Pierwsza kawiarnia Dobro&Dobro powstała prawie pięć lat temu w Warszawie. Założyło ją małżeństwo Inny i Olega Yarovych, którzy dopiero co przyjechali z Ukrainy. Lokal o powierzchni zaledwie 6 m kw. okazał się - choć nie było to zaplanowane - najmniejszą kawiarnią w Polsce, co jest zresztą potwierdzone odnośnym wpisem do księgi rekordów. Dziś Dobro&Dobro to cała sieć.
- Składa się w tej chwili z 12 kawiarń. Z czego trzy są nasze własne, a pozostałe dziewięć franczyzowe - mówi Inna Yarova, współzałożycielka i współwłaścicielka sieci.

Ogłoszony w czasie pandemii lockdown spowodował, że wiele firm gastronomicznych zawiesiło lub definitywnie zakończyło działalność. W przeciwieństwie do nich sieć małżeństwa Yarovych zaczęła się dynamicznie rozwijać.
- Na rynku pojawiło się wiele świetnych, wolnych lokalizacji. Aż grzech by było tego nie wykorzystać – mówi Inna Yarova.
Jest przekonana, że jeszcze w tym roku sieć będzie miała łącznie co najmniej 30 obiektów.
- W tej chwili mamy podpisanych 18 umów, które zobowiązują nas do uruchomienia kolejnych kawiarń. Część obiektów, gdzie powstaną, właśnie remontujemy, inne wyposażamy w meble i niezbędny sprzęt. Większość nowych kawiarń powstanie oczywiście w Polsce, jednak mamy też umowę na pierwszy lokal w Czechach – tłumaczy współwłaścicielka Dobro&Dobro.
Czeska kawiarnia będzie zlokalizowana w Pradze. W tej chwili trwa nabór pracowników, którzy wkrótce przejdą szkolenie. Lokal powinien otworzyć swoje podwoje w najbliższych tygodniach.
- Zdecydowaliśmy się na Czechy z kilku powodów. Przede wszystkim z racji bliskości kulturowej do Polski. Ważne było również to, że obowiązują tam niższe stawki VAT, a czeski rząd, aby ożywić gospodarkę, zdecydował się również zmniejszyć obciążenia podatkowe firm – wylicza Maryna Glagovych, menedżerka w kawiarni Dobro&Dobro.
Czechy to tylko pierwszy etap ekspansji. Już teraz właściciele sieci myślą o Słowacji, a także o Ukrainie, skąd się wywodzą. Jednak nie są to jeszcze skonkretyzowane plany.
Powiększanie sieci nie oznacza, że koronawirus nie odcisnął się na działalności Dobro&Dobro.
- Oczywiście w pandemii funkcjonuje się bardzo, bardzo trudno. Tak jak wszyscy lub prawie wszyscy, którzy działają w branży gastronomicznej, mieliśmy spadek obrotów. W 2020 r. nasza sprzedaż była o około 35 proc. mniejsza niż rok wcześniej – mówi Inna Yarova.
Po słabej wiośnie, kiedy ogłoszono pierwszy lockdown, latem kawiarnie miały lepszy czas i udało się nawet o ok. 30 proc. zwiększyć obroty w stosunku do tych z 2019 r. Jednak jesień i kolejne zamknięcie znacząco pogorszyło wyniki. Obronną ręką z trudności wyszła jedynie jedna, najstarsza i najmniejsza kawiarnia. Lokal w minionym roku zwiększył sprzedaż, i to aż o 101 proc.
Inna Yarova liczy na to, że 2021 r. przyniesie już wzrost przychodów całej sieci.
W Polsce działa kilkadziesiąt sieci kawiarnianych, z których największe liczą nawet kilkaset lokali. Bardzo mocną pozycję mają tu obiekty należące do sieci paliwowych, m.in. Orlenu, Grupy Lotos, BP czy Shell. Według przygotowanego przez firmę BROG B2B opracowania „Rynek gastronomiczny w Polsce – Raport 2020” do najpopularniejszych sieci w drugim kwartale zeszłego roku należały: Żabka Cafe (odwiedziło ją w ciągu ostatniego miesiąca 12,5 proc. ankietowanych), Stop Cafe na stacjach Orlenu (8,8 proc. wskazań), Cukiernia Sowa (3,8 proc.), Grycan Lody od Pokoleń i McCafe (po 3,4 proc.), Cafe Punkt na stacjach Grupy Lotos (2,4 proc.), Wild Baen Cafe na stacjach BP (2,3 proc.), Starbucks (2,2 proc.) oraz Costa Coffee (1,2 proc.) i Costa Express na stacjach Shell (0,9 proc.).
Pod względem satysfakcji klientów (mierzonej różnicą między odsetkiem zadowolonych i niezadowolonych klientów) na czoło wybijają się Cukiernia Sowa, Grycan Lody od Pokoleń i Stop Cafe (odpowiednio 64,4 proc., 59,9 proc. i 50,8 proc. satysfakcji).