Notowania WTI spadają do okolic 74 USD za baryłkę, a za baryłkę ropy Brent trzeba zapłacić już niewiele powyżej 77 USD. W obu przypadkach, są to najniższe poziomy od dwóch miesięcy.
Szarża strony podażowej ma związek przede wszystkim z obawami związanymi z informacjami o pojawieniu się nowego wariantu koronawirusa, odpornego na szczepionki. Wiadomości te pojawiły się w okresie, w którym Europa walczy z rosnącą liczbą zakażeń i śmierci wywołanych Covid-19. Jest ona na tyle dotkliwa, że już doprowadziła do powrotu lockdownów w niektórych państwach oraz rozważania nowych restrykcji w innych krajach.
Potencjalny powrót lub utrzymanie się restrykcji pandemicznych na dłużej ma szczególne znaczenie na rynku ropy naftowej. Budzi to bowiem uzasadnione obawy o ponowny spadek popytu na ropę naftową. Z jednej strony, jest to pewna ulga dla konsumentów, w których mocno uderzył ostatni kryzys energetyczny i wysokie ceny paliw. Z drugiej strony, jest to na nowo problematyczna sytuacja dla producentów ropy i ogólnie całej branży naftowej – już nie mówiąc o tym, że sam chaos i rozchwianie cen ropy naftowej budzą dużo niepewności co do przyszłych cen surowca.
W obliczu tak dynamicznych zmian cen ropy naftowej, przyszłotygodniowe spotkanie OPEC+ będzie szczególnie ciekawe. Już 2 grudnia kraje rozszerzonego kartelu mają debatować na temat przyszłości porozumienia naftowego. Na razie spekulacje rynkowe zakładają brak zmian w porozumieniu, ale sygnalizowane przez OPEC obawy przed nadwyżką na rynku ropy już w I kwartale 2022 roku, budzą coraz więcej pytań o to, czy kartel jednak nie zdecyduje się na wolniejsze niż dotychczas tempo wzrostu produkcji.