Dwa scenariusze na technobańkę

Marek WierciszewskiMarek Wierciszewski
opublikowano: 2020-09-13 22:00

Przewartościowanie spółek technologicznych jest coraz bardziej widoczne. Albo powietrze z bańki zacznie schodzić już teraz, albo spekulacja weźmie górę kosztem późniejszego krachu.

Przeczytaj tekst i dowiedz się:

- Jak zachowywał się indeks Nasdaq100 w ostatnich dniach

- Kiedy skończy się dobry okres na sprzedaż objętych bańką aktywów firm technologicznych

- Co wydarzyło się po pęknięciu baniek w latach 1972 i 1999

- Czy jest szansa wzrost indeksu S&P500 do 3700 punktów

Skupiający potentatów technologicznych indeks Nasdaq100 zmierzał w piątek do zamknięcia spadkiem piątej z ostatnich sześciu sesji. Indeks, który jeszcze tydzień temu poprawiał historyczny szczyt, znalazł się w korekcie, rozumianej jako spadek od ostatniego szczytu o co najmniej 10 proc. Wcześniej Nasdaq100 błyskawicznie odrobił zanotowane w marcowym krachu straty, a na ostatnim szczycie jego tegoroczna stopa zwrotu sięgała 42 proc. Od początku roku akcje takich spółek, jak Amazon, Paypal, czy NVIDIA, podrożały o 75-115 proc., a kursy Tesli i Zoom Video Communications Inc skoczyły o co najmniej 400 proc. Tak wysokie stopy zwrotu sprawiają jednak, że coraz więcej specjalistów ostrzega przed pęknięciem technologicznej bańki.

— Ludzie, którzy kupują w bańce, zarabiają do memoentu, kiedy... nagle przestaną zarabiać. Jeśli nie mają pomysłu, co musi się wydarzyć, żeby powiedzieć: „już dosyć, wychodzę”, są skazani na jazdę kolejką górską najpierw w górę, a potem w dół. Bez dyscypliny podejmowania decyzji o sprzedaży kupowanie w bańce jest szaleństwem — komentował w lipcowym podcaście dla agencji Bloomberg Rob Arnott, współzałożyciel firmy doradczej Research Affiliates.

Świetna spółka, słaba inwestycja

Tymczasem, jeśli wierzyć jednemu z dwóch scenariuszy nakreślonych przez bank Stifel, najlepszy okres na sprzedaż aktywów objętych bańką może powoli się kończyć. Ogromna siła kursów spółek technologicznych na tle rynku utrzymuje się już od gołębiego zwrotu w polityce Fedu z grudnia 2018 r. — zauważa w raporcie Barry Bannister, analityk Stifela. Pojawiające się w komentarzach porównania obecnej sytuacji do baniek spółek „Nifty Fifty” z 1972 r. czy internetowej z 1999 r. nie są, jego zdaniem, bezzsadne.

„W kolejnych dziesięciu latach, licząc od tych dat, obie grupy spółek notowały niższe stopy zwrotu od indeksu S&P500” — ostrzega specjalista.

Uważa, że w tej sytuacji możliwe są dwa scenariusze: albo z bańki zacznie uchodzić powietrze, a rynek w górę zaczną ciągnąć inne sektory, albo dojdzie do powrotu dynamicznych zwyżek, co będzie prowadziło do spektakularnego krachu. Umocnienie spółek technologicznych uzasadnia się tym, że pandemia COVID-19 przyspieszyła proces digitalizacji. Choć oznacza to lepsze perspektywy zysków spółek związanych z technologiami, wcale nie gwarantuje, że ich akcje będą dobrą inwestycją. Dowodzą tego wydarzenia po pęknięciu baniek z 1972 i 1999 r.

„W kolejnych dekadach po 1972 i 1999 r. dynamika zysków na akcję spółek należących do „Nifty Fifty” oraz Nasdaq100 rzeczywiście przekraczała średnią dynamikę zysków na rynku. Wpływ tego zjawiska z nawiązką zniosły jednak obniżki wskaźników cena/zysk dla tych spółek, co przełożyło się na ich słabsze zachowanie na tle rynku” — czytamy w raporcie.

Choć spółki technologiczne już dwa lata górują nad rynkiem, skala ich przewagi jest mniejsza niż przed pęknięciem bańki internetowej (co nastąpiło po zbliżonym okresie górowania). To jednak nie unieważnia analogii, bo tym razem spółki technologiczne mają o wiele większy udział w rynku niż pod koniec lat 90. O ile w szczycie bańki internetowej Nasdaq100 odpowiadał za 35 proc. kapitalizacji szerokiego indeksu S&P500, o tyle dzisiaj ta proporcja przekracza 45 proc. Ważności analogii nie przekreśla też fakt, że fundamenty uważa się obecnie za lepsze niż dwie dekady temu.

„Zachowanie rynku jest dokładnie takie samo jak wówczas ze wszystkimi tego konsekwencjami” — przekonuje Barry Bannister.

Gra w większego głupka

Drugim scenariusz przewiduje, że technologiczna bańka nie przestaje się nadymać. Jeśli związane ze skrajnie łagodną polityką Fedu wyjątkowo niskie rentowności obligacji się utrzymają, a podwyższona premia za inwestowanie w akcje (zamiast w bezpieczne obligacje) zacznie spadać, to indeks S&P500 będzie miał szansę wzrosnąć do 3700 punktów, czyli o kolejne 10 proc. Na podobną możliwość wskazuje także analiza zachowania wskaźnika wycen CAPE, stworzonego przez noblistę Roberta Shillera. Ta oczyszczona z wahań koniunkturalnych wersja wskaźnika cena/ zysk znajduje się obecnie tuż przy górnym ograniczeniu wahań w ramach utrzymującejsię od 100 lat lekko zwyżkującej tendencji. Jeśli wybije się z niej górą, zapewne zacznie się realizować fatalny scenariusz jednej z największych baniek w historii.

„Taki scenariusz oznaczałby, że na rynku zacznie się »gra w większego głupka«, a w dłuższej perspektywie ceną za to będą długotrwale obniżone stopy zwrotu z aktywów objętych bańką” — przewiduje specjalista z banku Stifel.

„Gra w większego głupka” to mechanizm, w którym kolejni inwestorzy — mimo świadomości przewartościowania — odkupują od siebie akcje po coraz wyższych cenach. Liczą na to, że znajdzie się „większy głupek”, który potem odkupi je od nich jeszcze drożej, jednak zwykle sukces odnoszą nieliczni.

Jednocześnie akcje kupione w czasie budowania bańki są zwykle fatalną inwestycją długoterminową. Nabytki z okresu, gdy wskaźnik CAPE znajdował się powyżej górnego ograniczenia historycznej tendencji (w ostatnich 100 latach były cztery takie okresy), w kolejnych 10 latach zawsze przynosiły stopy zwrotu niższe od historycznej średniej. Realizacja przeciwnego scenariusza, czyli powolnego schodzenia powietrza z technologicznej bańki, również oznaczałaby niższe w porównaniu z ostatnimi latami stopy zwrotu z amerykańskich akcji, jednak bez ryzyka krachu. W takim wypadku przy słabszym zachowaniu segmentu technologicznego przez najbliższe lata rynek ciągnęłyby w górę spółki należące do tzw. starej gospodarki.