Żyjemy w czasach dużych obaw o przyszłość i jest na to sporo twardych dowodów. W ostatnich czterech latach w wielu krajach wskaźniki dzietności tąpnęły, ponieważ pandemia wywołała w ludziach poczucie egzystencjalnych zagrożeń. Wskaźniki niepewności mierzone na podstawie tonu artykułów mediach są na rekordowych poziomach. Wskaźniki lęków w populacji szybko rosną. Jest w tym jak sądzę widoczny efekt celowej polityki biznesowej wielkich platform cyfrowych. Ale też fundamentalnie większej zmienności otoczenia i kryzysu wartości.
Bez względu na powody, rośnie popyt na wiedzę, jak radzić sobie z niepewnością i myśleniem o przyszłości. A jak wiemy z ekonomii, popyt wywołuje zwiększoną podaż (tak tak, to popyt oddziałuje na podaż, nie odwrotnie). Ostatnio pojawiła się całkiem dobra książka „The Art of Uncertainty: How to Navigate Chance, Ignorance, Risk and Luck” utytułowanego brytyjskiego statystyka Davida Spiegelhaltera. Jego główna myśl jest taka, że sposobem porządkowania naszej niewiedzy i niepewności jest probabilistyka – patrzenie przez pryzmat prawdopodobieństwa. Ale nie w klasyczny sposób, w którym prawdopodobieństwo jest immanentną cechą otoczenia, znajdującą wyraz w częstotliwości pewnych zjawisk, ale w taki, w którym prawdopodobieństwo jest subiektywną oceną stanu niewiedzy.
Spiegelhalter idzie śladami słynnego włoskiego matematyka Bruno de Finettiego, który pisał w latach 30., że prawdopodobieństwo nie istnieje – albo inaczej: istnieje tylko w naszej głowie, jest miarą naszej niepewności. Zdolność systematyzacji tej niepewności jest sztuką o wielkim znaczeniu dla podejmowania decyzji. Autor wychodzi od dość prostych opisów fundamentów statystyki, po bardzo ciekawe studia przypadków dotyczące przestępstw, wypadków komunikacyjnych, zmian klimatu, finansów, badań klinicznych.
W chyba najciekawszym fragmencie książki autor rozbiera na części pierwsze źródła pomyłek w przewidywaniu zmian otoczenia. Wyraża bardzo bliską mi myśl, że musimy zaakceptować, że wszyscy myślimy modelami, które są fundamentalnie tylko uproszczeniem rzeczywistości. Każdy ma w głowie koncepcję, jak działa otoczenie, a koncepcja to model. W tych koncepcjach są cztery źródła błędów w ocenach:
1) losowy szum, czyli niewytłumaczalna zmienność, której nigdy nie wyjaśnimy,
2) błędy w doborze parametrów modelu, czyli siły zależności przyczynowych między jego elementami,
3) błędy w doborze samego modelu – każdą sytuację można przecież dopasować do różnych koncepcji,
4) fundamentalna rozbieżność między rzeczywistością, a uproszczeniami funkcjonującymi w ludzkim umyśle.
Spiegelhalter wpisuje się swoją książką w bardzo ciekawą dyskusję, która toczy się wśród ekonomistów, politologów i innych ekspertów zajmujących się prognozami społecznymi, na temat tego, jak kreślić scenariusze na przyszłość. Ta dyskusja przetacza się przez książki, gabinety w bankach centralnych, zarządy korporacji. Trwa od stu lat, ale ostatnio nabrała intensywności. Dotyczy tego, czy można myśleć o przyszłości w kategoriach prawdopodobieństwa różnych zdarzeń – wybierać te najbardziej prawdopodobne jako centralny scenariusz?
Najważniejsza myśl Spiegelhalter jest jednak taka, że mając świadomość wszystkich błędów możemy przyszłość ocenić przez pryzmat prawdopodobieństwa. Trochę tak jak na platformach bukmacherskich, na których można stawiać na to, czy będzie taka lub inna wojna, czy gospodarkę trafi recesja, albo czy wybrane technologie osiągną dojrzałość do określonego momentu. Spiegelhalter krytykuje tych myślicieli, którzy przekonują, że przyszłości nie da się opisać przez pryzmat szans. Jego zdaniem ta pozorna niezdolność wynika z niezrozumienia tego, czym one są. Jeżeli zrozumie się, że prawdopodobieństwo jest cechą naszego myślenia, miarą naszej niewiedzy, to wszystko można przedstawić przez jego pryzmat.
Ale jest alternatywna koncepcja tego, jak myślimy o przyszłości. Nazywa się teorią narracyjną (conviction narrative theory) i zakłada, że człowiek nie myśli probabilistycznie, ale narracyjnie. Dobiera najbliższe mu opowieści pasujące do obserwowanych zjawisk i na ich podstawie konstruuje alternatywne wyobrażenia przyszłości, bez szeregowania ich numerycznie. Spiegelhalter krytykuje to podejście i uważa, że ono skazuje człowieka na iluzje i przypuszczenia. Ale ja się z nim nie zgadzam, teoria narracyjna jest bardzo przekonująca.
Kiedy wyjdziemy poza krótki horyzont decyzyjny (tygodnie, może miesiące) zdajemy sobie sprawę, że liczba możliwych kombinacji różnych zjawisk przekracza nasze zdolności szeregowania ich i nadawania jakiegokolwiek ilościowego znaczenia. Różnice w prawdopodobieństwach są zbyt małe, by nadać im znaczenie w podejmowaniu decyzji. Gdy na przykład szukamy odpowiedzi na pytanie, która spółka osiągnie sukces w perspektywie pięciu lat, trudno nawet dobrze zdefiniować spektrum możliwości. Zawsze w takiej sytuacji jesteśmy niewolnikami kontekstu, języka, wąskiego zakresu naszej wiedzy. Duża część naszego wysiłku idzie nie w ocenę różnych możliwości, ale w dobre uzasadnienie tego, co zdecydowaliśmy na podstawie wielorakich metod i intuicji. Opowieść porządkuje niezliczone elementy.
Nie zmienia to faktu, że książkę Spiegelhaltera uważam za inspirującą. Niewątpliwie poszerzyła ona moje rozumienie tego, jak patrzeć na niepewność.