Wejście niemieckiego inwestora pozwoliło Drobimexowi zwiększyć moce i dotrzeć do nowych klientów w UE.
Marką Drobimexu jest kurczak w koronie.
— Dość skromności, założyliśmy mu koronę, bo sprawy w firmie idą w dobrym kierunku — twierdzi Bodo Engling, prezes Drobimexu, który kieruje firmą od 1981 r.
W 2003 roku Drobimex zanotował pierwszy od wielu lat zysk. To jeden z efektów wejścia w 2002 roku niemieckiego inwestora.
Grunt to kontakty
Spółka rozpoczęła działalność jako Szczecińskie Zakłady Drobiarskie. W latach 70. postanowiła stworzyć zamkniętą, regionalną bazę hodowców drobiu.
— Zaczęliśmy szukać dostawców surowca. Założeniem było pozyskiwanie mięsa z własnych, sprawdzonych źródeł — opowiada Bodo Engling.
Drobimex współpracuje już z drugim pokoleniem rolników, z którymi zawiera umowy kontraktacyjne.
— Nasze służby zootechniczne mają prawo do stałej kontroli i monitoringu jakości mięsa w hodowlach. W 2001 r. pierwsi w Polsce wprowadziliśmy metodę karmienia ptaków paszą, która składa się wyłącznie z roślinnych komponentów — mówi Bodo Engling.
Dzięki takiej strategii Drobimex wyszedł obronną ręką z kryzysu dioksynowego (przekrocznie dopuszczalnych norm zawartości w mięsie w UE) i chorobą BSE.
— Na fali tych kryzysów Polska jesienią 2003 r. wprowadziła zakaz stosowania mączek kostnych jako składnika pasz zwierzęcych. To był najlepszy dowód, że nasze działania okazały się trafione — mówi Bodo Engling.
W 1992 roku Drobimex zadebiutował na niemieckim rynku ze sztandarowym produktem — szynką z kurcząt.
— Dostaliśmy się do niemieckich hurtowni dzięki prywatnym kontaktom. Jednak ich sieć poszerzaliśmy poprzez udział w targach. Były to wystawy o międzynarodowej randze — Intermeat w Düsseldorfie, VIV w Utrechcie w Holandii oraz w Hanowerze i berlińskie Grune Woche — wylicza Bodo Engling.
Aktywność zaowocowała stworzeniem sieci odbiorców.
— Są to hurtownie francuskie i niemieckie, austriacka sieć handlowa Merkur czy niemiecka sieć produktów z wysokiej półki Keisers — mówi Bodo Engling.
Prywatyzacyjny hamulec
Prywatyzacja zaczęła się w 1989 r.
— Okazała się procesem długotrwałym i poważnie hamowała nasz rozwój. Przechodziliśmy z rąk do rąk. Zakończyło się to w 2002 r. — mówi Bodo Engling.
96 proc. udziałów objęły spółki z niemieckiej grupy Lohmann, która jest częścią innego niemieckiego konsorcjum — PHW Group.
— Głównym założeniem inwestorów było dostosowanie firmy do unijnych standardów. Działo się to tuż przed akcesją, trzeba się było spieszyć — mówi Bodo Engling.
Lohmann zainwestował w Drobimeksie 36 mln zł.
— Zakład w Szczecinie Dąbiu wyposażony został w nowoczesne urządzenia, które miały poprawić jakość i higienę produkcji. Nowe systemy chłodzenia w fabryce wpłynęły na lepszą trwałość produktów. W podobnym celu zakupiliśmy siedem samochodów chłodniczych — tłumaczy Bodo Engling.
Kolejne kroki to inwestycje ekologiczne.
— Głównym założeniem, oprócz dostosowania do norm ochrony środowiska w UE, była redukcja kosztów. Starą kotłownię węglową zastąpiliśmy automatyczną gazowo-olejową, zmniejszyliśmy ilość ścieków — mówi Bodo Engling.
Aby zwiększyć produkcję, zmodernizowano zakład w Goleniowie.
— Zbudowaliśmy halę produkcyjną o powierzchni 400 mkw., dobudowaliśmy magazyn wyrobów gotowych — mówi Bodo Engling.
Klucz do Szwajcarii
Inwestor pomógł w nazwiązywaniu kontaktów z klientami.
— Od pół roku przygotowujemy się do wejścia na rynki Wielkiej Brytanii i Szwajcarii — mówi Bodo Engling.
W maju Drobimex przeszedł audyt końcowy niemieckiego instytutu IFTA.
— W czerwcu otrzymamy certyfikat. Potwierdza on ekologiczną produkcję i zdrowie zwierząt. Staraliśmy się o niego, ponieważ to klucz do wejścia na szwajcarski rynek — tłumaczy Bodo Engling.