Dość skromności: zakładamy koronę

Marta Biernacka
opublikowano: 2004-05-25 00:00

Wejście niemieckiego inwestora pozwoliło Drobimexowi zwiększyć moce i dotrzeć do nowych klientów w UE.

Marką Drobimexu jest kurczak w koronie.

— Dość skromności, założyliśmy mu koronę, bo sprawy w firmie idą w dobrym kierunku — twierdzi Bodo Engling, prezes Drobimexu, który kieruje firmą od 1981 r.

W 2003 roku Drobimex zanotował pierwszy od wielu lat zysk. To jeden z efektów wejścia w 2002 roku niemieckiego inwestora.

Grunt to kontakty

Spółka rozpoczęła działalność jako Szczecińskie Zakłady Drobiarskie. W latach 70. postanowiła stworzyć zamkniętą, regionalną bazę hodowców drobiu.

— Zaczęliśmy szukać dostawców surowca. Założeniem było pozyskiwanie mięsa z własnych, sprawdzonych źródeł — opowiada Bodo Engling.

Drobimex współpracuje już z drugim pokoleniem rolników, z którymi zawiera umowy kontraktacyjne.

— Nasze służby zootechniczne mają prawo do stałej kontroli i monitoringu jakości mięsa w hodowlach. W 2001 r. pierwsi w Polsce wprowadziliśmy metodę karmienia ptaków paszą, która składa się wyłącznie z roślinnych komponentów — mówi Bodo Engling.

Dzięki takiej strategii Drobimex wyszedł obronną ręką z kryzysu dioksynowego (przekrocznie dopuszczalnych norm zawartości w mięsie w UE) i chorobą BSE.

— Na fali tych kryzysów Polska jesienią 2003 r. wprowadziła zakaz stosowania mączek kostnych jako składnika pasz zwierzęcych. To był najlepszy dowód, że nasze działania okazały się trafione — mówi Bodo Engling.

W 1992 roku Drobimex zadebiutował na niemieckim rynku ze sztandarowym produktem — szynką z kurcząt.

— Dostaliśmy się do niemieckich hurtowni dzięki prywatnym kontaktom. Jednak ich sieć poszerzaliśmy poprzez udział w targach. Były to wystawy o międzynarodowej randze — Intermeat w Düsseldorfie, VIV w Utrechcie w Holandii oraz w Hanowerze i berlińskie Grune Woche — wylicza Bodo Engling.

Aktywność zaowocowała stworzeniem sieci odbiorców.

— Są to hurtownie francuskie i niemieckie, austriacka sieć handlowa Merkur czy niemiecka sieć produktów z wysokiej półki Keisers — mówi Bodo Engling.

Prywatyzacyjny hamulec

Prywatyzacja zaczęła się w 1989 r.

— Okazała się procesem długotrwałym i poważnie hamowała nasz rozwój. Przechodziliśmy z rąk do rąk. Zakończyło się to w 2002 r. — mówi Bodo Engling.

96 proc. udziałów objęły spółki z niemieckiej grupy Lohmann, która jest częścią innego niemieckiego konsorcjum — PHW Group.

— Głównym założeniem inwestorów było dostosowanie firmy do unijnych standardów. Działo się to tuż przed akcesją, trzeba się było spieszyć — mówi Bodo Engling.

Lohmann zainwestował w Drobimeksie 36 mln zł.

— Zakład w Szczecinie Dąbiu wyposażony został w nowoczesne urządzenia, które miały poprawić jakość i higienę produkcji. Nowe systemy chłodzenia w fabryce wpłynęły na lepszą trwałość produktów. W podobnym celu zakupiliśmy siedem samochodów chłodniczych — tłumaczy Bodo Engling.

Kolejne kroki to inwestycje ekologiczne.

— Głównym założeniem, oprócz dostosowania do norm ochrony środowiska w UE, była redukcja kosztów. Starą kotłownię węglową zastąpiliśmy automatyczną gazowo-olejową, zmniejszyliśmy ilość ścieków — mówi Bodo Engling.

Aby zwiększyć produkcję, zmodernizowano zakład w Goleniowie.

— Zbudowaliśmy halę produkcyjną o powierzchni 400 mkw., dobudowaliśmy magazyn wyrobów gotowych — mówi Bodo Engling.

Klucz do Szwajcarii

Inwestor pomógł w nazwiązywaniu kontaktów z klientami.

— Od pół roku przygotowujemy się do wejścia na rynki Wielkiej Brytanii i Szwajcarii — mówi Bodo Engling.

W maju Drobimex przeszedł audyt końcowy niemieckiego instytutu IFTA.

— W czerwcu otrzymamy certyfikat. Potwierdza on ekologiczną produkcję i zdrowie zwierząt. Staraliśmy się o niego, ponieważ to klucz do wejścia na szwajcarski rynek — tłumaczy Bodo Engling.