Kiedy sześcioro studentów Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego zauważyło, że biznesy osób starszych upadają, postanowili temu przeciwdziałać. Zaczęli od stworzenia profili w mediach społecznościowych, na których pokazywali historie przedsiębiorczych seniorów.
– Nasz projekt wystartował w kwietniu 2021 r., czyli podczas pandemii. Wiele firm przeniosło się wtedy do internetu, ale były też takie, które nie wiedziały, jak to zrobić. Bardzo często należały do osób starszych. W sieci zaczęły się pojawiać oddolne inicjatywy wspierające tego typu działalności, np. informacje o krawcowej czy zegarmistrzu z wieloletnim doświadczeniem, których nie widać w internecie. Wiedzieliśmy, że seniorzy w dużej mierze nie znają świata cyfrowego i zamówień online, dlatego postanowiliśmy im trochę pomóc – wspomina Jan Bawolik, członek zarządu Fundacji Dziadkowie Biznesu.
Pomost między przeszłością i teraźniejszością
Organizację prowadzą trzy osoby: Jan Bawolik, Zofia Mańczuk i Julia Czumaj. Chociaż to dla nich zajęcie dodatkowe, nie zamierzają go porzucać. Widzą bowiem, jak wiele dobrego wnoszą do życia przedsiębiorczych seniorów.
– Początkowo sami szukaliśmy w przestrzeni miejskiej zapomnianych sklepów czy firm. Wchodziliśmy do środka, robiliśmy zdjęcia, rozmawialiśmy z osobami, które prowadzą biznes. Następnie za zgodą właściciela publikowaliśmy informacje w mediach społecznościowych. Jako pierwsze pojawiły się relacje z Warszawy i Białegostoku, bo to miejsca, z których pochodzimy. Później nasza działalność rozszerzyła się na całą Polskę. Stosunkowo szybko zyskaliśmy dużą grupę obserwujących, którzy chcieli dołączyć do akcji. Zaproponowaliśmy, żeby sami szukali takich biznesów i przesłali nam historię konkretnego człowieka. Dzięki wspólnemu zaangażowaniu mamy już ponad 200 beneficjentów z całej Polski – mówi Jan Bawolik.
Dziadkami Biznesu często są zegarmistrzowie, krawcowe, właściciele piekarni, restauracji czy miejsc z zapomnianymi słodyczami, np. rurkami z kremem. Ale wśród nich znajdują się także szewcy, sprzedawcy bielizny czy parasolek, naprawiacze kurtek i futer, a nawet szczotek. W mediach społecznościowych poruszone zostały już historie m.in. z Wrocławia, Poznania, Krakowa, Katowic, Gdańska i Łodzi. Jak mówią twórcy fundacji, seniorzy prowadzący firmy mają ogrom pasji, której nie widać, bo ich biznesy są ukryte w miejskich zakamarkach. Dlatego warto wydobyć je na światło dzienne.
– W czasach pandemicznych wiele starszych osób miało niedobór kontaktów społecznych. Wykluczenie cyfrowe dawało się im we znaki. Dlatego cieszyli się, gdy ich odwiedzaliśmy i pytaliśmy o biznes. Często wspominali, że prowadzenie sklepu kiedyś wyglądało inaczej. Klienci przychodzili z polecenia. Nawet jeżeli nic nie kupowali, to i tak znajdowali chwilę na rozmowę. Nasza pomoc w większości przypadków była odbierana pozytywnie. Zdarzały się jednak momenty, w których zabrakło zaufania. Osoby starsze patrzyły z podejrzliwością na młodych, którzy chcą wypromować ich biznes w internecie, w dodatku zupełnie za darmo. Jedynym warunkiem było podpisanie dokumentu o udostępnieniu wizerunku. Z jednej strony bardzo dobrze, że seniorzy są czujni, ale z drugiej często nasza współpraca na tym etapie się kończyła – mówi Jan Bawolik.
