniem. To, co dzieje się obecnie, nazwałbym większą korektą wcześniejszych spadków. W styczniu i lutym spodziewam się powrotu spadków. Jeśli ktoś myśli o zakupach akcji lub jednostek funduszy inwestycyjnych na dłużej to lepiej poczekać, aż zaczną wracać do nas bociany — ocenia Marek Rogalski, główny analityk First International Traders Domu Maklerskiego.

Niepraktyczna teoria

Na krajowym rynku finansowym wciąż jest zbyt dużo emocji. Trudno więc wprost przekładać modele i sprawdzone teorie do zachowań indeksów.

— W tak ciężkich czasach nie przywiązywałbym dużej uwagi do teorii książkowych. Ostatnio życie pokazało, że w łeb biorą analizy fundamentalne i techniczne. Dlatego daleki byłbym od stwierdzenia, że 20-procentowe wybicie jest odwróceniem trendu. Cały czas jesteśmy w bessie, bo to nie koniec kłopotów globalnej gospodarki — uważa Mirosław Saj, analityk DnB Nord.

Niektórzy nasi rozmówcy zwracają jednak uwagę na tzw. zasadę siedmiu sesji.

— Na rynku funkcjonuje taka teoria, że po siedmiu sesjach wzrostowych następuje korekta — ostrzega krótkodystansowców Jacek Radziwilski, wiceprezes zarządu UniCredit CAIB Poland. Czwartkowa sesja była piątą z rzędu na plusie.

Rośnie odporność

Z technicznego punktu widzenia wynika, że na GPW zarysowuje się formacja podwójnego dna. Optymiści wierzą, że szybko wywinduje ona WIG20 ponad 2 tys. pkt.

— Jesteśmy na dobrej drodze, by zrealizowała się formacja podwójnego dna. WIG20 może wzrosnąć do 2100-2200 pkt. — prognozuje Marek Rogalski.

Światełko w tunelu świeci jednak coraz wyraźniej.

— Pozytywnym sygnałem jest nasilające się znieczulenie na złe informacje. Rynek ma więc dużą ochotę do wzrostów — zauważa Mirosław Saj, analityk DnB Nord.

Złe informacje przechodzą coraz częściej bez echa.

— Ostatnie dane z USA były gorsze, niż oczekiwano, ale indeksy nie zareagowały spadkami. Inwestorzy ignorują złe dane makroekonomiczne, co jest charakterystyczne dla trendu wzrostowego — uważa Anna Jacewicz, analityk Domu Maklerskiego IDM.

Atrakcyjne banki

W ostatnich dniach GPW pozytywnie wyróżnia się na świecie. Niektóre blue chipy dały zarobić przez zaledwie pięć sesji nawet 20 proc. WIG20 wyraźnie góruje stopą zwrotu nad indeksami mniejszych firm. I nic nie wskazuje na to, aby maluchy miały nadrobić dystans.

— Najbardziej bezpieczne wydają się spółki z WIG20. W dłuższym okresie praktycznie na każdej będzie można zarobić — ocenia Wojciech Szymon Kowalski, analityk Biura Analiz i Koniunktur WS Kowalski.

Szczególnie dobrze analitycy mówią o mocno przecenionym w bessie sektorze finansowym. Świadczy o tym chociażby ostatni wysyp rekomendacji "kupuj" dla wielu banków.

— Pierwsze dotkliwe straty powinny odrabiać kursy spółek sektora finansowego, a w szczególności banków — przewiduje Rafał Salwa, niezależny analityk.

okiem EKSPERTA

Piotr Kuczyński

analityk Xelion Doradcy Finansowi

Obama przywrócił nadzieję

Nie wykluczam, że rynkowi akcji pomogło pojawienie się Baracka Obamy. Poinformował on o powołaniu Rady Konsultacyjnej ds. Naprawy Gospodarki. Szefem tego ciała doradczego ma być niezwykle poważany przez rynki Paul Volcker (szef Fed przed Alanem Greenspanem). Poza tym prezydent elekt stwierdził, że "pomoc nadchodzi" i że wprowadzi plan ratowania gospodarki USA od pierwszego dnia sprawowania urzędu, tj. 20 stycznia 2009.