W środę dolar cały dzień zyskiwał do euro w oczekiwaniu na wystąpienie Donalda Trumpa, amerykańskiego prezydenta- -elekta. Gdy ten zaczął mówić około godz. 17 czasu polskiego, dolar zaczął słabnąć. Kierunek ten utrzymał się w czwartek. Na pierwszy rzut oka wyglądało to jak realizacja klasycznej maksymy „kupuj plotki, sprzedawaj fakty”.

Eksperci rynku walutowego uważają jednak, że w tym przypadku było to raczej kupowanie plotek i sprzedawanie braku faktów. Zamiast wystąpienia zarysowującego zamierzenia gospodarcze, urealnione po zwycięstwie w wyborach, przyszły lokator Białego Domu mówił głównie o mniejszych i większych skandalikach, które się za nim wloką.
— Nie było absolutnie żadnych konkretów dotyczących polityki gospodarczej. A rynki wyceniały ekspansję fiskalną i niektórzy członkowie FOMC [odpowiednik Rady Polityki Pieniężnej — red.] też
brali ją pod uwagę — podkreśla Kamil Maliszewski, specjalista od rynku walutowego z mBanku. — Przed konferencją pojawili się bardzo krótkoterminowi inwestorzy mocno liczący na potwierdzenie zapowiedzi z czasu kampanii wyborczej. Wystawili oni zlecenia kupna dolara. Natomiast Donald Trump wykorzystał konferencję głównie do oczyszczania siebie z różnych zarzutów i pogrożenia Rosji.
Z tematów rynkowych było niewiele, tzn. kwestia cen leków i zahaczająca o gospodarkę kwestia budowy muru na granicy z Meksykiem. Reakcja dolara była wynikiem rozczarowania brakiem treści gospodarczych. Zaczęły uruchamiać się zlecenia stop loss inwestorów krótkoterminowych i na rynku pojawił się efekt kuli śnieżnej — tłumaczy Daniel Kostecki, niezależny analityk rynków finansowych.
Korekta w trendzie
Eksperci podkreślają, że ruchu EUR/ USD nie można wiązać z pozycjami spekulacyjnymi przed publikacją amerykańskich danych o sprzedaży detalicznej w grudniu 2016 r. Nastąpi to w piątek 13 stycznia o godz. 14.30 czasu polskiego.
— Skala wydarzeń politycznych zdecydowanie przyćmiewa dane makro — mówi Daniel Kostecki. Zdaniem naszych rozmówców, to, że Donald Trump nie powiedział nic szczególnego o gospodarce, nie znaczy, że odwołał swoje wcześniejsze zapowiedzi. Fundamentalnie nic się więc nie zmieniło. Rynek będzie jednak czekał na jakieś konkrety. W efekcie dolar może być trochę słabszy.
Konkrety mogą się pojawić w postaci projektów ustaw dopiero kilka tygodni po sformowaniu nowego amerykańskiego rządu (20 stycznia planowane jest zaprzysiężenie Donalda Trumpa), jak i w formie pewnych deklaracji składanych przez kandydatów na ministrów podczas przesłuchań w Kongresie (już trwają). Stąd też korekta może potrwać zarówno do końca stycznia, jak i do marca. Według Daniela Kosteckiego, kurs EUR/USD może dojść w jej trakcie do 1,07, a USD/PLN powinien utrzymywać się na poziomie 4,08-4,10 zł. Na ten sam poziom EUR/USD wskazuje Kamil Maliszewski. Marek Rogalski z DM Banku Ochrony Środowiska zakłada, że umocnienie euro może być jeszcze większe — widzi parę EUR/USD na poziomie 1,08-1,09, a USD/PLN po 3,92-3,95 zł. Tak znacznego umocnienia złotego upatruje przy tym nie tylko jako pochodnej kursu EUR/USD, ale też jako konsekwencji czynników lokalnych, czyli ożywienia gospodarczego i uspokojenia sytuacji politycznej.
Za kilka miesięcy
W dłuższym terminie analitycy wierzą jednak w dalsze umocnienie dolara. Jego skalę uzależniają głównie od liczby podwyżek stóp procentowych za oceanem.
— Jeżeli doszłoby do trzech podwyżek stóp procentowych w 2017 r., to parytet, a więc kurs 1,0 na EUR/USD zostałby w tym roku osiągnięty — uważa Kamil Maliszewski. Zdaniem Marka Rogalskiego, już w drugim kwartale 2017 r. kurs EUR/ USD dojdzie do 1,03. Kierunek dla USD/ PLN to zaś 4,20-4,25 zł. Daniel Kostecki widzi USD/PLN nawet na poziomie 4,27-4,30 zł. — I to bez względu na decyzje agencji ratingowych dotyczące Polski. Jeśli rating zostałby obniżony, to osłabienie złotego nastąpiłoby po prostu szybciej — twierdzi Daniel Kostecki.
Jego zdaniem, napływ lepszych danych ze strefy euro może natomiast spowodować, że wartości dolara i euro wcale się nie zrównają. — Bez szybkich podwyżek stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych i realizacji zapowiedzi Donalda Trumpa z kampanii wyborczej parytet może być mniej prawdopodobny, niż dotychczas sądzono — dodaje Daniel Kostecki.
Marek Rogalski uważa jednak, że czynnikiem dołującym euro może być kwestia wyborów — nie we Francji czy Holandii, ale we Włoszech. Ich termin nie jest jeszcze ustalony.
— Sondaże wskazują na wygraną Partii Demokratycznej z przewagą 2-3 proc. głosów. Taka wygrana to żadna wygrana. Włochy mogą wiec wstrząsnąć rynkami tak jak referendum brexitowe. Generalnym problemem jest jednak usytuowanie w czasie włoskich wyborów — dodaje Marek Rogalski. Jego zdaniem, fundamenty amerykańskiej gospodarki każą jednak pytać, czy dojdzie do trzech czy tylko dwóch podwyżek stóp procentowych za oceanem. Ten drugi wariant byłby zaś korzystny dla euro i pośrednio złotego.