Podczas spotkania z przedstawicielami branży energetycznej w środę, Merz podkreślał, że „nikt nie chce powstrzymać” odchodzenia Niemiec od węgla, ale wycofywanie się następuje szybciej niż zastępowanie go innym źródłem.
- Chciałbym, żeby było odwrotnie – powiedział kanclerz.
Bloomberg przypomina, że Niemcy zadeklarowały zakończenie korzystania z węgla w produkcji energii do 2038 roku. Coraz bardziej widać jednak, że będą potrzebowały wsparcia w okresach, gdy popytu nie są w stanie zaspokoić elektrownie korzystające ze źródeł odnawialnych (OZE). W ubiegłym tygodniu niemiecki regulator energetyczny informował, że do 2035 roku potrzebne będzie od 22 do 36 GW dodatkowej mocy, aby zapewnić ciągłość dostaw prądu.
Rząd Niemiec chce dotować rozbudowę elektrowni gazowych, aby wzmocnić sieć energetyczną w okresie spadku dostaw energii z OZE. Plan zakłada stopniowe przekształcanie elektrowni gazowych w zasilane wodorem. Oznaczałoby to jednak bardzo duże koszty i konieczność państwowych dotacji, na które musiałaby się zgodzić Unia Europejska. W środę Merz przekonywał, że „nie wszystko musi być od razu na wodór”. Kanclerz wskazywał, że elektrownie gazowe mogłyby zostać zbudowane „w fazie przejściowej”. Szef rządu Niemiec sugerował również spowolnienie rozwoju energetyki OZE, co miałoby zapobiec pojawiającym się wąskim gardłom w sieci przesyłowej. Decyzja zostanie podjęta w oparciu o kluczowe badanie, którego wyniki zostaną zaprezentowane w przyszłym tygodniu. Bloomberg zwraca uwagę, że deweloperzy elektrowni korzystających OZE skrytykowali metodologię badania.