Aplikacja i spełnianie marzeń
Twórcy fundacji postanowili stworzyć aplikację – charytatywnie wykonały ją firmy Appchance i Center.ai – która ułatwi wyszukiwanie zapomnianych biznesów zarówno pod kątem usługi, jak i okolicy, w jakiej się znajdujemy. Ale to nie jedyna funkcja, jaką spełnia.
– W całej inicjatywie nie chodzi tylko o to, żeby oddać buty do szewca, ale także, a może przede wszystkim, by pomyśleć o drugiej osobie, porozmawiać o jej życiu i pasjach. Każdy z nas potrzebuje takich spotkań, ale czasami nie zdajemy sobie z tego sprawy. W aplikacji jest także możliwość samodzielnego zgłoszenia biznesu. Każdy za zgodą właściciela firmy może zrobić zdjęcia, wstawić opis przedsiębiorstwa. Wszyscy możemy pomagać – mówi Jan Bawolik.
Fundacja rozszerza działania zmierzające do polepszenia życia seniorów. Niedawno, bo na Dzień Babci i Dziadka, wspólnie z fundacją Bajka o Babci i Dziadku spełniali marzenia starszych ludzi.
– W tej akcji wzięły udział osoby mieszkające w domach pomocy społecznej. Niektórzy dawniej mieli własne przedsiębiorstwa czy punkty usługowe. Marzenia Dziadków Biznesu okazały się bardzo przyziemne. Pan Jan, który jeździ na wózku, chciał jeszcze raz pojechać do restauracji w Krakowie i zjeść tam dobry obiad. Z kolei pani Ania, która we własnym ogródku działkowym wolontariacko prowadzi schronisko dla kotów, zażyczyła sobie dla nich karmę i zapłatę rachunku za prąd. Nawet w takiej sytuacji pokazała ogromne serce, nie myślała o sobie, tylko o zwierzętach, którym chce pomóc – dodaje Jan Bawolik.
Szerokie wody pomagania
Historie wielu osób udowodniły, że fundacyjne działania mają sens. Jan Bawolik wspomina jedną z pierwszych beneficjentek projektu, panią Walentynę z Białegostoku, która od 63 lat prowadzi lodziarnię rzemieślniczą.
– Gdy upubliczniliśmy tę historię, zaczęły się do nas odzywać media z całej Polski. Wszyscy chcieli poznać panią Walentynę, a do jej lodziarni zaczęły się ustawiać ogromne kolejki. W pewnym momencie nie była w stanie sama serwować lodów i zaangażowała do tego całą rodzinę. Gdy odwiedziłem lodziarnię w zeszłym roku, za ladą stał wnuk pani Walentyny. Powiedział, że działanie fundacji tchnęło nowe życie w jej biznes. Obecnie seniorka odpoczywa, a pieczę nad lodziarnią sprawują dzieci i wnuki. Interes nie poszedł w zapomnienie, wręcz udało się sprawić, że rozkwitł na nowo – opowiada Jan Bawolik.
Twórcy fundacji uważają, że ich dotychczasowe działania są jedynie wierzchołkiem góry lodowej. Widzą jeszcze wiele niezaspokojonych potrzeb.
– Każdemu z przedsiębiorców przydałaby się strona internetowa i marketing w mediach społecznościowych czy zupełna podstawa w dzisiejszych czasach – wizytówka na mapie Google’a. To jednak bardzo kosztowne rzeczy i oni sami często nie mogą sobie na nie pozwolić. W związku z tym planujemy pozyskiwanie funduszy i partnerstw na ten cel, ale działania internetowe to jedno. Wielu Dziadków Biznesu nie ma nawet szyldów, przez co z poziomu miejskiego zgiełku są całkowicie niewidoczni. To także chcemy zmienić. Kolejnym działaniem, które chcemy podjąć, jest organizowanie warsztatów, dzięki którym fach seniorów zostanie przekazany dalej. Niebawem zaczynamy kampanię skierowaną na pozyskanie partnerów, firm i osób, którym los starszych rzemieślników nie jest obojętny – kończy Jan Bawolik.