W drodze po 1 mld USD rynkowej wyceny rozpoczyna ofensywę w Ameryce Południowej

200 mln zł — tyle od inwestorów pozyskał już łącznie DocPlanner (w Polsce działający jako ZnanyLekarz). To rekord w historii biało-czerwonych start-upów. W ostatniej, piątej już rundzie, spółka zebrała 65 mln zł. Pieniądze wyłożyło trzech inwestorów, w tym dwóch dotychczasowych — izraelski Target Global i czeski Enern Investments. Nowością w akcjonariacie jest londyński One Peak Partners, z nazwiskami dobrze rozpoznawalnymi w City. Ale prawdziwą innowacją jest to, że Mariusz Gralewski, prezes spółki, wraz z zespołem zdecydował się na bardziej ryzykowny wariant rozwoju.
— Nie potrzebowaliśmy tych pieniędzy pilnie, ale były dostępne w bardzo okazyjnej cenie. Do tego pomyślałem, gdzie możemy znaleźć się za dwa lata, jeśli podejmiemy ryzyko, a gdzie, jeśli będziemy finansować się z własnych zysków. Zatem ruszamy odważniej w Brazylii i Meksyku, gdzie zatrudnimy 300-osobowy zespół handlowców — zapowiada Mariusz Gralewski.
— Za obecnym sukcesem DocPlannera pójdzie dalszy rozwój, w którym zamierzamy uczestniczyć, wspierając firmę jako globalnego lidera, wytyczającego nowe ścieżki — dodaje Humbert de Liedekerke, partner zarządzający w One Peak Partners.
Wybredny jak jednorożec
Agresywny skok spółki zajmującej się tworzeniem platformy SaaS do obsługi wizyt lekarskich może mieć wpływ na wynik rynkowego wyścigu, w którym zwycięzca zostanie pierwszym tzw. unicornem (jednorożcem) znad Wisły. To miano zyskuje spółka wyceniana na ponad miliard dolarów. Według ustaleń „PB”, przy poprzedniej, rekordowej rundzie finansowania inwestorzy wycenili DocPlannera na około 400 mln zł i dali mu ponad 80 mln zł na przejęcie Doctoralii, hiszpańskiego konkurenta. Teraz to marka Doctoralia stoi za ekspansją w Ameryce Południowej i Środkowej, a najnowsza wycena spółki zbliża się do miliarda — na razie liczonego w złotych. Według wyliczeń „PB”, w ostatniej rundzie inwestorzy objęli mniej niż 8 proc. akcji spółki wyceniając ją na około 900 mln zł.
— Wielu inwestorów chciało i chce nam dać kapitał, być naszymi udziałowcami. Jeden z inwestorów dzwonił właśnie i dziwił się, dlaczego nie wzięliśmy 50 mln EUR lub więcej, przecież rynek tylko czeka na taką okazję. Ale my wzięliśmy tyle, ile potrzebujemy na ofensywę za oceanem — podkreśla Mariusz Gralewski.
4 lata na telefonie
Skąd taki optymizm i wyceny? Znów warto wziąć kalkulator w dłoń: obecnie DocPlanner ma 30 tys. lekarzy płacących mu za usługę średnio 50 EUR miesięcznie. Co kwartał przybywa kolejne 4 tys. lekarzy, i to bez zakładanej wzrostowej fali z Brazylii i Meksyku. Oznacza to, że tylko w maju spółka wygeneruje 6,5 mln zł przychodów, nie notując operacyjnych strat. Jeśli podtrzyma obecne tempo wzrostu, tylko w grudniumiesięcznie dowiezie 9 mln zł, a w skali roku 75-80 mln zł. A przecież są jeszcze Brazylia i Meksyk.
— Tam rynek jest dziesięciokrotnie większy niż w Polsce, mowa o 600 tys. lekarzy, potencjalnych użytkowników Doctoralii. Sprzedajemy tam nasze usługi od kilku kwartałów i policzyliśmy, że nie dość, że rynek jest tak wielki, to jeszcze sprzedaż platformy jest znacznie efektywniejsza niż w Polsce, dotychczas naszym najefektywniejszym rynku — mówi prezes DocPlannera.
Abonament w Brazylii i Meksyku kosztuje 59 EUR miesięcznie, a sprzedaż odbywa się telefonicznie. Mariusz Gralewski wyliczył, że pełna penetracja rynku, czyli kontakt ze wszystkimi lekarzami, zajmie 300 handlowcom bite… 4 lata.
Kopniak w chmurze
W 2021 r. platformy kojarzące lekarzy i pacjentów będą zapewne w zupełnie innym miejscu niż dziś. Mariusz Gralewski ujawnia, że ma na celowniku kilka mniejszych spółek, m.in. zajmujących się rozwiązaniami chmurowymi. Do tego w samej Ameryce Południowej Doctoralia ma jeszcze wiele do zrobienia. W Brazylii na razie bez echa przeszedł debiut konkurencyjnego Practo, wspieranego przez Google Ventures. Zaś w polskiej spółce łącznie kilkanaście osób zajmuje się Argentyną, Chile i Kolumbią, gdzie organicznie, bez marketingu udało się zebrać grupę 3,5 mln użytkowników miesięcznie, szukających informacji o lekarzach i wymieniających się opiniami na ich temat.
— Dołączenie Doctoralii do grupy dało nam potężnego kopa pod kątem jakości i liczby produktów. W tej chwili marka DocPlanner z czołowymi Polską, Włochami i Turcją jest jeszcze nieco większa niż Doctoralia, ale to kwestia miesięcy, gdy role się odwrócą — uważa przedsiębiorca.
— Wierzymy, że nadszedł czas na rozwinięcie technologii SaaS po to, by zmienić sposób interakcji z lekarzami i zarządzania naszym zdrowiem, co w zauważalny sposób poprawi jakość życia na całym świecie. DocPlanner może zmienić świat — podkreśla Pavel Mucha, partner w Enern Investments.
Wielu inwestorów, dwóch rywali
Historia DocPlannera zaczęła się w 2007 r. gdy Mariusz Gralewski, mający za sobą m.in. współtworzenie serwisu GoldenLine (sprzedanego Agorze), chciał znaleźć w internecie dobrego dermatologa. Okazało się, że osób poszukujących opinii o lekarzach i kontaktów do nich jest więcej, powstał więc serwis ZnanyLekarz.pl. Potem doszedł produkt dla samych lekarzy — oferujący nie tylko dostęp do bazy serwisu, ale również oprogramowanie do obsługi kalendarza oraz rezerwacji w gabinetach lekarskich. Do dziś w spółkę zainwestował m.in. Lukas Gadowski, współtwórca Delivery Hero, Fabrice Grinda (twórca OLX) czy Robert Lewandowski (za pośrednictwem funduszu Protos VC). Światowych rywali DocPlannera i Doctoralii (to marki spółki poza granicami Polski) jest tylko dwóch: francuski Doctolib (właśnie próbuje swoich sił w Niemczech) i indyjski Practo (finansowany ponad 120 mln USD z kasy m.in. Google’a).