Dwanaście lat temu Polska, Czechy i Węgry znajdowały się w ścisłej czołówce krajów Europy Środkowej i Wschodniej, wkraczających w okres transformacji. W ciągu pierwszych dwóch lat były one niemalże wyłącznymi odbiorcami inwestycji zagranicznych w tej części kontynentu. Niestety, z biegiem czasu, struktura i wydolność polskiej gospodarki zaczęła coraz bardziej odstawać od wyników osiąganych przez naszych konkurentów w drodze do zjednoczenia z Unią Europejską.
Od początku lat 90. obserwujemy w naszym kraju systematyczną liberalizację stosunków gospodarczych z zagranicą. Działania te, w powiązaniu z polityką kursową pierwszej połowy minionej dekady, miały na celu pobudzenie polskiego eksportu, a co za tym idzie, poprawę salda wymiany handlowej z zagranicą. Paradoksalnie, efekty wprowadzanych zmian były dokładnie przeciwne do początkowych zamierzeń.
— Rok 1990 był ostatnim, w którym Polska odnotowała dodatnie saldo wymiany handlowej z zagranicą. Nadwyżka eksportu nad importem wynosiła 4,8 mld USD i była wyższa od założeń programu stabilizacyjnego. W 1991 r. sytuacja w handlu zagranicznym uległa diametralnej zmianie. W rezultacie bilans obrotów międzynarodowych zamknął się deficytem wysokości 0,6 mld USD. Cała dekada lat 90. charakteryzowała się narastającą dysproporcją między spadającą dynamiką eksportu a rosnącym wolumenem importu. W rezultacie deficyt w naszym bilansie obrotów z zagranicą zwiększał się w zastraszającym tempie, osiągając w 1999 r. 18,5 mld USD — mówi Barbara Durka, dyrektor Instytutu Koniunktur i Cen Handlu Zagranicznego.
Rosnącemu deficytowi towarzyszył dodatkowo spadek pokrycia wydatków na import wpływami z eksportu.
— Od początku lat 90. obserwowaliśmy systematyczne pogłębianie się deficytu obrotów bieżących. Na sytuację taką wpłynął między innymi wzrost deficytu w wymianie usług z zagranicą oraz zmniejszająca się wartość wpływów z tytułu niesklasyfikowanych obrotów bieżących, w których decydującą rolę odgrywają wpływy z handlu przygranicznego — tłumaczy Barbara Durka.
Pomimo osiągnięcia w latach 1990-2000 pewnego postępu we wzroście eksportu, jego obecny poziom w przeliczeniu na mieszkańca jest zdecydowanie niższy niż w większości krajów Europy Środkowej i Wschodniej. Wyprzedzają nas pod tym względem Słowenia, Czechy, Węgry, a także Słowacja. Krajom tym udaje się też osiągać lepsze od Polski wyniki pod względem zwiększania wolumenu sprzedaży do krajów Piętnastki.
— Węgry, Czechy i Słowenia osiągają w tej chwili lepsze wyniki gospodarcze niż Polska. Kraje, które jeszcze dziesięć lat temu oceniane były podobnie, a czasem nawet gorzej od nas, wysunęły się na czoło, pozostawiając nas daleko w tyle. Z równorzędnych partnerów przekształciły się we wzór do naśladowania, z którego doświadczeń Polacy mogą się wiele nauczyć — ubolewa Barbara Durka.
Koronnym dowodem na to, że Polska coraz bardziej odstaje od pozostałych krajów znajdujących się w okresie transformacji są relacje panujące w wymianie handlowej w ramach CEFTA. Również na tym rynku polska oferta eksportowa jest za mało atrakcyjna, aby uzyskać dodatnie saldo obrotów z pozostałymi krajami tej organizacji. Zdaniem specjalistów, dzisiejszy stan polskiej gospodarki jest wynikiem błędów popełnionych w minionych latach przez kolejne rządy. Nieumiejętne prowadzenie polityki proeksportowej oraz brak reakcji na wyraźne sygnały płynące z rynku pogłębiały niekorzystne tendencje, oddalając nas od osiągnięcia stabilizacji gospodarczej.
Struktura europejskiego eksportu ostatniej dekady charakteryzowała się dużą dynamiką. W miarę upływu czasu kolejne zmiany stawiały Polskę w coraz mniej korzystnym położeniu względem innych krajów. W 1998 r. poziom eksportu na jednego mieszkańca nie osiągnął nawet średniej wielkości światowej. Ustępowaliśmy wówczas pod tym względem wszystkim krajom Unii Europejskiej, a także Czechom i Węgrom.
— Przyczyn niedorozwoju polskiego eksportu należy się doszukiwać w oddziaływaniu różnorodnych czynników o charakterze strukturalnym i techniczno-technologicznym. Wiele przemawia również na rzecz tezy o istotnym znaczeniu czynników instytucjonalno-instrumentalnych. Mam tu na myśli słabiej rozwinięty i mniej skuteczny system pobudzania eksportu niż u naszych południowych sąsiadów — twierdzi Józef Misala, profesor Instytutu Międzynarodowych Stosunków Gospodarczych SGH.
Dodaje on, że nie bez znaczenia pozostała również struktura towarowa naszego eksportu. W przeciwieństwie do UE, Czech i Węgier, przeważa u nas udział artykułów nisko przetworzonych.
— Jeżeli za mierniki kształtowania się poziomu międzynarodowej konkurencyjności uznamy wskaźnik tzw. ujawnionej przewagi względnej, okazuje się, że w całym analizowanym okresie Polska była, w porównaniu z UE, Czechami i Węgrami krajem zdecydowanie najmniej konkurencyjnym. Trzeba z przykrością stwierdzić, że nie było to dziełem przypadku. Handel zagraniczny, a zwłaszcza rozmiary i struktura eksportu stanowią bowiem swoiste zwierciadło kondycji i struktury gospodarczej danego kraju. Analiza aktualnego stanu naszego eksportu nie napawa więc optymizmem. Wręcz przeciwnie, tym bardziej że podłoże asymetrii w polskim handlu zagranicznym ma charakter jakościowy. Zmiany strukturalne naszej gospodarki narodowej, a co za tym idzie oferty eksportowej, wyraźnie nie nadążają za dynamiką popytu importowego współczesnej gospodarki światowej — dodaje Józef Misala.