Dobre chęci to mało, by akcje szły w górę

Waldemar Borowski
opublikowano: 2008-12-08 00:00

Od początku piątkowej sesji, było wiadomo, że finał tygodnia na GPW rozstrzygnie się dopiero pod koniec handlu, po danych o liczbie miejsc pracy, jakie gospodarka USA straciła w listopadzie i bezrobociu. To paraliżowało obie strony rynku. WIG20 balansował w okolicach zera. Z najcięższych dobrą postawą wyróżniał się Lotos, który próbuje zmazać fatalne wrażenie po ostatnich rekomendacjach. Firmy paliwowe wspierał też kurs ropy, który tym razem starał się oprzeć przecenie. Popytowi w Warszawie nie pomagały europejskie indeksy, spadające po 2-3 proc.

Nieco lepiej radziły sobie nasze średniaki z mWIG40. Tutaj satysfakcję akcjonariuszom przynosiły Duda oraz Netia. Udany dzień miał też Kopex, który odreagowuje poprzednie przeceny. Zapowiedź skupu własnych akcji przywraca powoli wiarę w jej kondycję finansową i perspektywy rozwoju Kopeksu.

Większy ruch na południe nastąpił po danych o zmniejszeniu się produkcji przemysłowej w Hiszpanii i na Węgrzech. Szczególnie niekorzystne wrażenie zrobił największy od 16 lat spadek produkcji u naszych bratanków, bo to przecież nasz rejon, podobne struktury gospodarek oraz kierunki eksportu. Najważniejsze jednak miały być informacje z USA. Stopa bezrobocia okazała się nieco mniejsza, niż prognozowali ekonomiści, i wyniosła 6,7 proc., ale liczba miejsc pracy, jakie straciła amerykańska gospodarka, przekroczyła najgorsze przewidywania i wyniosła 533 tys. Jakby tego było mało — Biuro Kongresu poinformowało o gigantycznym deficycie federalnym po pierwszych dwóch miesiącach roku rozrachunkowego, wysokości 408 mld USD. Podaż zaatakowała, ale nie udało się jej odnieść przekonującego zwycięstwa. WIG20 stracił tylko 1,8 proc., co w takich warunkach zewnętrznych można uznać za sukces. Złoty także poruszał się w wąskim kanale, zarówno w stosunku do dolara, jak i euro, z lekką tendencją zniżkową. WIG20 stracił na ostatnich 5 sesjach symboliczne 9 pkt i  wypadł bardzo pozytywnie na tle francuskiego CAC40 czy niemieckiego DAX.

Rynki nadal nie mogą znaleźć kierunku. Paraliżuje je rosnące bezrobocie w USA, chociaż pogodziły się już, że w najbliższych miesiącach może ono wynieść 8 proc. Gorzej, że nie ma pewności, jak mocno skurczy się amerykańskia gospodarka w tym kwartale. Czy będzie to 2-3 proc. (już uwzględniono to w cenach akcji), czy może o 5 proc., jak prognozuje Goldman Sachs. Pojawiają się pierwsze, nieśmiałe jaskółki zmian makroekonomicznych. Są informacje o skokowym wzroście wniosków o kredyty hipoteczne i znacznym spadku oprocentowania pożyczek na ten cel, ale przy zalewie złych danych to za mało, by zdopingować popyt do śmielszego ruchu. Bez kolejnych, chociaż symbolicznie lepszych, danych pokonanie 916 pkt przez SP500, czyli pierwszej linii obrony niedźwiedzi, jest mało realne. Wtedy grozi nam marazm, bo podaż też nie wykazuje ochoty do wyznaczania nowych dołków.